„Moją podobiznę uwieczniono na desce farbami...
Widziałam obraz. Nie przypomina mnie. Patrzę na niego i widzę twarze matki i ojca. Wytężam słuch i słyszę ich głosy. Czuję ich miłość i cierpienie, i staję się znów świadkiem zbrodni, która związała ich ze sobą – a mnie z nimi.
Bowiem moja historia nie zaczyna się od narodzin, lecz od morderstwa...”
Widziałam obraz. Nie przypomina mnie. Patrzę na niego i widzę twarze matki i ojca. Wytężam słuch i słyszę ich głosy. Czuję ich miłość i cierpienie, i staję się znów świadkiem zbrodni, która związała ich ze sobą – a mnie z nimi.
Bowiem moja historia nie zaczyna się od narodzin, lecz od morderstwa...”
Florencja schyłku XV wieku. Zażarta walka polityczna między dwoma potężnymi rodami – żądnych władzy Pazzich i usiłujących utrzymać swe wpływy Medyceuszy – to zarazem konflikt pomiędzy bujnie rozkwitającym życiem doczesnym i sztuką renesansową a ascetycznym życiem religijnym. To także historia tajemnicy wielkiego Leonarda, skrywanej miłości, krwawej zemsty i haniebnej zbrodni, które odciskają piętno na życiu następnych pokoleń – Mony Lizy, córki bogatego kupca, i jej ukochanego ze znienawidzonego rodu.
Ciężko mi się czytało, początek był tak zagmatwany i nudny, że już mnie kusiło by sobie darować czytanie. Ogolnie historia bardzo ciekawa, ale czegoś tej książce i historii zabrakło (albo ja się przejadłam już tego typu powieściami). Nie wiem czy bym poleciła tą pozycję :/
poniedziałek, 26 maja 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz