środa, 27 czerwca 2012

Księga kłamców – Mariusz Zielke



Wydawnictwo: Principium
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 480
Źródło: Biblioteczka własna


Pana Mariusza, a dokładniej jego twórczość, poznałam przy okazji książki „Wyrok”. Był to debiut autora, jak i troszeczkę mój, ponieważ pierwszy raz miałam okazje czytać thriller finansowy. Później przyszedł czas na kolejną książkę, „Wyspę dla dwojga”, która ponownie zrobiła na mnie wielkie wrażenie, i pokazała, że oprócz thrillerów finansowych autor czuje się równie dobrze w trochę innej tematyce, i nadal wspaniale prowokuje. Teraz kiedy pan Mariusz sprezentował mi „Księgę kłamców” byłam jej niesamowicie ciekawa, i chociaż wiedziałam czego mogę się spodziewać, to jednak zostałam ponownie zaskoczona i oszołomiona.

Wszystko zaczyna i kręci się wokół Anny, Anny Blum, znanej malarki niemieckiej. Jest ona osobą wyrafinowaną, ekscentryczną, jak to na malarkę przystało, uwielbia malować nago, stroni od ludzi, i kocha całą duszą i ciałem. Jednak musi się dzielić swoim ukochanym, który to jest dość dziwnym człowiekiem – pojawia się nagle znikąd i tak samo odchodzi, kłamiąc, że ma misje do spełnienia. A jednak Anna nie umie bez niego żyć, i gdy tylko pojawia się, wie, że zrobi dla niego wszystko, w końcu dla takiego kochanka warto poświęcić duszę.

Pewnego razu Anna wybiera się do kina, na seans, na którym będzie tylko ona i młodzi kochankowie. Ina i Bastian – ten seans, a właściwie wyjście z kina zmieni całe ich życie i nie tylko życie. Wracając do domu, poznają bliżej się z Anną, która całkowicie zauroczy Bastiana, która opowieściami przywoła z innego świata Asmodeusza i tak oto zacznie się gra, w której nie tylko nie ma reguł, w której wszystko jest kłamstwem i w której stawką jest życie.

Jak pisałam we wstępie, nie jest to moja pierwsza książka tego autora, a jednak po przeczytaniu nasuwa mi się na usta jedno wielkie WOW !!! No niby wiedziałam, na co stać autora, a jednak czegoś takiego się nie spodziewałam. Jestem zaskoczona i zauroczona, jestem pod wielkim wrażeniem talentu. Wymyślić coś takiego, to jest naprawdę sztuka, nieprzewidywalna sztuka!!!

Tak, bo w tej książce nic nie jest takie, jakim wydawać by się mogło, i jeśli ktoś myśli, że podczas czytania, wie co będzie dalej, to jest w wielkim błędzie. „Księga kłamców” to książka o miłości, ale przede wszystkim wielkiej namiętności, nie brakuje w niej erotyzmu, a wręcz autor pokazuje, że świat kręci się wokół seksu, czystego, często bez choćby odrobiny uczuć. Pan Mariusz w swojej najnowszej książce, oprócz miłości” łączy wiele elementów, powodując wielki zawrót głowy i kiedy nagle Siergiej wychodzi z telewizora, to wiemy, że kłamstwo dopiero się zaczyna. Wiemy, że nic nie wiemy, i że najlepsze przed nami. Walka demonów z ludźmi jest walką nierówną, jednak strój hokeisty plus kij z krążkami, daje szanse na wygraną.

Historia, mity, a przede wszystkim kłamstwo – jaki wpływ mają na współczesnego człowieka, czy w dzisiejszych czasach liczy się tylko seks? Czy ludzie są w stanie jeszcze wierzyć w dobro i zło, czy tak bardzo są zapatrzeni w siebie, że nie widzą niczego, poza własnymi przyjemnościami? Pan Mariusz Zielke w dość nietypowy, za to niezwykle interesujący sposób, pokazuje nam świat, ludzi, dobro i zło. Wszystko jest półprawdą, dusza ludzka istnieje, dopiero wtedy, gdy się kogoś kocha – dlatego warto czasem przystanąć na moment i się zastanowić, co tak naprawdę się w życiu liczy !

Panie Mariuszu, jest pan wielki, poproszę więcej takich książek !!!

czwartek, 21 czerwca 2012

Osioł w okularach – Dr Mirsakarim Norbekov + rozdawajka



Rok wydania: 2012
Liczba stron: 328
Źródło: Biblioteczka własna


„Osioł w okularach, czyli jak przejrzeć na oczy” – dosłownie i w przenośni :)
Już od bardzo dawna, chociaż nie od urodzenia, noszę okulary. Moja wada wzroku z roku na rok, co raz bardziej się pogłębia. Ale przecież nie wszyscy tak mają, inni całe życie mają doskonały wzrok, więc dlaczego ja, dlaczego co jakiś czas muszę zmieniać szkła na co raz mocniejsze?

Mirsakarim Norbekov to doktor psychologii, pedagogiki, filozofii medycyny. Jest on członkiem większości akademii naukowych i nauczycielem alternatywnych metod leczenia. Jego Instytut Uzdrawiania obejmuje dwieście placówek w samej Rosji, oraz kilkadziesiąt w innych krajach.  W swojej książce pokazuje nam jak łatwo i skutecznie można poprawić swój wzrok, jak w niezawodny sposób można pozbyć się jaskry, daltonizmu, astygmatyzmu, czy wielu innych chorób oczu. Ale też, pokazuje nam, że nie tylko oczy możemy sami uleczyć, że ważne jest by w pełni kontrolować swoje ciało, by pozbyć się większości chorób.

Na wstępie autor ostrzega, że nie jest to książka dla „ludzi bez poczucia humoru, pozbawionych optymizmu, nadmiernie obraźliwych, którzy nauczyli się uważać naukę za kłamliwą, .... , tych którzy zwolnili się z pracy, myślą o starości, .. a zwłaszcza dla okularników.”
Dr Mirsakarim ostrzega nas również, że nie raz nazwie nas idiotami czy debilami, jednak wszystko to ma konkretny cel. Wyznaje on zasadę, że łatwiej jest zmusić organizm do działania wzbudzając w nim agresję, niż kiedy będziemy chwaleni.  „kiedy obrzucam Cię psim łajnem, to zareagujesz błyskawicznie i tu na wątpliwości po prostu nie masz czasu”.

Po takim wstępie byłam jeszcze bardziej ciekawa metody autora, tego, co ma mi do przekazania. I tak stopniowo zostałam wprowadzona w stan, kiedy mogę w pełni panować nad własnym ciałem. Jednak nie jest to wszystko, aż tak bardzo proste, trzeba do tego przede wszystkim czasu i systematycznych ćwiczeń. Autor uświadamia nam, że wiele chorób bierze się z naszej głowy, wiele osób wręcz lubi być chorymi, lubi kiedy ich życie kręci się wokół choroby. Przecież każdy z nas zna chociaż jednego hipochondryka, osobę, która znam wszystkie choroby, osobę która sama się leczy, często twierdząc, co mi tam lekarz pomoże, czy  samemu sobie wystawia diagnozę.

Dr Norbekov daje nam konkretne wskazówki, jak nie poddać się chorobie, jak zmieć swój sposób myślenia, jak skupić się na poszczególnych częściach ciała, by całkowicie pozbyć się choroby. Ktoś może powie, że to wszystko, to jedna wielka bajka, ale z drugiej strony ilu ludzi dowiedziało się o tym, że jest nieuleczalnie chora, a jednak udało się im wyleczyć. Wiara czyni cuda, lekarze nie raz powtarzają, że nie można tracić nadziei, że trzeba zawsze myśleć optymistycznie.

Nie wiem czy można całkowicie pozbyć się wady wzroku (jeszcze nie miałam czasu zabrać się za tablice opracowane przez autora), ale w tym co pisze pan Norbekov jest wiele prawd. Do tego specyficzny język, wiele ciekawych historyjek, sprawiło, że książka wypadła bardzo interesująco.

Polecam ją szczególnie osobom, które cierpią na wszelakie choroby, osobom, które chcą w końcu przejrzeć na oczy ;)


Ps. Tak jak i poprzednio, tak i teraz mam jeden egzemplarz do oddania. Ktoś chętny??
Jeśli tak, to wystarczy zostawić wiadomość w komentarzu, a 30 czerwca, ogłoszę do kogo książka trafi :)

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii !!!

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Wszyscy mamy tajemnice – Harlan Coben



Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 462
Źródło: Biblioteczka koleżanki – dzięki Chiruś :)


Harlan Coben – mistrz współczesnego thrillera, autor, który uwielbia niedokończone sprawy z przeszłości, morderstwa, tajemnice. Chyba nie ma osoby, która by go nie znała, która by nie słyszała jego nazwiska. Ja sama zachwyciłam się jego twórczością po przeczytaniu „Bez skrupułów”, która to była pierwszą książką z cyklu z Myronem Bolitar. Później było jeszcze parę książek, więc gdy koleżanka zaproponowała mi tą do przeczytania, wszystko inne poszło w odstawkę i znów mogłam zanurzyć się w świecie Cobena, w tajemnicach i mistrzowsko poprowadzonej intrydze :)

Suzzie – dawna gwiazda tenisa i jedna z pierwszych klientek Bolitara, zwraca się do Myrona z prośbą, by pomógł odszukać jej męża. Ktoś na stronie Facebook umieścił komentarz, jakoby Suzzie była w ciąży z kimś innym, nie z Lexem. Teraz Lex zapadł się pod ziemię, a Suzzie koniecznie chce by jej małżeństwo wróciło do normy. Maryon ma nie lada orzech do zgryzienia, musi się spieszyć, bo wszystko wskazuje, że ktoś poluje nie tylko na Lexa ale też na autora komentarza, który podpisał się dziwnym symbolem.

Jednak to nie koniec, a cała sprawa wydaje się mieć głębokie korzenie. I tak Maryon trafia na ślad szwagierki, poznaje swojego już dorosłego bratanka, i koniecznie próbuje odnaleźć brata.

Świetnie było znów powrócić do świata Cobena, do tajemnic, intryg, wartkiej akcji, no i niezwykłych bohaterów. Kto czytał choć jedną książkę Harlana, wie, że nic nie jest takie, jakim wydaje się na początku, a przede wszystkim, że każdy ma tajemnice i niedokończone sprawy. A tym razem wszystko kręci się wokół byłych gwiazd tenisa i świata muzyki, a dokładniej  poznajemy rockandrollowy styl życia zespołu HorsePower.

„Wszyscy mamy tajemnice” to kolejna świetnie napisana książka, to genialny powrót do korzeni, to książka która trzyma w napięciu do ostatniej strony. Teraz już się nie mogę doczekać kolejnej jego książki, która ma wyjść w październiku – „Schronienie”.

środa, 13 czerwca 2012

Powrót do rzeczywistości

Niestety wypad nad morze dobiegł końca, dla mnie, bo reszta jeszcze została. Ciesze się, że pogoda mi dopisała, bo jak wyjeżdżaliśmy to za ciekawie nie było, na szczęście na miejscu okazało się, że prognozy nie mają nic wspólnego z rzeczywistością :)
Słoneczko pięknie świeciło, ale woda na razie jak dla mnie za zimna, choć nie brakowało osób zażywających kąpieli :D

Jednak najpiękniejsze dla mnie były wieczory i zachody słońca - widok cudowny !




A po powrocie czekała na mnie niespodzianka, przyszła nagroda z portalu Zbrodnia w Bibliotece :)
A teraz pomału niestety wracam do rzeczywistości, nadrabiam zaległości blogowe i muszę się przyznać ale nad morzem nie udało mi się przeczytać żadnej książki :( Ale to nic czasem trzeba i od książek odpocząć, na krótko ale  :)

czwartek, 7 czerwca 2012

Urlopowo

Tak mi się właśnie zaczął urlopik, niestety jest to wersja skrócona, na właściwy przyjdzie jeszcze czas, ale i tak zapowiada się świetnie :)

Tak więc do poniedziałku znikam :)


poniedziałek, 4 czerwca 2012

Dwie strony medalu – J. M. R. Michalski



Wydawnictwo: Lucky
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 207
Źródło: Biblioteczka własna


Nie od dziś wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają i nie tylko w miłości, ale także w przyjaźni. Często w drugiej osobie szukamy tego, czego nam brakuje, szukamy cech, których nie mamy. I często chociaż wiele dzieli, to z czasem jeszcze więcej łączy. Prawdziwa miłość czy przyjaźń nie znają granic, i żadne przeciwieństwo ich nie rozdzieli.

Michał i Adam przyjaźnią się od małego i chociaż są tak różni, to zawsze mogą na siebie liczyć.

Michał to idealny chłopak, idealny syn, uczeń, narzeczony. Jego matka to wzięty prawnik, ojciec – kardiochirurg, a on sam oprócz nauki, poświęca się dzieciom, tym z trudnym dzieciństwem, z patologicznych rodzin i nie robi tego, żeby mu to pomogło w karierze, tylko z potrzeby serca. Ma już praktycznie zaplanowane wszystko, od studiów po założenie rodziny, do tego Julka, narzeczona, która wie czego chce w życiu.

Adam – wagaruje, nie szanuje dziewczyn, chodzi na ustawki. Jedyne co robi dobrze i z pasją to gra w piłkę, i chyba tylko dzięki temu, że jest dobry, jeszcze nie wyrzucili go ze szkoły. Po szkole kolejną ulubioną rzeczą są bójki, dowodzi on Pretorianom, chce by wspięli się oni na sam szczyt, choć często stawką jest życie.

Pewnego dnia w ich życiu pojawia się Alicja, która pochodzi z dobrej rodziny, świetnie się uczy, i głęboko wierzy w Boga. I choć nigdy by nie spojrzała na kogoś takiego jak Adam, to jednak zakochuje się w nim po tym, jak chłopak ratuje ją z rąk oprychów. Od tej pory już nic nie jest takie proste.

Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się po tej książce czegoś innego. Książka dla młodzieży w której tyle jest o Bogu i wierze? Z drugiej strony czemu nie, to mogło być świetne doświadczenie, niestety nie do końca takie było. Michał był tak idealny, że aż nierealny, za to Adam na początku był świetny, dopiero później coś się popsuło. Ja rozumiem że można się zmienić, ale chyba jakoś nie wierzę, że do tego stopnia. Obaj tak naprawdę trochę sztucznie wyszli. Na uwagę zasługiwała jedynie Julka, jej postać najbardziej mi się podobała, była jak najbardziej rzeczywista, realna i ludzka !

Do tego świat przedstawiony, środowisko w którym się wychowywali, znów można podzielić. I tak świat Adama, nocne kluby, ustawki, autor świetnie opisał, bardzo realistycznie, za to szkołę i środowisko Michała znów na siłę. Lekcje katechezy na której uczniowie tak mądrze się wypowiadają, wymieniają poglądy, a całość przebiega tak miło. Choć już trochę czasu minęło od kiedy ja chodziłam do szkoły, to jednak czegoś takiego nie pamiętam, a z tego co wiem, to lekcje w szkołach wyglądają co raz gorzej. No ale cóż, kolejny szczegół.

„Dwie strony medalu” pokazuje nam dwa światy, jednak jak dla mnie zbyt przerysowane, autor skupił się tak bardzo na pokazaniu różnic, że zatracił naturalność. Ale książka nie jest tak do końca zła, ma parę dobrych momentów, ma też Julkę, no i zakończenie, podobało mi się, choć może ktoś powie, że było zbyt przewidywalne. Biorąc pod uwagę, że to debiut, to mam nadzieję, że kolejna książka będzie już bardziej naturalna :)

sobota, 2 czerwca 2012

Torebki i trucizna – Dorothy Howell



Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 367
Źródło: Biblioteczka własna


Książkę „Torebki i trucizna” wygrałam w konkursie w serwisie Zbrodnia w Bibliotece. Kiedy do mnie przyszła nie bardzo wiedziałam, czego mogę się spodziewać, oczekiwać po niej, nigdy nie słyszałam ani o tej serii ani o autorce. Ale moja ciekawość zwyciężyła, i chociaż inne książki już od dawna czekają w kolejce, to za tą zabrałam się w pierwszej kolejności :)

Haley Randolph to dość niezwykła, a wręcz oryginalna dziewczyna, która ostatnimi czasy uwielbia wpadać w kłopoty, wręcz kłopoty to jej specjalność, zupełnie jak torebki. Tak, jej świat kręci się głównie w okół torebek, tych markowych oczywiście, Haley gotowa jest wydać ostatnie pieniądze, byle zdobyć jakieś cudeńko, dlatego dorabia sobie pracując w firmie Holt, której kierownikiem jest jej niby- chłopak Ty. Ale oprócz torebek, pracy i niby chłopaka, zapisała się jeszcze do college na dwa kursy, żeby zdobyć dyplom, z naciskiem na zdobyć, bo nie rozumie ona, dlaczego każą jej się tam tyle uczyć. I wszystko by nadal szło swoim torem, gdyby nie chęć niesienia pomocy.

Z okazji otwarcia nowego sklepu, postanowiono zorganizować mały pokaz, co by ściągnąć trochę ludzi, jak i pracownikom dać trochę rozrywki, jednak dla Haley ten pokaz rozpoczyna szereg kłopotów. Jedna z modelek ginie podczas tego pokazu, a Haley oczywiście znajduje się w centrum podejrzeć. Kręciła się koło jedzenia, następnie znikła, a później jeszcze te tajemnicze koty. Teraz koniecznie musi ona znaleźć zabójce, bo jej życie i tak jest już nazbyt zagmatwane, a jedyne co ją trzyma przy nadziei to torebka od Judith Leiber.

Na okładce napisane jest, że jest to kryminał jakiego w Polsce jeszcze nie było, i tu się zgodzę. To taki kryminał z przymrużeniem oka, takie połączenie „zakupoholiczki” z „legalną blondynką” z czego wyszła całkiem zabawna historia. Bo w prawdzie jest trup i jest śledztwo, ale większość akcji, dotyczy czegoś zupełnie innego. Dużo czasu zajmują tu przemyślenia Haley dotyczące torebek, jej związku z niby - chłopakiem, stosunków panujących w pracy, a całe morderstwo zajmuje jakby drugi plan. Ale w gruncie rzeczy to nie przeszkadza, bo Haley jest niesamowitą dziewczyną, zabawną, sympatyczną, zakręconą, która żyje w swoim świecie. Nie sposób jej nie polubić.

„Torebki i trucizna” Dorothy Howell to taki kryminał z przymrużeniem oka, przy którym można się pośmiać czy się odprężyć, w którym tak naprawdę nie liczy się kto zabił, tylko co dalej wymyśli Haley i ile jeszcze namiesza. Ja osobiście polubiłam Haley i jak będzie okazja to sięgnę z przyjemnością po następne tomy :)

Baza recenzji Syndykatu ZwB