niedziela, 30 grudnia 2012

Pięćdziesiąt twarzy Greya – E. L. James

 
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 606
Źródło: Biblioteczka kuzyneczki


Są książki i książki, jedne prawie wszystkim się podobają, inne prawie nikomu, jednak kiedy następuje bumm na daną pozycję, to opinie są bardzo zbliżone. Jednak nie w tym przypadku, książka zbiera wiele opinii i tak jedni ją kochają, inni nienawidzą. Ja cieszę się, że miałam okazję sama się przekonać, jak to jest z Greyem.

Anastasia Steele właśnie kończy studia, jednak nim otrzyma dyplom musi jeszcze przeprowadzić pewien wywiad, bardzo ważny wywiad. Tak naprawdę to nie jej zadanie, ale przyjaciółka potrafi być przekonująca, a osoba z którą Ana ma rozmawiać to prawdziwy rekin biznesu i sponsor jej uczelni. Christian Grey to jeden z najbogatszych ludzi, chociaż ma dopiero dwadzieścia siedem lat, odnosi niebywałe sukcesy na wielu polach, do tego jest nieziemsko przystojny. Ten dość krótki wywiad wiele zmieni w życiu zarówno Any, jak i jego.

Anastasia nie wie, jak bardzo ten facet będzie miał na nią wpływ, jak bardzo będzie ją przyciągał. Ta niewinna dziewczyna, która nigdy tak naprawdę nie miała faceta, stanie się zabawką w rękach mężczyzny uwielbiającego sprawować nad wszystkim kontrolę, który na pierwszy rzut oka wydaje się być człowiekiem godnym zaufania, jednak skrywającym w sobie prawdziwego domena.

Ana jest zafascynowana Christianem, jakby ktoś rzucić na nią urok, jednak czy podpisze tajemniczą i dość nietypową umowę? Czy Christian będzie w stanie zarazić ją swoją fascynacją?

Wiele zarzucono tej książce, że wzorowana na „Zmierzchu”, że kiepski język, że zwykłe romansidło. Jednak czy wszystkie zarzuty są prawdziwe, czy może co niektórzy bali się przyznać, że książka może się podobać, że może wciągnąć, i wręcz uzależniać. I co do języka, to czasami też mi przeszkadzał, nie był najlepszy, ale nie był też zły (niektóre powtarzające się sformułowania czasem wkurzały). Tak naprawdę to wszystko kwestia tłumaczenia. Czy wzorowana na „Zmierzchu” - tego nie wiem, tam wprawdzie bohaterka była też była zauroczona głównym bohaterem, jednak w którym romansie tego nie ma. Czy Ricardo nie był zafascynowany, na zabój zakochany w „niegrzecznej dziewczynce”?

Dla mnie to jedna z tych książek, które czyta się do samego rana, które spędzają sen z powiek, które wciągają i nie pozwalają na ich odłożenie. Książka nasycona seksem, wyuzdaniem, książka, która pobudza wyobraźnie, i całkiem sporo emocji. Polubiłam Anastasię, choć zarzuca się jej naiwność, to nie jest ona taka do końca, jest postacią złożoną i z każdym kolejnym rozdziałem zmienia się. Tak samo jak zmienia się Christian, przeżywając swoje „pierwsze razy”.

„Pięćdziesiąt twarzy Greya” to nie jest zwykła, typowa książka. Ostatnio na rynku wydawniczym pojawia się co raz więcej książek z wątkiem erotycznym, i ta z całą pewnością jest warta przeczytania, poznania! Ja w każdym bądź razie cieszę się, że mam na półce drugą jej część, i że długo nie będę musiała czekać na kolejną - trzecią.

Polecam, warto samemu się przekonać, i nie zniechęcać opiniami innych!

czwartek, 27 grudnia 2012

Po świątecznie i stosikowo

Święta, święta i po świętach. Czas leci co raz szybciej, i już za parę dni kolejny rok będzie za nami. I choć czas płynie nieubłaganie, to ja jakoś pomału dochodzę do siebie po całym tym obżarstwie, i leniuchowaniu. Książka jedna za mną, kolejna się czyta, ale jakoś za recenzje nie mam siły się wziąć, ale mam nadzieję, że do soboty trochę dojdę do siebie, jutro jeszcze ostatnia wycieczka i ostatnie odwiedziny dalszej rodziny w tym roku.

W tym miesiącu jeszcze nie prezentowałam najnowszych nabytków, tak więc tak oto prezentuje się grudniowy stosik:
  1. "Piata pora roku" Mons Kallentoft - od Gwiazdora - tylko tej części mi brakowało, teraz mam cały komplecik ;)
  2. "Miejsce zwane domem" Deborah Smith - kolejny nabytek z Finty.pl, czekam jeszcze na dwie książki, niestety obawiam się że już nie zdążą dojść w starym roku,
  3. "Ciemniejsza strona Greya" - E. L. James - właśnie czytam, kuzynka wie co dobre :)
  4. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" E. L. James - od kuzynki - już przeczytałam, a wręcz wciągnęłam w jedną noc!
  5. "Rekonstrukcja" Krzysztof Bielecki - od autora, recenzja TU


niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołych Świąt!!!!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, życzę Wam kochani wszystkiego najlepszego, dużo ciepła, miłości, spokoju, no i spełnienia marzeń!!!!

sobota, 22 grudnia 2012

Niespodzianki – Debbie Macomber


Wydawnictwo: Harlequin

Rok wydania: 2006

Liczba stron: 240

Źródło: Biblioteczka własna


Święta już tuż tuż, w domu przygotowania idą pełną parą, choinka stoi ubrana, ciasta upieczone, rybki się robią, a jutro ostatnie zakupy. Jednak by dopełnić klimat, nie może zabraknąć również książki, z motywem świąt, a jedyna jaka stoi nieprzeczytana na półce to „Niespodzianki” Debbie Macomber, więc wybór był bardzo prosty :)

Emily już od jedenastu lat jest wdową, ale to jej pierwsze święta, które ma spędzić zupełnie sama. Jej córka Heather po raz pierwszy postanowiła spędzić je w Bostonie, gdzie studiuje, tłumacząc matce, że nie stać ich na samolot, i że ma dużo nauki. Jednak Emily się nie poddaje i wpada na pomysł by samej polecieć do córki i dla odmiany spędzić pierwsze święta poza malutkim Leavenworth. W internecie znajduje ofertę zamiany mieszkań na święta i tak w końcu ląduje w Bostonie, niestety bez córki, która ją oszukała i z niego wyjechała.

W tym samym czasie Charles przyjeżdża do Leavenworth by uciec przed świętami i matką. Kiedyś jego wielka miłość zostawiła go właśnie w święta i od tego czasu nie tylko nie lubi on tego okresu, ale właśnie wtedy matka na wszelkiego sposoby stara się go swatać z córkami koleżanek. Niestety na miejscu okazuje się, że trochę źle wybrał, bo miasteczko to słynie z tradycji i wszędzie gdzie nie spojrzy są akcenty świąteczne, przed sklepami żywe szopki, w parkach kuligi, a dzieci sąsiadów usilnie namawiają go na sanki. Jednak to nie koniec niespodzianek.

W tym samym czasie do mieszkania Emily przybywa jej przyjaciółka, by zrobić niespodziankę, a do mieszkania Charlesa – jego brat. Komedia pomyłek nabiera tempa, ale w końcu święta to czas miłości, to czas bliskości.

Nie raz już pisałam, że lubię twórczość Debbie Macomber, ale po świąteczne jej wydanie, pierwszy raz miałam okazję sięgnąć, i jak zwykle się nie zawiodłam. Otrzymałam jak zwykle piękna historię miłosną, na tle niezwykłych wydarzeń. Nie było łatwo, było wiele pomyłek, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Ale nie tylko miłość się liczy, autorka stawia na wartości rodzinne i to one wiodą prym.

Jest miłość, jest rodzina, ale są też święta. Autorka pięknie potrafi pisać o tradycjach, o choinkach, reniferach, o przygotowaniach do tych niezwykłych dni. Pięknie opisuje miasteczko i jego mieszkańców. Jej lekki styl i piękne pióro potrafią zaczarować.

„Niespodzianki” Debbie Macomber to lekka i przyjemna lektura świąteczna, idealna na jeden wieczór. I kiedy już ją skończyłam to szkoda mi, że sama nie mogę pojechać do takiego Leavenworth, gdzie czuć magię świąt!!!

piątek, 21 grudnia 2012

Rekonstrukcja – Krzysztof Bielecki


Rok wydania: 2012
Liczba stron: 222
Źródło: Biblioteczka własna


Na początku tego roku miałam przyjemność poznać twórczość pana Krzysztofa Bieleckiego. Jego książka „Defekt pamięci” zrobiła na mnie całkiem spore wrażenie, była tak zakręcona, tak totalnie nierzeczywista, tak inna od tych które na co dzień czytam. Teraz kiedy kończy się rok, znów przyszło mi poznać kolejne dzieło pana Krzysztofa, i jak sam on napisał do mnie, jest to książka „jeszcze bardziej zakręcona, w której granice nietypowości zostały jeszcze bardziej przesunięte”. Po takich słowach musiałam ją mieć, musiałam ją poznać!!!

Czy jest to możliwe by zniknąć tak zupełnie bez śladu? W normalnych warunkach na pewno tak, ale czy można zniknąć z jadącego pociągu, który nie ma żadnych przystanków, których tak właściwie to nie jedzie, i nie jest takim zwykłym pociągiem. Okazuje się, że tak. John Johnson znika tak po prostu, a jego przyjaciel wraz z pewną damą zaczynają go szukać.

Co w tym wszystkim takiego dziwnego? Dziwne jest to, że to tak naprawdę ostatni rozdział, i właściwa część książki. Autor już we wstępie mówi nam o tym, że „to wszystko, co teraz czytasz, to wstęp. Zarówno ten rozdział, jak i kilka kolejnych. Zadziwiający to wstęp, ponieważ dłuższy niż sama opowieść ...”. i jeśli nie liczyć tego wstępu, to zanim dotrzemy do właściwego opowiadania, przed nami jest pięć historii, które wcale nie trzeba czytać po kolei, i które nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego.

I tak poznajemy pana X, który pewnego dnia zaczął zauważać rzeczy, na które uwagę zwracają tylko dzieci i osoby bardzo wrażliwe. Poznajemy Emmę, która organizuje pierwszą imprezę i nie tylko imprezę, swojemu chłopakowi. Następnie przenosimy się na złomowisko, największe jakie tylko może istnieć, by poznać smutne losy Mo i Ma. A będąc przy dużej ilości metalu, złomu, poznajemy admirała, który marzy o chwale i sławie, który za wszelką cenę chce dotrzeć swoim statkiem podwodnym na biegun południowy. Jest też pewien ochroniarz, który najbardziej na świecie marzy o tym, by być jak Sonora Webster, jest też mężczyzna z zegarkami, który zbliża się do ludzi, by coś im podarować.

Muszę się przyznać, że nie umiałam do końca wyzbyć się starych nawyków, a właściwie typowych dla książki, i czytałam ją od początku do końca. Nie skorzystałam z rady autora, żeby nie traktować jej jak zwykłej książki, że można skakać po rozdziałach. Ale to nic, bo i tak dostałam książkę, która zadziwia, która wymyka się spod kontroli. Nie wiedziałam czego mogę się po niej spodziewać i dostałam ogromną dawkę zdziwienia, autor po raz kolejny zaskoczył mnie nieszablonowością, dużą pomysłowością. Zdecydowanie pan Krzysztof ma wiele ciekawych pomysłów i świetnie potrafi je wykorzystać!

„Rekonstrukcja” to nie jest zwyczajna książką, to nie jest książka, dla osób, które lubią twardo stąpać po ziemi. „Rekonstrukcja” to pierwsza powieść projekcyjna, dzięki której każdy znajdzie w niej coś innego. I jeśli ktoś myśli, że wie o co w niej chodzi, co znajdzie na następnej stronie, że już nic go nie zaskoczy, to jest w grubym błędzie. Krzysztof Bielecki potrafi zaskoczyć niebanalnością, totalnym oderwaniem od rzeczywistości, potrafi tak zakręcić, że już nic nie wiadomo!!!!

Polecam, w szczególności osobom, które nie boją się odkrywać nowych, nieznanych obszarów ludzkiej psychiki, dla których świat nie kończy się na tym co znane!!!

A ja bardzo serdecznie dziękuję autorowi za książkę!!!

niedziela, 16 grudnia 2012

Wyniki!!!

Dziękuję wszystkim za udział w konkursie i oczywiście za odpowiedzi. Bardzo miło jest poczytać, jak to jest z tą tradycją świąt Bożego Narodzenia. No i niestety wybór łatwy nie był, ale najbliższa mojej odpowiedzi jest wypowiedź Zosiek, u mnie podobnie pomału magia świąt zanika, albo ja również dorosłam :( Kiedyś święta wydawały mi się piękniejsze, bardziej magiczne.

 W każdym bądź razie gratuluję Zosiek!!!

Została jeszcze zakładka, która powędruje do Kasiek, za piękną tradycję zapinania łańcuchami furtki - Gratuluję!!!
 
  Czekam na dane adresowe na meila, i mam nadzieję, że prezenty zdążą jeszcze dotrzeć pod choinkę :)

sobota, 15 grudnia 2012

Dogonić rozwiane marzenia – Elizabeth Flock


Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 316
Źródło: Biblioteczka własna

Tydzień temu miałam okazję poznać twórczość Elizabeth Flock. Jej książka „Emma i ja” zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie, wręcz pod sam koniec, długo siedziałam z „rozdziawioną buzią”. Dlatego długo się nie namyślając postanowiłam sięgnąć po drugą jej książkę „Dogonić rozwiane marzenia”, która zbierała różne opinie – jedni ją chwalili, inni pisali, że nie jest już tak dobra jak pozostałe jej książki. A mi, jak się podobała? O tym za chwilę.

Samantha Friedman jak każda młoda kobieta miała wielkie marzenia. W wieku siedemnastu lat straciła matkę, i od tej pory chciała być taka jak ona, skończyć szkołę, wyjść za mąż, urodzić dzieci. I ten plan początkowo działał, zaraz po skończeniu szkoły wyszła za Boba, zaczęła robić karierę, aż w końcu postanowiła, że czas na ostatni punkt jej marzeń – dzieci. Niestety jak to w życiu bywa, to czego pragniemy najbardziej, często jest nam niedostępne.

Po długim okresie oczekiwania i bez owocnych prób, Samantha z Bobem postanawiają zaadoptować dziecko, dwuletnią Cammy. Niedługo po tym Samantha w końcu zachodzi w ciążę i rodzi bliźnięta. Wszystko wskazuje na to, że jej marzenia się spełniły, jednak czy na pewno? Czy to co wydawało się największym pragnieniem, nie stanie się nagle przykrym obowiązkiem? W końcu nie tak wyobrażała sobie swoje życie, swoją rodzinę. I ona i Camm trochę się pogubiły, obie szukają swojego miejsca, obie szukają akceptacji.

„Dogonić rozwiane marzenia” to kolejna książka, która porusza trudny temat, jakim jest adopcja, odpowiedzialność, akceptacja. Nie łatwo jest odnaleźć samego siebie, kiedy cały świat staje nam na przekór, kiedy nasze marzenia zaczynają nas przytłaczać, kiedy jesteśmy w tym wszystkim bardzo samotni. Każda z bohaterek próbuje poradzić sobie na swój sposób z problemami, i niestety mijają się w tym, tak bardzo, że w końcu dochodzi do nieuchronnej tragedii.

Elizabeth Flock potrafi stworzyć historię, która zapiera dech w piersiach, potrafi wywołać wiele uczuć i emocji. Obok jej książek nie można przejść obojętnie. I chociaż ta nie zrobiła na mnie tak dużego wrażenia jak „Emma i ja”, to uważam, jest warta przeczytania, warta poznania dwóch kobiet, których życie oszukało.

„Dogonić rozwiane marzenia” Elizabeth Flock to bardzo dobra powieść psychologiczna, która pozawala nam się zastanowić nad własnym życiem, nad własną rodziną. Czasem najtrudniej zauważyć problemy we własnej rodzinnie, pod swoim dachem, czasem choć mamy wielu bliskich, to czujemy się bardzo samotni i zagubieni. A wcale tak nie musi być, nie musi dojść do kolejnej tragedii.

Polecam!!! A ja muszę koniecznie zdobyć "Krzyk ciszy"!!!

piątek, 14 grudnia 2012

Przypominam o konkursie :)

Tylko do jutra można wziąć udział w świątecznym konkursie na moim blogu :)

Zachęcam tych, którzy jeszcze nie wzięli udziału :)

czwartek, 13 grudnia 2012

Christmas TAG

Mało czasu upłynęło od poprzedniego łańcuszka, a tu już kolejny. Jednak choć już trochę latek mam bloga, to będzie to moja pierwsza zabawa świąteczna. Za zaproszenie dziękuję Agnieszka z bloga Książkowy raj od drugiej strony.

Pytania:
1. Kiedy zaczynasz przygotowania do Bożego Narodzenia?
2. Posiadasz kalendarz adwentowy?
3. Jakie są Twoje ulubione filmy świąteczne?
4. Czy masz jakieś wesołe wspomnienia świąteczne?
5. Jak wygląda Boże Narodzenie w Twoim domu?
6. Co najbardziej lubisz w Świętach Bożego Narodzenia?
7. Czy masz jakieś tradycje świąteczne?
8. Jakie są Twoje ulubione piosenki świąteczne?
9. Jaką będziesz mieć choinkę w tym roku?
10. Jaki jest twój ulubiony zapach świąteczny?
11. Jaki kolor lampeczek choinkowych lubisz najbardziej?
12. Odliczasz dni do świąt?
13. Ulubiony zimowy lakier do paznokci?
14. Ulubiony zimowy napój?
15. Jak wygląda twój pokój podczas okresu świątecznego?

  1. Kiedy zaczynasz przygotowania do Bożego Narodzenia?
    Przygotowania zaczynam już na początku grudnia, w szczególności te zakupowe. Nie lubię niczego kupować na ostatni moment, czy to ryb, czy to prezentów. Na początku grudnia robię też już pierogi, które potem czekają na święta zamrożone, a które to wszyscy w rodzinie bardzo lubią.
  2. Posiadasz kalendarz adwentowy?
    Niestety nie, kiedyś jak byłam mała, zawsze miałam ten z czekoladkami, teraz takie dzieciom dajemy, ale sama nie posiadam :(
  3. Jakie są Twoje ulubione filmy świąteczne?
    Wszystkie te z Mikołajem w roli głównej. Zima i święta sprzyjają oglądaniu kina rodzinnego i takie bardzo lubię :)
  4. Czy masz jakieś wesołe wspomnienia świąteczne?
    Wiele ich mam, ale te najlepsze są na pewno z czasów mojego dzieciństwa, kiedy to gwiazdka byłą nie lada wydarzeniem, kiedy to w końcu dostawało się czekoladę i mandarynki pod choinkę, śpiewało się wspólnie kolędy. Żałuję trochę, że te czasy minęły, że teraz jest wszystko tak łatwo dostępne a gwiazdka zaczyna kojarzyć się z przepychem jeśli idzie o prezenty.
  5. Jak wygląda Boże Narodzenie w Twoim domu?
    Gwarnie. Zjeżdża się cała rodzina, wprawdzie nie ma 12 potraw, ale i tak jest bardzo smacznie. Do tego w końcu jest czas by wspólnie posiedzieć, pogadać, odpocząć, by z sobą pobyć.
  6. Co najbardziej lubisz w Świętach Bożego Narodzenia?
    Śnieg!!! Dla mnie święta bez śniegu to nie święta! Ja w ogóle bardzo lubię zimę i kocham białe szaleństwo!
  7. Czy masz jakieś tradycje świąteczne?
    Nie ma ich zbyt wiele, kiedyś jak żuła jeszcze babcia to bardziej się ich w domu przestrzegało, ale do tradycji na pewno możemy zaliczyć dzielenie się opłatkiem, zawsze jest sianko pod obrusem, i wolne miejsce dla wędrowca, wypatrywanie pierwszej gwiazdy, no i przychodzi oczywiście Gwiazdor :)
  8. Jakie są Twoje ulubione piosenki świąteczne?
    Moja ulubiona piosenka to DeSu Ko wie czy za rogiem …
  9. Jaką będziesz mieć choinkę w tym roku?
    W tym roku niestety sztuczną, w zeszłym roku ją zakupiliśmy, ale uwielbiałam, gdy stało u nas prawdziwe drzewko, i ten zapach :)
  10. Jaki jest twój ulubiony zapach świąteczny?
    Piernikowy i choinkowy :)
  11. Jaki kolor lampeczek choinkowych lubisz najbardziej?
    Czerwone :)
  12. Odliczasz dni do świąt?
    Tak, bojąc się że mi na wszystko czasu nie starczy :)
  13. Ulubiony zimowy lakier do paznokci?
    Biały.
  14. Ulubiony zimowy napój?
    Gorąca czekolada
  15. Jak wygląda twój pokój podczas okresu świątecznego?
    Świątecznie, jest przystrojony bombkami i gałązkami :)

A do dalszej zabawy zapraszam: Książkowe zauroczenie , Miłośniczka Książek , Agnesto , Kinga , Sylwuch i Natalia Tw :)

wtorek, 11 grudnia 2012

Biała jak mleko, czerwona jak krew – Alessandro D'Avenia


Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 309
Źródło: Biblioteczka własna


Zastawialiście się kiedyś nad znaczeniem kolorów w naszym życiu? W końcu nie tylko przedmioty mają barwy, ale uczucia, nasza dusza, charakter. Mnie najlepiej określają dwa kolory: czerwony i zielony, i podobnie jak bohater książki nie lubię białego. A dlaczego?

Biel jest kolorem, którego nie znoszę – nie ma granic. Białe plamy na mapie, białe noce, biały wiersz, wywiesić białą flagę, dostać białej gorączki … Właściwie biel nie jest kolorem. Jest niczym. Podobnie jak cisza, czyli nic bez słów i bez muzyki. W ciszy – w bieli

Leo to młody chłopak, na pozór całkiem zwyczajny, jednak jest w nim coś niezwykłego. Jego świat to świat kolorów, to nimi określa uczucia jakie nim kierują. I choć ma dopiero zaledwie szesnaście lat, choć ma jak każdy nastolatek wiele pomysłów, a czas dzieli między przyjaciół, to przyjdzie mu zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość.

Beatrice – piękna rudowłosa dziewczyna, o cerze białej jak mleko. To w niej zakochuje się Leo, i to dla niej jest w stanie zrobić wszystko, by jego miłość przetrwała. Bo niestety Beatrice jest chora, ma białaczkę, i wszystko wskazuje, że nie zostało już jej wiele czasu. To trudna sytuacja dla tak młodego chłopaka, o trochę nieposkromionym charakterze, któremu przetrwać pomaga Silvia – tylko ona trwa przy nim i rozumie co czuje.

Jakiś czas temu obiecałam sobie, że na razie dam sobie spokój z książkami młodzieżowymi i choć z reguły to mi się udaje, to jednak do tej książki coś mnie bardzo ciągnęło. Może to wina tych wszystkich zachwalających opinii, a może jej włoski charakter. Muszę się przyznać, że do tej pory jakoś na bakier byłam z włoską literaturą, i niestety wiele traciłam. Dzięki autorowi mam ochotę na więcej włoskiego klimatu i więcej takich książek.

„Biała jak mleko, czerwona jak krew” to rodzaj pamiętnika, pisanego przez młodego chłopaka, który opisuje w nim swoje uczucia, obawy, swój strach i gniew. Możemy patrzeć jak rodzi się uczucie, jak ono się rozwija, aż w końcu czym ono naprawdę jest. Jak wiele jesteśmy w stanie zrobić dla kochanej osoby. Ale książka ta to nie tylko Leo, to też Silvia, rodzice, czy nauczyciele. Autor pokazuje nam jak wiele naszych decyzji zależy od innych, od wsparcia, od ciągłego tłumaczenia, czy czasem małego pokierowania. Należy pamiętać, że nigdy nie wolno nikogo skreślać, że czasem na pierwszy rzut oka nie wszystko widać, i można bardzo się pomylić.

Alessandro D'Avenia napisał bardzo mądrą i wzruszającą książkę, to współczesne Love story. Nie spodziewałam się, że książka tak mnie pochłonie, że będę kibicować Leo w odkrywaniu prawdziwego uczucia, w poznawaniu prawdziwej miłości. I te kolory, które nas otaczają, które mówią nam o świecie. Polecam!!!

sobota, 8 grudnia 2012

Chemia śmierci – Simon Beckett

 
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 383
Źródło: Biblioteczka własna


„Chemię śmierci” nabyłam już bardzo dawno temu, kiedy modny był motyw bohatera antropologa, no i byłam bardzo ciekawa opisu z okładki: „Już po trzydziestu sekundach przechodzi cię dreszcz. Po minucie masz serce w gardle. A kiedy kończysz czytać, dziękujesz Bogu, że to tylko powieść.” I chociaż niesamowicie ciekawiła mnie ta książka, to jakoś tak wyszło, że zaczęłam się wciągać w książki Kathy Reichs, a ta przeleżała na półce aż do teraz.

Doktor David Hunter dosyć w życiu przeszedł, stracił żonę i córkę, stracił sens życia. By odciąć się od starego życia, by nie musieć codziennie patrzeć na rzeczy, które przypominają mu o wielkiej stracie i bólu, postanawia przenieść się na wieść, i wieść życie wiejskiego doktora. Początkowo miał tylko zastępować starego doktora, który miał wypadek, jednak z czasem okazuje się, że Davidowi odpowiada życie na prowincji, do czasu aż dwóch chłopców znajduje zwłoki kobiety, którym ktoś doprawił skrzydła.

Nie mija wiele czasu, kiedy ginie kolejna kobieta, a doktor David jest proszony o pilną konsultację. Do tej pory świetnie udawało mu się ukryć, że przed laty był wybitnym specjalistą od antropologii sądowej. Teraz sam bierze pośredni udział w śledztwie, badając zwłoki kobiet, które jak wszystko wskazuje, wiele przed śmiercią przeszły. Czasu jest co raz mniej, a wkrótce zostaje porwana kolejna kobieta. Czy w tak małej społeczności uda się znaleźć mordercę, okrutnego i bestialskiego zwyrodnialca?

Wracając do opisu z okładki, muszę przyznać, że częściowo się on sprawdził, jednak „serca w gardle” niestety nie miałam. I to nie dla tego, że książka jest słaba, tylko oczytałam się już z temat zwłok i rozkładu i nie robi to już na mnie takie wrażenia. Ale muszę przyznać, że książka jest bardzo dobra!

Simon Beckett potrafi zainteresować czytelnika, wprowadzić go w temat, potem leciutko uśpić czujność, by na koniec pokazać na co go stać. Fabula jest niewątpliwie świetnie skonstruowana, do tego zakończenie – zaskoczona byłam bardzo! Na początku wspominałam też, że odłożyłam go ze względu na Kethy Reichs, ale żałuję, jak dla mnie jej książki są słabe w porównaniu z tą, pani Reichs za dużą rolę przykładała do swoich badań i za dużo siebie do nich wkładała. Tu rola pana doktora jest całkiem spora, ale nie robi on z siebie niezastąpionego człowieka.

„Chemia śmierci” to świetny thriller, który trzyma w napięciu do ostatniej strony, który pokazuje, jak bardzo może być pokręcona psychika ludzka, jak bardzo można być chorym. Polecam książkę wszystkim tym, którzy nie mieli okazji jeszcze poznać twórczości Simona Becketta, warto, naprawdę warto! A na mnie na szczęście czeka już kolejna jego książka – Zapisane w kościach!

Baza recenzji Syndykatu ZwB


czwartek, 6 grudnia 2012

Emma i ja – Elizabeth Flock


Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 384
Źródło: Biblioteczka własna


Końcówka listopada zleciała mi na dość ciężkiej literaturze, jakoś tak wyszło, że przyszła mi ochota na trudne tematy, na dreszczyk emocji, na dużą dawkę adrenaliny. To chyba ta ponura pogoda tak na mnie wpływa, i dlatego grudzień również zaczął się kolejną pozycją, która prowadzi nas przez mroczny świat przemocy, agresji, niezrozumienia.

Carrie Parker to zwykła dziewczynka, tak jak inne ośmioletnie dzieci chodzi do szkoły, uwielbia się bawić, marzyć. Choć z czasem to ostatnie przychodzi jej z co raz większym trudem. Kiedyś jej rodzina była pełna i szczęśliwa, miała dwoje kochających rodziców, comiesięczne wypady z ojcem na oranżadę. Niestety wszystko zmieniło się kiedy ktoś zabił jej ojca. Wtedy rządy w domu przejął ojczym, który z czasem co raz bardziej chciał pokazać, kto tu rządzi. Matka też się zmieniła, i wcale nie chce bronić malej Emm przed atakami Richarda. Obie dziewczynki w końcu są u kresu sił psychicznych i wszystko wskazuje, że lada moment może dojść do prawdziwej tragedii.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Elizabeth Flock i muszę przyznać, że nie zwykle udane. Wiele dobrego słyszałam o jej książkach, ale tego się nie spodziewałam. Jestem zaskoczona na maksa. Już od samego początku zostajemy wprowadzeni w brutalny świat dwóch małych dziewczynek, poznajemy ich życie tu i teraz, oraz to jak było kiedyś, kiedy żył ojciec. Jednak nic nie trwa wiecznie, a teraźniejszość zaczyna przytłaczać. Autorka potrafi oddziaływać na emocje i wyobraźnię, były momenty, że miałam ochotę płakać nad losem dziewczynek, że było mi ich strasznie żal. Jednak jak się z czasem okaże, nie wszystko co widzimy, czy słyszymy, jest takie jak w rzeczywistości.

„Emma i ja” to niesamowicie smutna historia, opowiedziana przez małą dziewczynkę. To historia trudnego dzieciństwa, agresji domowej, aż wreszcie choroby. Autorka porusza naprawdę trudny temat i gdy wydaje nam się, że nic nie jest w stanie nas zaskoczyć, to wtedy pada prawdziwa bomba. Autorka wywraca cały świat o trzysta sześćdziesiąt stopni!!! Pewnie długo siedziałam z rozdziawioną buzią, ale dawno żadna książka tak mnie nie zaskoczyła!!

Polecam książkę Elizabeth Flock, nie bez powodu trafiła ona na listę bestselerów New York Timesa!!!

wtorek, 4 grudnia 2012

KONKURS + małe natchneinie :)

Witam wszystkich bardzo zimowo! Dziś spadł pierwszy śnieg w Bydgoszczy, przez co w końcu czuć zimę i zbliżające się święta, a w związku z tym postanowiłam zorganizować konkurs.

Do wygrania jest:
1. książka + zakładka,
2. zakładka
 jeśli książkę ktoś już posiada a ma ochotę na świąteczną zakładkę, może zgłosić się po samą zakładkę ;)
Dwa lata temu na święta wygrałam książkę "Stokrotki w śniegu" R. Evansa, a dziś sama chcę się podzielić tą książką i komuś w tym roku sprawić miłą niespodziankę.
1.
I dla osób, które książkę już mają, taka oto zakładka:
2.
Obie zakładki sama robiłam, ale o tym za chwilę, a teraz Regulamin konkursu:
Regulamin konkursu:
  1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga Książka jest życiem naszych czasów ...
  2. Konkurs trwa od 4 grudnia do 15 grudnia 2012 (do godziny 23.59).
  3. Wyniki zostaną ogłoszone na blogu do siedmiu dni roboczych od zakończenia konkursu.
  4. Zwycięzca jest zobowiązany wysłać maila z danymi adresowymi na adres babel.smok@gmail.com w ciągu trzech dni od momentu ogłoszenia wyników. Po tym terminie nastąpi wybór nowego zwycięzcy.
  5. Sponsorem nagrody, a więc raz czytanego egzemplarza książki "Stokrotki w śniegu" R. Evansa jest autorka bloga toska82.
  6. Nagroda nie podlega wymianie na ekwiwalent pieniężny.
  7. Aby wziąć udział w konkursie należy w komentarzu pod tym postem podać czy interesuje was książka z zakładką czy sama zakładka, oraz w kilku zdaniach odpowiedzieć na pytanie: Czy u was w domu, podczas Świąt Bożego Narodzenia nadal przywiązuję się wagę do tradycji, czy rodzinnie śpiewa się kolędy, czy czuć ducha świat?
  8. W konkursie mogą wziąć udział jedynie osoby posiadające adres korespondencyjny w Polsce oraz prowadzące blog (o dowolnej tematyce).
  9. Osoba biorąca udział w konkursie musi być obserwatorem bloga Książka jest życiem naszych czasów ... .
  10. Nie jest wymagane umieszczenie na blogu banerka promującego konkurs przez uczestnika.
  11. Zwycięzcą konkursu zostanie osoba, której wypowiedź najbardziej przypadnie do gustu autorce bloga Książka jest życiem naszych czasów ... Decyzja o ogłoszeniu zwycięzcy jest całkowicie subiektywna.
  12. Prawo do składania reklamacji w zakresie niezgodności przeprowadzenia konkursu z Regulaminem, służy każdemu uczestnikowi w ciągu trzech dni od daty wyłonienia jego laureatów. Należy je zgłaszać w formie e-maila na adres: babel.smok@gmail.com

A teraz już po za konkursem, tak dziś wyglądało moje natchnienie:



Uwielbiam robić zakładki ;) Podobają się wam?


niedziela, 2 grudnia 2012

Feng Shui dla umysłu – dr Michael Bohne


Rok wdania: 2012
Liczba stron: 223
Źródło: Biblioteczka własna


Człowiek uczy się całe życie, kształci go szkoła, rodzice, otoczenie. Z każdej strony jesteśmy bombardowani różnymi informacjami, rodzice wpajają nam różne wzorce zachowania, znajomi zupełnie inne. Ale co zrobić gdy jesteśmy przeładowani, gdy nasza głowa jest zaśmiecona, szczególnie złymi wspomnieniami, gdy nie możemy się przełamać w robieniu czegoś, bo całe życie wpajano nam inne zachowanie. Nie wszystko co wynosimy z dzieciństwa, z rodzinnego domu, czy ze szkoły, jest dla nas dobre, niektóre wspomnienia mogą nas blokować.

Dr Michale Bohne jest specjalistą psychiatrii i psychoterapii, a także jednym z najbardziej znanych trenerów psychologii energetycznej w Niemczech. W swojej książce postanowił opowiedzieć nam o technice psychoterapeutycznej w psychologii energetycznej. Książa podzielona została na trzy części, z których dowiadujemy się na temat rupieci w naszej głowie, technik opukiwania i na koniec dostajemy instrukcję odrupiecania.

Feng Shui jest sztuką uporządkowania świata, dzięki któremu ludzie czują się dobrze i bezpiecznie. Niestety w naszym otoczeniu czasem pojawiają się blokady, które hamują przepływ energii. W medycynie chińskiej takie blokady usuwa się za pomocą akupunktury, ale my możemy też samemu się ich pozbyć za pomocą opukiwania meridianów, dzięki czemu sami możemy uwolnić się od emocjonalnych lub myślowych blokad.

Nikt nie lubi rupieci w swoim otoczeniu, i o ile łatwo jest je usunąć z naszego środowiska zewnętrznego, o tyle już z głowy trochę trudniej. Ale jeśli już zdecydujemy się usunąć nasze negatywne emocje za pomocą opukiwania, musimy przede wszystkim je zaktywizować, musimy się nastawić, że nic nie dzieje się błyskawicznie i że na wszystko potrzebny jest czas. Kiedy już się zdecydujemy możemy podążać różnymi drogami, aby uwolnić nasza głowę od obarczającego ją balastu.

„Feng Shui dla umysłu” to całkiem ciekawa książka. Na początku nie do końca wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać, ale książka w bardzo przystępny sposób, przekazuje nam wiedzę na temat tego, co zakłóca naszą energię, co powoduje, że boimy się publicznych wystąpień, czy egzaminów. Pokazuje w jaki sposób je rozpoznać oraz przede wszystkim się ich pozbyć. Wiele osób ma ten sam problem, a czasem wystarczy tylko trochę czasu, by nigdy już nie zmagać się ze strachem, który w nas się czai.

Tak więc jeśli i wy chcecie kontrolować własne emocje oraz uporządkować bałagan znajdujący się głowie, polecam wam książkę dr Bohne.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Studio Astropsychologii, za co serdecznie dziękuję!!!