niedziela, 26 września 2010

Trzy czerwce - Julia Glass

"Trzy czerwce" to literacki tryptyk: każdy czerwiec otwiera nową perspektywę, z jakiej na przestrzeni dziesięciolecia oglądamy losy klanu McLeodów, oczami dwóch pokoleń jego członków. Poszczególne opowieści, rozgrywające się na wyspach po obu stronach Atlantyku - od rozświetlonych krajobrazów Grecji, przez pochmurne szkockie wzgórza, aż po Manhattan i Long Island - odkrywają wciąż nowe tajemnice, nieświadomie skrywane przez bohaterów. Pozwalają dowiedzieć się o nich tego, czego oni sami o sobie nie wiedzą. Miłość, która chodzi tu krętymi ścieżkami, to dla nich często jedyny powód, aby dalej żyć, dotrwać do następnego czerwcowego spotkania.

Odwaga autorki w opisywaniu skomplikowanych relacji rodzinnych, doskonały język i plastyczność obrazów przywodzą na myśl największych mistrzów powieści: Jane Austen, Balzaca, Flauberta i Virginię Woolf.
Do kupienia tej książki (oprócz ceny) skusił mnie napis na przodzie okładki: "Książka aż kipi od życiowej energii". Tu się absolutnie nie zgodzę z tym twierdzeniem. Jak przeczytałam już 1/3 książki to na myśł przyszła mi inna przeczytana prawie identyczna - "Ostatnie Historie" Olgi Tokarczuk. Jedyne co się nie zgadzało to miejsce w którym dziaje się akcja. I pod tym względem "Trzy czerwce" przewyższają książkę Olgi. Szkocja to piękny i ciekawy kraj. Obyczaje tam panujące również.
Książka bardzo ciekawa, jednak opis z tyłu książki ma się troche nijak do samej treści. Więcej tu śmierci i przemyśleń niż samej miłości. Nie mówiąc o ciekawie ujętym temacie jakim jest homoseksualizm. Mi się ogolnie podobała, chociaż szaleństwo to to nie było (może dlatego że jestem w trakcie czytania ostatniej cześci przygód Tatiany i Aleksandra ;) ).
poniedziałek, 23 czerwca 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz