niedziela, 21 sierpnia 2011

W pajęczynie życia – Lucy Moud Montgomery



Wydawnictwo: Graf
Rok wydania: 1992
Liczba stron: 250
Źródło: Biblioteczka siostry


Tak jak już wcześniej pisałam, mam zamiar zapoznać się lepiej z twórczością Lucy Moud Montgomery, w zeszłym miesiącu czytałam „Dziewczę z sadu” a tym razem padło na książkę „W pajęczynie życia”.

„Z pewnego punktu widzenia dzban był własnością ciotki Becky Dark, z domu Rebeki Penhallow. Jeśli już o tym mowa, to żony Darków były przeważnie z domu Penhallow, a większość żon Penhallowów – z domu Dark, nie licząc pewnej liczby pań Dark i żon  Penhallowów z domu Penhallow. W obrębie trzech pokoleń sześćdziesiąt osób z klanu Darków weszło w związek małżeński z takąż liczbą Penhallowów.”

I tak to się zaczęło, ciotka Becky, wiedząc, że niebawem przyjdzie jej umrzeć – broń boże jakieś tam „zejść z tego świata” czy coś podobnego, postanowiła na sam koniec podręczyć swoją rodzinę. Zwołała ostatnie u siebie zebranie klanu, by powiedzieć, co komu przypadnie, po jej śmierci. Jednak zanim przedstawiła swój testament, z wielką przyjemnością poznęcała się nad rodziną, by na koniec stwierdzić, że i tak przez najbliższy rok będzie tajemnicą, to, kto otrzyma jej dzban. A tylko on interesował wszystkich zebranych, to o niego byli gotowi się rzucić sobie do gardeł i cierpliwie znosić cięty język ciotki.
Jak powiedziała tak zrobiła, nie minęło wiele czasu, od zebrania i ciotka Becky zmarła, i zaczęła się kolejna historia, tym razem ostatnia, sławetnego dzbana.
Ciężki był początek, nie mogłam się w tym wszystkim odnaleźć, kto jest kim, co go łączy z pozostałymi, ale jak tylko przebrnęłam przez niego, to już nie mogłam się dalej oderwać od lektury. Muszę przyznać, że książka lepiej mi się podobała od poprzedniej, jest lekka i przyjemna, ale nie brakuje w niej ironii czy hipokryzji. Bohaterowie są bardzo wyraziści, i tak jednych się lubi, innych wprost nie cierpi. Historii miłosnych całkiem sporo, jednak to wątek małego Briana był dla mnie najbardziej emocjonujący i wzruszający.
Bigosowa napisała mi, że jest to najbardziej "dorosła" książka Montgomery i zgadzam się z tym stwierdzeniem, jak również cieszę się, że przeczytałam kolejną jej książkę, bo autora  ma niesamowity dar do przedstawiania historii rodzinnych. 
We wrześniu planuję przeczytać "Błękitny zamek" a następnie wezmę się za Emilkę :)
 

piątek, 19 sierpnia 2011

Nowe nabytki + konkurs

Zacznę od nowych zdobyczy, nie tylko książkowych
Pamiętacie serial "07 zgłoś się"? Ja chyba każdy odcinek znam na pamięć, uwielbiam porucznika Borewicza, i tak dziś trafiłam na książkę na podstawie serialu, wprawdzie tom 5, ale mam nadzieję, że uda mi się dostać wcześniejsze tomy :)
Dwie pozostałe książki to efekt wizyty w Matrasie.
To nowa seria dla dzieci, książeczka opowiadająca o życiu na farmie, plus zwierzątka (które swoją drogą są całkiem spore, nie jakieś tam miniaturki, łatwe do połknięcia). Mam nadzieję, że uda mi się uzbierać dla siostrzenicy całą serię :)

Pamiątki z wyprawy w nasze kochane Polskie góry :)

KONKURS
Dawno już nic nie organizowałam, a że obiecałam do wygrania zakładkę przeze mnie robioną, tak więc spełniam daną obietnicę. Dodatkiem do zakładki jest książka "Zła krew" Grzegorza Gortata, o której pisałam TU.


Chętnych zapraszam do pozostawienia śladu w komentarzu, z wyrażeniem chęci posiadania książki z zakładką. Jeśli macie ochotę, możecie też zamieścić informację o konkursie na swoich blogach.
Życzę powodzenia !!!
Ogłoszenie wyników 1 września po godzinie 20.00

środa, 17 sierpnia 2011

Arystokraci – Nora Roberts




Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: 2011
Liczba storn: 475
Źródło: Biblioteczka własna


Musiałam od razu zabrać się za tą książkę, jak tylko skończyłam czytać „Dziedzictwo”, wiedziałam, że nie spocznę, dopóki nie poznam dalszych losów członków Książęcej rodziny de Cordina. Byłam też niesamowicie ciekawa, jak potoczy się wątek Deboquea – odwiecznego wroga rodziny, przez którego wiele wycierpieli się jej członkowie. Ale chyba tak najbardziej byłam ciekawa samego księcia Bennetta, mężczyzny o łobuzerskim spojrzeniu, któremu, żadna kobieta się nie mogła oprzeć.
Tak jak poprzednio, tak i teraz, książka składa się z dwóch historii, dwóch niesamowitych powieści, od których wprost nie można się oderwać.
Beztroski książę.
Książę Bennett nic a nic się nie zmienił, nadal trafia na pierwsze strony gazet, prowadząc dość bogate życie towarzyskie. Nie ma takiej kobiety, która by mu się oparła, jego wdzięk, czar, przyciąga je jak magnes. A on sam, dość swobodnie podchodzi do życia, do roli jaką przyszło mu pełnić, choć sumienie wykonuje swoje obowiązki, to tak naprawdę to kobiety żądzą jego życiem. Jednak wszystko się zmienia, gdy do pałacu przybywa tajemnicza lady Hannah, na pierwszy rzut oka, ot taka zwykła szara myszka, która kompletnie nie zwraca uwagi na Jego Wysokość Bennetta, a któremu to nie daje spokoju. Rozpoczyna się gra, bo tym razem nic nie jest takie, jakim mogło się wydawać, a lady Hannah, udająca, kogoś kim nie jest, czy aby na pewno stoi po właściwej stronie?
Błękitna krew.
W drugiej części poznajemy Cemillę MacGee, najstarszą wnuczkę księcia Armanda, córkę Gabrielli, której życie podzielone jest między Cordinę a Amerykę, skąd pochodzi jej ojciec. I choć mogłoby się wydawać, że w Stanach będzie bardziej anonimowa, będzie jej się łatwiej żyło, to nic bardziej mylnego. Amerykańska prasa nie daje jej spokoju, brukowce czerpią kolosalne zyski, na niekoniecznie prawdziwych informacjach z życia księżniczki, której to, życie na świeczniku daje się mocno we znaki. Camilla w tajemnicy przed rodziną, pakuje się i wyrusza w samotna podróż, z dala od wścibskich reporterów i  całej tej obłudny. Wszystko idzie zgodnie z planem do czasu, aż w pewną ulewę traci ona kontrolę nad samochodem i wpada do rowu, gdzieś w środku głuszy.  Z opresji ratuje ją dość gburowaty ale niesamowicie przystojny archeolog – Deleney Caine. Od tej pory Camille przestaje być księżniczką a zaczyna życie zwyczajnej dziewczyny, która dla zachowania pozorów jest w stanie nawet sprzątać mieszkanie nieznajomego. Jednak co się stanie, gdy cała prawda wyjdzie na jaw, gdy ten irytujący a jednocześnie niesamowicie mądry i interesujący Deleney dowie się całej prawdy?
Trochę mi szkoda, że to już koniec, że autorka nie napisała więcej książek o rodzinie de Cordina. Mogłaby z tego wyjść naprawdę dobra saga. Ja jak tylko wzięłam tę książkę do ręki, to wiedziałam, że przepadnę na dobre, i choć sądziłam początkowo, że pierwsza powieść bardziej mnie zainteresuję, to druga była zdecydowanie lepsza, mniej bajkowa, i ogólnie różniąca się od pozostałych. Trochę się bałam, czy autorka nie popadnie w rutynę i wszystkie historie nie będą do siebie podobne, na szczęście te obawy się nie spełniły.
Nora Roberts ma naprawdę niesamowity dar do tworzenia historii rodzinnych, w których nie brakuje intryg i namiętności. Ja jako wielka fanka, jeszcze nigdy nie zawiodłam się na jej twórczości i wiem, że każda kolejna książka, każde kolejne spotkanie z bohaterami jej powieści, pozwoli mi całkowicie zatracić się i oderwać od codziennego życia. Bo to nie są zwykłe romanse, kto czytał choć jedną książkę Nory Roberts ten wie.
Jeśli macie ochotę na niezapomniane chwile, na poznanie wyjątkowych ludzi z Książęcego rodu de Cordina, to koniecznie musicie zapoznać się z tą książką. Życie w pałacu wcale nie jest takie bajkowe, jakim mogłoby się wydawać, ale o tym musicie się już sami przekonać :)
Ocena 9/10

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira, za co serdecznie dziękuję !!!

wtorek, 16 sierpnia 2011

Przepis na torcik orzechowo-bezowy (czyli jak zrealizować marzenia) – Agnieszka Forland

Książka wyłącznie dla kobiet oraz mężczyzn, którzy potrafią gotować.

Znacie Panią Agnieszkę Forland? Ja do tej pory, przyznam się szczerze, że nigdy o niej nie słyszałam, a jest ona znana jako Tarocistka Agnieszka. Nie interesowałam się tarotem, czy szczęśliwymi numerami, a jednak jak każdy szukałam (bardziej świadomie lub mniej) najlepszej drogi do szczęścia, do spełnienia własnych pragnień, tych dużych i tych mniejszych.
Pani Agnieszka „zawsze marzyła o wydaniu książki, która byłaby cennym źródłem motywacji dla innych” – jej marzenie się spełniło, a co takiego my znajdziemy w tej książce, czy faktycznie jest ona pomocna w życiu? Czy po jej przeczytaniu i nasze marzenia się spełnią?
„Przepis na torcik orzechowo-bezowy” to pierwszy poradnik jaki udało mi się przeczytać. Do tej pory jakoś niechętnie podchodziłam do tego typu książek, a jednak ta książka jest inna od wszystkich. Autorka krok po kroku prowadzi nas przez etap pieczenia owego tytułowego torciku, poczynając od poznania własnej kuchni, dobrego przepisu,  poprzez odpowiednie przygotowanie ciasta, by na koniec pokazać jak w rzeczywistości łatwo osiągnąć sukces i się nim delektować. Jednak samo pieczenie to tylko przykrywa do czegoś innego, czegoś o wiele ważniejszego. Nasze życie jest jak ten torcik, a to czy będzie on piękny i  będzie dobrze smakował, zależy tylko od nas.
W książce tej autora zawarła wiele spostrzeżeń i przemyśleń dotyczących zarówno samego pieczenia, ale przede wszystkim życia. Bo tak jak w kuchni, tak i w naszym codziennym życiu, wszystko co robimy, robimy zgodnie z jakimiś założeniami, a to czy uda nam się osiągnąć sukces zależy od wielu czynników – dobrego planu (przepisu), czasu mu poświęconego (czasu pieczenia).
Myślę, że to całkiem ciekawy pomysł, połączyć gotowanie z życiem. W książce tej znajdziemy wiele „przepysznych” rzeczy, od przepisów „z dżinsowego zeszytu”, po bardzo fajne historyjki z morałem. Nie brakuje też ciekawych cytatów, notatek, przemyśleń o afirmacjach. Cała książka, nie tylko treść, jest naprawdę atrakcyjna, samo wydanie już może poprawić nam nastrój.  To połączenie różu z białym, piękne motywy na kartkach, a cała treść przedstawiona bardzo przejrzyście, z wyraźnym zaznaczeniem najważniejszych rzeczy.
Muszę też wspomnieć o segregatorze, ze specjalnymi kartkami, które mają nam ułatwić nasze „gotowanie”, który to jest podzielony na poszczególne etapy, by łatwiej było nam założyć cele i je realizować. Wystarczy wziąć długopis do ręki i spisać, wszystko co tylko przyjdzie nam do głowy.
Pani Agnieszka Forland pokazała mi jak w prosty sposób zmienić swoje życie, jak dążyć do upragnionego celu, jak likwidować przeszkody, a przede wszystkim jak się nie poddawać. Grunt to pozytywne nastawienie i dobry plan :)

Zapraszam was na stronę Pani Agnieszki --> TU

A ja czekam na kolejną książkę z serii przygód „Torcikowej Mistrzyni

niedziela, 14 sierpnia 2011

Dziedzictwo – Nora Roberts




Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 427
Źródło: Biblioteczka własna


Pamiętam, jak byłam mała, jak marzyłam by być księżniczką. Sukienki, korona z papieru i za duże buty mamy, żeby wyglądać elegancko. Ehh zresztą, która z nas nie marzyła o tak bajkowym życiu, pałacowych komnatach pełnych bogactwa, służbie gotowej spełnić nasze największe zachcianki i wyczekiwaniu na księcia na białym koniu. Już taka nasza natura ludzka, że marzymy o tym czego nie mamy.
Jednak życie nie jest wcale takie łatwe, o czym najlepiej wie Księżniczka Gabriella de Cordina oraz jej rodzeństwo, a o czym my możemy się przekonać czytając „Dziedzictwo” Nory Roberts. W książce tej znajdziemy dwie niesamowicie wciągające historie, prawdziwego rodu książęcego, panującego w Europie, w małym ale prześlicznym państewku, zwanym Cordina.
Księżniczka i tajny agent.
Życie w książęcej rodzinie czasem daje się wszystkim we znaki, i gdy tylko nadchodzi trudny dzień, gdy Gabriella ma już naprawdę dosyć swoich obowiązków, jedyne wytchnienie daje jej przejażdżka do oazy spokoju, na jej ukochaną farmę. Niestety okazuje się, że i tam nie jest zbyt bezpieczna i pomimo licznej ochrony, zostaje ona uprowadzona. Porywacze za życie Gabrielli, żądają dużej sumy pieniędzy oraz uwolnienia jednego z więźniów osadzonych  w Cordinie. Książę Armand jest gotowy zrobić wszystko, by odzyskać ukochaną córkę a z drugiej strony, jako głowa państwa nie może ulec szantażyście. Na szczęście księżniczka ucieka porywaczom, a jedyny problem stanowi jej pamięć. Nie pamięta nic, kim jest, dlaczego znalazła się w szpitalu ani co się wydarzyło. Nadal zagraża jej duże niebezpieczeństwo, chyba że uda jej się przypomnieć, co takiego wydarzyło się tego feralnego dnia na farmie. Jednak do tego czasu, aż Gabriella nie odzyska pamięci, jej ojciec przydziela jej prywatną ochronę w postaci nonszalanckiego Amerykanina Reva MacGee.  Ten agent jest w stanie poradzić sobie z największymi zbrodniarzami, z największymi spiskami, jednak jest całkowicie bezbronny wobec Waszej Wysokości Gabrielli de Cordina.
Książę i artystka.
Książę Aleksander, brat Gabrielli, już od małego był inaczej traktowany i wychowywany. Jako najstarszy syn Armanda, od samego początku był świadom swojej roli, świadom obowiązków, związanych dziedziczeniem tronu. Bo choć Cordina idzie z biegiem postępu, choć zaczęła dopuszczać kobiety do urzędniczych stanowisk, to jednak korona przechodzi zawsze z rąk ojca na syna. I tak Aleksander od małego był uczony tego, jak mądrze zarządzać państwem, być odpowiedzialnym i sumiennym, nie ulegać emocją. Nie zaznał on beztroskiego dzieciństwa, przez co wydaje się być strasznie apodyktyczny i irytujący. Jednak los chcąc mu wynagrodzić te wszystkie zabrane radości, zsyła na jego drogę Eve Hamilton, która nieźle namiesza w życiu księcia i przyszłego władcy Cordiny, a być może w końcu pokaże mu, że mimo tylu obowiązków, można też czasem zapomnieć o troskach i dobrze się bawić.
Nie wiem czemu sięgając po tą książkę, myślałam, że to powieść historyczna. Okazało się, że Nora Roberts, akcję książki umieściła w czasach współczesnych, a przez to tym bardziej dla mnie interesujących. Ale nie tylko akcja w tej książce jest ciekawa, bo sami bohaterowie są dość niezwykli. Gabriella, której wprost nie da się nie lubić, która jest osobą bardzo mądrą i wrażliwą a jednocześnie nie brakuje jej poczucia humoru i ciętego języka . I Aleksander, choć na początku nie pałałam do niego wielką sympatią, to jednak okazał się prawdziwym rycerzem na białym koniu, i choć na pozór wydawał się dość oschłym człowiekiem, to przy bliższym poznaniu wiele zyskiwał. A sama Cordina – jest wprost przecudowna, aż chciałoby się tam żyć. To małe księstwo, „gdzie powietrze uwodzi świeżością, a błękitne morze jest na wyciągnięcie ręki”, a pałac „jawi się jako rzeczywistość z pięknej baśni. Wzniesiono go z białego kamienia, ozdabiając niezliczoną liczbą skrzydeł, tarasów i wieżyczek. ... Górował nad stolicą niczym jej stróż i błogosławieństwo.”
Nora Roberts stworzyła niesamowitą historię o magicznym miejscu. Ja z wielką przyjemnością przechadzałam się w raz z bohaterami po pałacowych alejkach, brałam udział w wielkim balu czy podejmowałam decyzje, godne książęcej mocy. Przekonałam się też, że nie wszystko, co widzimy lub słyszymy to prawda, a tam gdzie władza i pieniądze, tam też chciwość i zdrada. I tak o to mamy naprawdę dobry romans z intrygą w tle.
Polecam wszystkim tym, którzy chcą się przekonać, że życie jak w bajce, w cale nie jest takie proste, choć nie ukrywam, bardzo ciekawe :)
Ocena: 8,5/10

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira, za co serdecznie dziękuję !!!

wtorek, 9 sierpnia 2011

Mini stosik + zakładki

Na początek takie oto nabytki udało mi się przygarnąć :)
  1. Przepis na torcik orzechowo - bezowy (czyli jak zrealizować marzenia) - Agnieszka Forland + segregator (to prezent od autorki za który serdecznie dziękuję)
  2. W pajęczynie życia - L.M. Montgomery - jako, że ostatnio postanowiłam nadrobić z twórczością tej pisarki, i raz w miesiącu coś z jej książek przeczytać :)
  3. Arystokraci - Nora Roberts - od wydawnictwa Mira
  4. Dziedzictwo - Nora Roberts - od wydawnictwa Mira
  5. Zaręczyny we Florencji - Teresa Southwick - od wydawnictwa Harlequin
  6. Niechciana miłość - Anna DePalo - od wydawnictwa Harlequin
Za wszytskie książki serdecznie dziękuję !!!

A jako, że ostatnio miałam troszkę wolnego czasu, to stworzyłam takie oto nowe zakładki :)

niedziela, 7 sierpnia 2011

Śmierć letnią porą – Mons Kallentoft

RECENZJA BIERZE UDZIAŁ W KONKURSIE ZORGANIZOWANYM PRZEZ SERWIS ZBRODNIA W BIBLIOTECE

 
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 432
Źródło: Biblioteczka własna


W tym roku lato nas nie rozpieszcza, tydzień ładnej, słonecznej pogody, by dwa kolejne tygodnie padało i było zimno. Niezbyt wymarzona aura na wakacje, biorąc pod uwagę, że to co najbardziej kocham, to długie kąpiele w jeziorze, czy spływy kajakowe.  Ale cóż zrobić, gdy się nie ma co się lubi, to nie pozostaje nic innego, jak chociaż poczytać o pięknej słonecznej pogodzie, i o mieszkańcach rozpływających się w miejskim skwarze :)
O tak, mieszkańcy Linkopingu mają na co narzekać, tak gorącego lata nie pamiętają nawet najstarsi mieszkańcy. „Miasto jest spocone, za dnia barwi je matowa sepia, blada zieleń i szarość. ... pozostali tylko ci, co muszą pracować”. I tak komisarz Malin Fors zostaje na posterunku, by czyhać na zło, czające się w tym sennym od upału mieście. A jest czego strzec, bo ktoś tym razem poluje na młode dziewczyny.
Malin Fors, czuje, że coś wisi w powietrzu, że coś złego niebawem się wydarzy. I tak, pewnego dnia odbiera telefon z informacją, że w miejskim parku znaleziono nagą i zgwałcona nastolatkę. Dziewczyna żyje ale zupełnie nic nie pamięta, ani co się stało, ani kto jej to zrobił. Niestety parę dni później przy plaży nad jeziorem zostaje znaleziona kolejna ofiara, tym razem martwa.
„Pod folią wyszorowana twarz dziewczynki, jej ciało nagie, równie białe jak buzia, teraz niemal całkowicie odsłonięta, także wyszorowane, z tyłu głowy rozległa otwarta rana, duże jak spodki rany na rękach, na korpusie, udach, umyte i jakby delikatnie oporządzane na krawędziach, niczym ukochane niebiesko-czarne kwietniki, o które zadbano z czułością.”
Malin Fors musi się spieszyć, musi jak najszybciej dotrzeć do prawdy, zanim zginie kolejna dziewczyna. To lato nie wróży nic dobrego, upał w którym nie da się myśleć, a zło przybiera co raz to bardziej straszliwą formę. Czas w końcu położyć temu kres, czas powstrzymać mordercę i falę zbrodni, jakiej to miasto jeszcze nie widziało. Zaczyna się wyścig z czasem.
To moje drugie spotkanie z twórczością Monsa Kallentofta, i jak poprzednio, bardzo udane. Tym razem wiedziałam czego mogę się spodziewać i się nie zawiodłam. Autor kolejny raz stworzył niesamowita książkę, historię, od której wprost nie można się oderwać. Uwielbiam ten mroczny klimat, w którym nie brakuje tajemnic, gdzie akcja choć początkowo powoli się rozwija, to jednak ma bardzo mocne zakończenie.  Mons Kallentoft nie skupia się tylko na samym śledztwie, ale daje nam też obraz społeczeństwa, dzięki czemu łatwiej jest nam zrozumieć pewne rzeczy, czy zachowania. I kolejny raz daje nam usłyszeć głos z zaświatów, bardzo wstrząsający i emocjonalny.
Co raz lepiej też poznajemy Malin, Zekego czy Svena. Nabierają oni co raz bardziej ludzkich cech, bo chociażby sama Malin, nie jest jakimś super bohaterem, popełnia błędy jak każdy, martwi się o córkę czy o swoje życzcie uczuciowe. Jest to postać której wprost nie da się nie lubić – „Spięta, ale sympatyczna, uznawana za błyskotliwą komisarz kryminalną. Zdystansowana, odprężająca się po kilku kieliszkach wina.”
Ludzie z natury nie są źli, to przeszłość ma na nas największy wpływ i to właśnie w przeszłości należy szukać prawdy. A jeśli macie ochotę na coś więcej niż sam kryminał, jeśli chcecie poczytać nie tylko o zbrodni, ale też o uprzedzeniach do osób homoseksualnych, niechęci do imigrantów, czy molestowaniu dzieci, to bardzo polecam wam tą książkę. „Śmierć letnią porą” to prawdziwe stadium ludzkich osobowości, gdzie oprócz zbrodni liczy się motyw.
Polecam !!!
Ocena 9,5/10

czwartek, 4 sierpnia 2011

Zło konieczne – Alex Kava

RECENZJA BIERZE UDZIAŁ W KONKURSIE ZORGANIZOWANYM PRZEZ SERWIS ZBRODNIA W BIBLIOTECE

 

Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: 2011
Liczba stron:528
Źródło: Biblioteczka własna


Zaufanie to emocja okazywana ludziom, przedmiotom a także instytucją. Obdarzamy nim osoby, którym wierzymy, że będą nam dobrze doradzać, które nas będą wspierać. Ale czy w dzisiejszych czasach ludzie tak łatwo sobie ufają? A dzieci, które bezgranicznie ufają rodzicom, a potem doznają z ich strony krzywd?. Co raz więcej się słyszy o wykorzystywaniu czy maltretowaniu właśnie tych najmłodszych, tych bezbronnych istot. Kościół, który karze nam wierzyć i zaufać Bogu, a przecież i tam zdarza się, że ludzi doznają krzywd. Księża wykorzystując swój wizerunek, udając szlachetnych i dobrych, mówiąc  o miłości do bliźniego, nie raz wykorzystują dzieci w strasznych celach.
Agentka Maggie O’Dell, nigdy nie zapomniała strasznych zbrodni z udziałem księdza Kellera. I choć nigdy nie zostały mu udowodnione winy a on sam znikł, to jednak ona wiedziała, czuła, że to on stał za wykorzystywaniem, a następnie mordowaniem dzieci. Teraz znów wszystko do niej powraca. W wielu miejscach Ameryki zaczynają w tym samym prawie czasie ginąć katoliccy księdza, i choć początkowo wydaje się, że to czysty przypadek, to jednak Maggie wie, że coś się za tym kryje. Jako specjalistka od portretów psychologicznych, znów prowadzi dochodzenie,  a wszystko wskazuje, że zamordowani księża, molestowali ministrantów.  I znów powraca ksiądz Keller, proponując jej układ, że powie wszystko co wie o „pożeraczu grzechów”, w zamian za ochronę. Maggie ma niełatwe zadanie, a podjęcie współpracy właśnie z tym duchownym, to dla niej największe „zło konieczne”. Jednak „Dla młodych ludzi z forum internetowego ich zmowa to także zło konieczne. A grupa będzie istnieć, dopóki jej członkowie nie zrealizują celu”.
Alex Kava w swojej książce podjęła bardzo trudny temat, bo dotyczący molestowania dzieci. I tym razem nie przez rodziców czy najbliższych, ale przez księży. Kościół, jako instytucja, karze nam wierzyć i zaufać Bogu. To tam często udajemy się z naszymi problemami czy zmartwieniami, tam idziemy, gdy jest nam źle, gdy chcemy wierzyć w lepsze jutro. Jednak jak w każdej instytucji, tak i w kościele, zdarzają się ludzie egoistyczni, źli, a i w końcu pedofile. A wszystko to za zamkniętymi drzwiami,  i gdy tylko próbuje się coś udowodnić, to kościół szybko sprawę zamyka, przenosi księdza i udaje, jakby nic się nie stało.
Chciałabym powiedzieć, że książkę  czytało mi się szybko ale tak nie było. A to głównie ze względu na temat. A z drugiej strony uważam, że to chyba jedna z lepszych książek tej autorki, w której widać prawdzie emocje. Maggie O’Dell ukazana została z takiej strony i tak, że zobaczyłam w niej prawdziwego człowieka. Do tej pory zawsze była silna i pewna siebie a teraz jakby pokazała siebie samą, jej emocje, ból i bezsilność, za co należą się autorce duże brawa.
Nie jest to łatwa książka, ale polecam ją wszystkim tym, którzy chcą poznać prawdę i zobaczyć, że zło czai się nawet za murami kościoła.
Ocena:10/10