środa, 27 lutego 2013

Zapisane w kościach – Simon Beckett


Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 278
Źródło: Biblioteczka własna


Był czas, że zaczytywałam się książkami Kathy Reichs, byłam strasznie ciekawa jej pracy, tego jak wygląda praca antropologa sądowego. Jednak po przeczytaniu „Chemii śmierci” Simona Becketta, stwierdzam, że jest on o wiele lepszy, oszczędza długich i żmudnych opisów wszelkich instytutów oraz urządzeń niezbędnych do badań, za to wprowadza niesamowitą dawkę napięcia oraz grozy!

„W temperaturze dwustu pięćdziesięciu stopni Celsjusza zapala się ciało. Skóra czernieje i pęka. Tłuszcz podskórny zaczyna topić się jak słonina na gorącej patelni. Podsycany nim płomień trawi tkankę miękką. Najpierw zajmują się ręce i nogi, które działają jak podpałka dla masywniejszego tułowia.”

Ciekawie się zapowiada, ale nie dla Dawida. Mała wysepka – Runa, to tu Dawid Hunter ma obejrzeć, wraz z dwoma policjantami, spalone zwłoki, które znajdują się w opuszczonej chacie. Niestety wszystko wskazuje, że to nie przypadkowe spalenie, że zanim doszło do podpalenia, ktoś zadał ofierze silny cios w głowę. Wezwane posiłki niestety nie mogą dotrzeć na wyspę, a samo miejsce staje się pułapką, w której co raz więcej osób traci życie.

„Umiem skłonić zmarłych do zwierzeń.”

Po „Chemii śmierci” byłam bardzo ciekawa kolejnej książki autora, i miałam pewne obawy, czy będzie ona równie dobra. Na szczęście okazało się, że nie tylko jest dobra, ale jest wręcz świetna. Po raz drugi dałam wciągnąć się w niebezpieczną grę, i przeżyłam nie jedną chwilę grozy.

„Zapisane w kościach” to moja druga przeczytana książka Simona Becketta i na pewno nie ostatnia. Noc minęła nawet nie wiem kiedy, a ja musiałam dowiedzieć się kto jest mordercą. Jednak tego się nie spodziewałam, autor zaskoczył mnie i to nie raz! A samo zakończenie – żeby nic nie zdradzić, powiem tylko tyle, że teraz to ja muszę sięgnąć po kolejną część. Simon Beckett potrafi trzymać czytelnika w napięciu, które stopniowo buduje tak, by na końcu nie raz zadziwić. Do tego język, prosty ale z bardzo bogatymi opisami, pozwala szaleć naszej wyobraźni!

Jeśli, ktoś jeszcze nie miał okazji poznać Dawida Huntera, to koniecznie musi to zmienić!!! Polecam!!!


Książka bierze udział w wyzwaniu: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2 cm

sobota, 23 lutego 2013

Twarda szkoła życia – Aleksandra Jolanta Tabor


Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 400
Źródło: Biblioteczka własna


Ludzie mają to do siebie, że lubią narzekać, użalać się nad swoim losem. Ale większość z nas nie zdaje sobie sprawy, że nasze życie to bajka, że tak naprawdę zawsze mieliśmy „z górki”, a nasze dzieci, ubrane w markowe rzeczy, z najnowszymi modelami telefonów komórkowych, nie wiedzą ile miały szczęścia, że urodziły się w tej a nie innej rodzinie, że ich życie jest takie a nie inne.

Pani Aleksandra nie miała tego szczęścia, jej życie, jak i życie innych dzieci jej podobnych zaczęło się od opuszczenia, odtrącenia.
„Na świat przyszłam. Bo nie było innego wyjścia, a może było, ale czy w tamtych czasach stosowano aborcję?”
Dzieciństwo spędziła w domach dziecka, gdzie niejednokrotnie pokazano jej kim jest, nie raz mówiono kim zostanie. I jeśli ktoś myśli, że to najgorsze, co mogło się jej przytrafić,to jest w błędzie. Z czasem okazało się, że dom dziecka prowadzony przez zakonnice, to było najlepsze co ją spotkało, to tam pokochała siostrę Laurę i traktowała ją jak matkę. I chociaż przyszło jej z czasem opuścić sierociniec, to siostra na zawsze pozostała w jej sercu.

Prawdziwe życie dla Pani Aleksandry rozpoczęło się po opuszczeniu domu dziecka, kiedy trafiła na ulicę, kiedy spała po strychach i piwnicach, kiedy żebrała o jedzenie, kiedy w mrozie czekała na choć odrobinę litości, w końcu jak długo można nie zwracać uwagi na wychudzone dziecko, w sandałach i cienkiej sukience. I choć były momenty, że miała już wszystkiego dość, to jednak nigdy nie zaprzedała swojej duszy, nie sprzedała swojego ciała - „Przecież nikt nie rodzi się pijakiem czy prostytutką, wszystko jest łańcuszkiem wydarzeń”! A pani Ola im się nie poddała!

Z czasem na świat przyszedł Dawid, i dopiero wtedy bohaterka zrozumiała, co to jest prawdziwa miłość, jaka silna więź może łączyć matkę z dzieckiem. Jednak los nadal jej nie oszczędzał, mąż okazał się katem i tylko ucieczka do Berlina pozwoliła jej przeżyć i zbudować lepszy świat dla dziecka, uchroniła ją od popełnienia samobójstwa, które od dłuższego czasu chodziło jej po głowie.

„Twarda szkoła życia” to prawdziwa opowieść o życiu autorki, to historia o tym, co działo się za murami domów dziecka, jak działał system. To historia, której długo nie zapomnę! Bo jak można zapomnieć o takim okrucieństwie, jak można być tak bezdusznym by nie udzielić dziecku, małemu dziecku pomocy. Jaką trzeba być matką, by porzucić własne dziecko a potem przypomnieć sobie o nim, gdy jest szansa na zdobycie mieszkania. Podobna rzecz się miała z adopcjami, małżeństwa brały dzieci, bo państwo za to przydzielało lepsze lokale mieszkaniowe, a nikt potem nie sprawdzał, co się z tymi dziećmi dzieje. Zresztą podobnie jest teraz, nie raz się słyszy, że dzieci są brane ze względu na pieniądze.

„Byłyśmy pozbawione prawa do godnego życia, w którym dla wielu z nas słonce nigdy nie pokazało swego oblicza na horyzoncie. (…) Większość została na ulicy w dniu, w którym zamknęły się za nimi wrota domów dziecka. Próbowały znaleźć drogę do normalności, ale im się nie udało.”

Pani Aleksandrze się udało, przeszła „twardą szkołę życia”, ale nie skończyła jak inne koleżanki. Jednak chociaż teraz może godnie żyć, a jest syn wyszedł na ludzi, to koszmar jaki przeszła nie daje o sobie zapomnieć. A ja tak do końca nie umiem zrozumieć jej uczuć względem siostry Laury, i chociaż na końcu jest tego pewne wytłumaczenie, to nie wiem, wielokrotnie miałam żal, że jej nie pomogła, na tyle na ile mogła. A może dzięki temu życie potoczyło się tak a nie inaczej?

„Twarda szkoła życia” to książka obok której nie można przejść obojętnie. Jest pełna emocji, bólu, niesprawiedliwości. Ja jestem pełna podziwu, że pomimo tylu przeciwności, udało się pani Oli, że nigdy nie sprzedała duszy. Teraz nie ma takich ludzi.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res, za co serdecznie dziękuję!!!


Książka bierze udział w wyzwaniu: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 3 cm

czwartek, 21 lutego 2013

Ostre cięcie – Max Allan Collins

Criminal Minds. Zabójcze umysły.

Wydawnictwo: Oficynka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 294
Źródło: Biblioteczka własna


Jako wielka miłośniczka książek, rzadko oglądam telewizję, jednak czasem na coś tam się skuszę. I tak zupełnie przypadkiem trafiłam kiedyś na serial Criminal Minds, który mi się bardzo spodobał. Dlatego z wielką ciekawością sięgnęłam po książkę, która powstała na podstawie tego serialu. Nie ukrywam, że wiele się po niej spodziewałam, a jak było, o tym poniżej.

Zespół JAB zostaje wezwany do małej miejscowości w stanie Kansas, by pomóc w schwytaniu brutalnego mordercy, który dokonuje makabrycznych rzeczy na osobach bezdomnych. Nikt tak naprawdę nie wie do ilu morderstw doszło, jednak pewne jest, że morderca co raz bardziej się rozkręca. Do tego wszystko wskazuje, że ktokolwiek to robi, ma jakiś plan, będący realizacją chorych fantazji.

Jednak to nie koniec wydarzeń, w tym samym czasie ginie dziewczyna, studentka, i choć na pozór wydaje się, że to zupełnie inna sprawa, to Gideon domyśla się, że ma ona związek z bezdomnymi i nie zostało jej wiele czasu.

Muszę powiedzieć, że więcej oczekiwałam po tej książce, zawiodłam się trochę na niej. Przeczytałam ją wprawdzie dosyć szybko i sama sprawa bardzo mnie zaciekawiła, jednak nie tego po niej się spodziewałam. Autor za bardzo skupił się na osobach a za mało na sprawie. Za dużo było tu opisów dotyczących życia profilerów, ich wyglądu, tego skąd się wzięli w grupie, jakie są między nimi relacje a za mało na samej sprawie. Chciałam uczestniczyć w ich burzy mózgów, a tak naprawdę jedna osoba przez telefon naprowadziła ich na wszystko, praktycznie rozwiązała sprawę.

Na duży plus zasługuje tylko samo morderstwo, to dlaczego ginęli ludzie, dlaczego dochodziło do porwań. Dlatego książka nie była tak do końca zła, jednak w tym przypadku serial w telewizji okazał się być zdecydowanie lepszy. Nie tego do końca po książce oczekiwałam i raczej nie sięgnę po następną część. Ale jeśli ktoś ma ochotę, niech sam się przekona :)

Baza recenzji Syndykatu ZwB


Książka bierze udział w wyzwaniu: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,4 cm

wtorek, 19 lutego 2013

Stosunki mega przerywane – Beata Kiecana

 
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 210
Źródło: Biblioteczka własna


Każdy z nas ma jakieś plany na przyszłość, jedni marzą o karierze, inni stawiają na rodzinę, a jeszcze inni próbują pogodzić jedno i drugie. Pani Beata Kiecana stawia na to trzecie rozwiązanie, i jak sama mówi „próbuje robić karierę, a w przerwach stara się być dobrą matką dla swojej czteroletniej córeczki i już sama nie wie, co jest trudniejsze.” „Stosunki mega przerywane” to jej debiut powieściowy, a jak wyszedł o tym za chwilę.

Czy jest lepszy dzień na zmiany w życiu niż pierwszy czerwca? W końcu każdy z nas jest trochę dzieckiem no i swojemu dziecku można zrobić miłą odmianę i zapewnić mu więcej spokoju. Betti właśnie tego dnia pakuje siebie i dziecko by zacząć wszystko od nowa. Zamienia życie u boku ojca Meli, na kawalerkę i więcej swobody. Jednak czy aby na pewno jej życie będzie teraz spokojniejsze? W końcu na każdego z nas czeka niejedna niespodzianka, czasami nawet dwie.

I tu Beacie na drodze staje fascynujący instruktor jazdy wraz z całym dobytkiem, znaczy się żoną i dzieckiem, oraz Borys, który wydaje się być idealny dla Meli ale niekoniecznie dla Betii. No i miało nie być miłości i nowych komplikacji, a szykują się naprawdę wielkie zmiany! Tylko czy aby panowie dadzą radę?

Pamiętacie te wszystkie książki, gdzie bohaterka postanowiła zmienić swoje życie i zaraz był domek w spadku, i to w zacisznym miejscu, i cała ta sielanka i chociaż nic do tych książek nie miałam, to jednak cieszę się, że ta książka taka nie jest. Nie ma tu żadnej manny z nieba, praca sama się nie zrobi, dziecko nie wychowa. A Betii jest całkiem sympatyczną, choć bardzo postrzeloną kobietą, która choć czasami zachowuje się bardzo nieodpowiedzialnie, to jednak radzi sobie całkiem dobrze.

Polubiłam Beatę i jej córkę, choć bywały momenty, że miałam ochotę ją udusić, potrząsnąć nią trochę. I chociaż nie jestem za rozbijaniem związków, to początkowo jej kibicowałam, w końcu każdemu należy się szansa, jednak z czasem … Jak to w życiu i u Beaty prawda wyszła na jaw, taka najprawdziwsza. Bo życie nie jest usłane różami i właśnie to mi się podobało w tej książce, jej realność, to, że bohaterka nie ma cały czas z górki i że jej czasem brakuje w portfelu. Jej relacje z córką też były takie trochę nietypowe, choć ją bardzo kochała, to jednak nie ukrywała, że kończy jej się cierpliwość, no i te chipsy na śniadanie.

„Stosunki mega przerywane” to naprawdę dobry debiut! Pani Beata Kiecana ma lekkie pióro i duże poczucie humoru, przez co jej książkę czyta się błyskawicznie i z ciekawością. To świetna historia o współczesnej kobiecie, o matce, która musi pogodzić pracę z wychowaniem dziecka, która lubi gdzieś wyskoczyć ze znajomymi i która, choć niby nie szuka faceta, to jednak zawsze jakiś się tam kręci.

Jestem bardzo mile zaskoczona tą książką, i mam nadzieję, że pani Beata napisze więcej takich książek! Polecam!


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res, za co serdecznie dziękuję!!!




  Książka bierze udział w wyzwaniu: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 1,7 cm

niedziela, 17 lutego 2013

Przędza – Gennifer Albin

 
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 322
Źródło: Biblioteczka własna

Seria: Świat Tkaczy
Premiera: Marzec 2013


Zajrzyj do mrocznego świata, w którym tkane są losy ludzi

Jak to jest, że jedne książki nas przyciągają, jak tylko je zobaczymy, a inne nie? Ciekawy opis, przyciągająca okładka, ale przede wszystkim fabuła musi zwrócić moją uwagę. I tak właśnie było w tym przypadku, jak tylko zobaczyłam zapowiedzi tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać, że muszę poznać ten nowy tajemniczy świat, świat, którym rządzi Gilldia a który zależy od jednej pięknej i mądrej Prządki.

Wyobraźcie sobie świat, który składa się z cieniutkich włókien, które przędą Kądzielniczki. To one odpowiedzialne są za to, co dzieje się na świecie, kierują pogodą, dostarczają żywność, stwarzają nowe obszary. Pracują dzień w dzień by świat był idealny, by nie było wojen, głodu, nienawiści, by każdy człowiek znał swoje miejsce i wiedział co ma robić. Jednak ich praca nie jest taka piękna, jak na pierwszy rzut oka mogła by się wydawać, wiedzieli coś o tym rodzice Adelice.

Adelice już jako mała dziewczynka wykazywała dziwne zdolności, ale jak tylko rodzice się zorientowali o jej darze, postanowili zrobić wszystko, by prawda nigdy nie wyszła na jaw. Gildia mówiła, że najlepsze co może spotkać dziewczynę, to praca Kądzielniczki, że stanowią one prawdziwą elitę, że mają wszystko o czym można marzyć, jednak nie wspomina o samotności, zepsuciu, o konieczności „spruwania” ludzkiego życia.

Niestety Gildii nie da się tak łatwo oszukać i dar Adelice szybko wychodzi na jaw, a jej ojciec ginie podczas próby ukrycia córki. Dziewczyna trafia do więzienia by następnie dostać luksusowy apartament. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej talent to coś więcej, że ma coś, czego potrzebuje Gildia, a czego nie ma nikt inny. Wie też, że właśnie trafiła do świata pełnego intryg, nienawiści, do świata, w którym musi szybko znaleźć sprzymierzeńców, by przeżyć i na zawsze pozostać sobą. Jednak czy jej się to uda?

Jak tylko zaczęłam czytać tą książkę, to pierwsza rzecz, która mnie w niej urzekła, to język, bardzo plastyczny, barwny i lekki, dzięki czemu nie tylko szybko książkę się czytało, ale przede wszystkim poruszał on bardzo wyobraźnię. Ale nie tylko język zrobił na mnie wrażenie, bo sam pomysł na książkę okazał się po prostu świetny! Autorka wykazała się dużą oryginalnością, stwarzając świat od podstaw, nie wzorując się na innych książkach, stworzyła świat, który wydaje się być niby rzeczywisty, a jakby wirtualny. Jest wprost niesamowity, delikatny, a jednak nie pozbawiony brutalności.

Na uwagę zasługują też bohaterowie, nieposkromiona i łatwo wpadająca w kłopoty Adelice, oraz dwóch strażników, którzy zrobią wszystko, by dziewczyna przeżyła. I jeśli ktoś spodziewa się tu dużo lukrowatej miłości, to jej na pewno nie znajdzie. Autorka stworzyła wątek pierwszego zauroczenia, niewinnych pocałunków, jednak nie wysuwa się on na pierwszy plan, stanowi delikatne tło do wydarzeń.

„Przędza” Gennifer Albin to świetna książka, w której świat Arrasu, utkany z delikatnej przędzy jest brutalny, niesprawiedliwy, i przede wszystkim kłamliwy. Nikt nie może być pewien jutra ani tego, że nadal będzie tym kim jest. W końcu w każdej chwili może zostać przemapowany, a jego bliscy mogą tak po prostu zniknąć z tkaniny. Autorka wykorzystała swój pomysł bardzo dobrze, oczarowała mnie, językiem, pomysłem, i teraz nie pozostaje mi nic innego, jak z wielką niecierpliwością czekać na kolejny tom!!!

Polecam z czystym sumieniem, jest to książka, która robi naprawdę duże wrażenie powiewem świeżości. To książka, w której nic nie jest pewne, a świat w którym obracają się bohaterowie jest pełen intryg, zawiści, nienawiści, pełen kobiet, które walczą nie tylko o władzę!!!!


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa 
 

 , za co serdecznie dziękuję!!!

Książka bierze udział w wyzwaniu: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,3 cm 

sobota, 16 lutego 2013

Mój cudny stosik :D

Dawno już u mnie nie było tylu nowych książek na raz, więc bardzo się cieszę z nowych zdobyczy!
Będę miała co robić w najbliższym czasie :)

Od dołu:
  1. "Szepty zmarłych" Simon Beckett - od kuzyneczki Magdaleny :*
  2. "Eragon" Christopher Paolini - jw.
  3. "Najstarszy" Christopher Paolini - jw.
  4. "Brisingir"  Christopher Paolini - jw.
  5. "Dziedzictwo I"  Christopher Paolini - jw.
  6. "Dziedzictwo II" Christopher Paolini - jw.
  7. "Twarda szkoła życia" Aleksandra Tabor - od Wydawnictwa Novae Res 
  8. "Stosunki mega przerywane" Beata Kiecana - od Wydawnictwa Novae Res - Bardzo serdecznie dziękuję za książki!!!

poniedziałek, 11 lutego 2013

Niespodziewany powrót – Penny Jordan


Wydawnictwo: Harlequin
Rok wydania: 2002, 2008
Liczba stron: 416
Źródło: Biblioteczka własna


Po ostatnich przygodach i przeżyciach z literaturą antyutopijną, po walce na śmierć i życie, postanowiłam, że czas na coś lżejszego, coś co pozwoli mi trochę odsapnąć. Trafiło na książkę „Niespodziewany powrót” Penny Jordan, której to twórczość miałam okazję poznać już parę lat temu, i nie jeden raz sięgałam po jej książki.

Dawid nie miał łatwego życia, choć nie jeden mu go zazdrościł. Już od małego był faworyzowany przez ojca, wychwalany za rzeczy których nie zrobił, miał wszystko czego zapragnął, w przeciwieństwie do swojego brata bliźniaka. Jednak dopóki był dzieckiem nie przeszkadzało mu to, dopiero później zrozumiał, że nigdy nie spełni marzeń ojca i nie zostanie „radcą królewskim”. Zresztą nawet ze studiami mu nie wyszło, nie udało mu się ich ukończyć w przeciwieństwie do brata, który bardzo mu pomagał w rodzinnej kancelarii. Do tego wszystkiego doszło jeszcze nie udane małżeństwo, z bardzo piękną i chorą na bulimię modelką, by Dawid podjął kolejną niemądrą decyzję.

Pewnego dnia po prostu pękł, nie mógł już więcej wrócić do domu, nie mógł patrzeć na wiecznie udręczającą się żonę, na dzieci, które szukały w nim oparcia, aż w reszcie na ojca, który mu nie odpuszczał. Okradł klientkę i uciekł, tak po prostu, jak tchórz. Teraz wraca, po wielu latach nie obecności, czując, że musi sprawdzić, czy w jego rodzinie wszystko jest w porządku, czy coś złego się nie dzieje. Dawid ma złe przeczucia, i postanawia z daleka po obserwować swój dom oraz bliskich, a w tym wszystkim pomaga mu niczego nieświadoma Honor, która pozwala mu mieszkać u siebie, w zamian za naprawę domu.

Czy Dawidowi zostaną wybaczone wszystkie złe rzeczy, czy własne dzieci wybaczą mu, że je zostawił? Czy ojciec zrozumie w końcu, że Dawid nigdy nie będzie taki, jakim go sobie wymarzył?

Penny Jordan „najbardziej lubi pisać o miłości”, jak możemy przeczytać w jej biografii, jednak nie tylko o miłości dwojga ludzi, ale przede wszystkim o miłości jaką darzą się członkowie rodzin, o miłości do rodziców, dzieci, rodzeństwa. Autorka uważa, że miłość to najważniejsza sprawa w życiu i to na niej się skupia w swoich książkach. I taka jest i ta historia, pełna miłości i nienawiści.

Początkowo trudno mi było się wdrożyć w książkę, gdyż już na samym wstępie poznajemy wielu członków rodziny Crighton, i ich powiązania, przez co nie mogłam połapać się kto jest kim i dlaczego. Jednak im dalej, tym ciekawiej się robiło. Autorka podjęła wiele ciekawych tematów, porzucone dzieci, choroba, z którą mąż sobie nie poradził, nienawiść między braćmi, no i faworyzowanie jednego z synów przez ojca. Poruszyła też temat braku szacunku do ludzi pracujących fizycznie, wręcz pogardzających jakąkolwiek pracą oprócz umysłowej.

„Niespodziewany powrót” to książka o rodzinie Crighton, o ich relacjach, problemach, miłościach, o trudnym życiu w bogatej i szanowanej rodzinie. I chociaż książka ogólnie mi się podobała, to tym razem autorka ma minusa za ciągłe powtarzanie tego samego. Ale jeśli ktoś ma ochotę na historię rodzinną, na poznanie wcale niełatwego życia, to polecam :)


Książka bierze udział w wyzwaniu: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,5 cm

środa, 6 lutego 2013

Kosogłos – Suzanne Collins


Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 373
Źródło: Biblioteczka kuzyneczki M. :)


No i kolejna trylogia za mną, i kolejny raz warto było nie przespać nocy, byle tylko dowiedzieć się jak potoczą się dalsze losy bohaterów, co tym razem zaplanowała autorka.

Katnis Everdeen przeżyła drugie Głodowe Igrzyska, przeżyła, gdyż dla wielu ludzi stała się symbolem powstania, walki, zwycięstwa. Ale nie tylko lud chce Katnis, chce dla niej walczyć, prezydent trzynastego dystryktu również ma wobec niej pewne plany, wie, że dzięki tej dziewczynie, może obalić rządy Snowa. A sama Katnis zgadza się na bycie Kosogłosem, jednak nie zgadza się na bezczynne siedzenie, chce walczyć, a nie tylko pozować przed kamerami. Do tego musi zrobić wszystko, żeby Peta oraz inni pojmani po Igrzyskach, przeżyli, by wyrwać ich z rąk okrutnego prezydenta.

Nastał czas wojny, prawie wszystkie dystrykty postanowiły walczyć o wolność, jednak co tak naprawdę oznacza ta wolność, czy po obaleniu jednego prezydenta drugi aby na pewno nie zapomni o ludzie? Gdzie jest granica, której nie można przekraczać, czy jeszcze istnieje coś takiego jak dobro?

Teraz kiedy cała trylogia jest za mną, stwierdzam, że trzecia część wyszła autorce najlepiej. Pierwsza mi się podobała, bo była dla mnie zdecydowanie czymś nowym, przerażała swoim realizmem, brutalnością, drugi tom był bardziej stonowany, mniej w nim było walki, i lejącej się krwi, mniej było emocji a więcej przemyśleń bohaterki. Natomiast trzecia część jest najbardziej emocjonująca, pokazująca jak człowiek się zmienia, jaki wpływ na niego mają walka o życie, poświęcenie się dla jednostki, walka o najbliższych.

Polubiłam Katnis od początku, jednak dopiero teraz tak naprawdę autorka pokazała jej prawdziwą twarz. Pokazała dziewczynę, która przeżyła, ale która już nigdy nie będzie wolną osobą, która zawsze będzie się bała, jak nie o siebie to o bliskich. Jej życie to pasmo bólu, strachu, to noce, które przynoszą wspomnienia, twarze ludzi, którzy zginęli. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie co bym czuła, czy bym jeszcze umiała żyć, po tym wszystkim, co przeżyli bohaterowie. Tak samo Peta, który przeżył, jednak co to za życie kiedy nie wie, co jest prawdą, a co kłamstwem mu wpojonym podczas wojny.

„Kosogłos” Suzanne Collins to świetne zwieńczenie całej historii, to walka wielu ludzi, ale też walka wewnętrzna, to pokazanie, że najlepiej ufać sobie i swojej intuicji. Przeraziła mnie brutalność, wykorzystanie dzieci w walce, ich śmierć. Przeraziła mnie wizja białych spadochronów, a jeszcze bardziej to, kto je zesłał.

Polecam!

Książka bierze udział w wyzwaniu: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,5 cm

niedziela, 3 lutego 2013

W pierścieniu ognia – Suzanne Collins


Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 360
Źródło: Biblioteczka kuzyneczki M :)


Pół roku temu w moje ręce trafiła książka, o której było bardzo głośno na blogach. Nie było recenzji, która by jej nie zachwalała, dlatego jak tylko ją dostałam od razu wzięłam się za czytanie. „Igrzyska śmierci” zrobiły na mnie spore wrażenie, było to jedno z nielicznych moich spotkań z literaturą „antyutopijną”, i było ono bardzo udane!

Katniss wygrała „Głodowe igrzyska”, jednak swoim zwycięstwem wkurzyła niektóre osoby. Postawiła się Kapitolowi, postawiła się prezydentowi Snow. Jej zachowanie, choć nie jest tego do końca świadoma, zaczęło wywoływać buntownicze nastroje w dystryktach. I choć myślała, że skoro zwyciężyła, będzie miała teraz spokój, to bardzo się pomyliła. Kapitol zrobi wszystko by ją ukarać za nieposłuszeństwo, za to, że utarła im nosa przed tysiącem ludzi.

Pół roku mięło błyskawicznie, i przyszedł czas na Tournée Zwycięzców. Razem z Peetą, Katniss musi wziąć udział w świętowaniu zwycięstwa, o którym wszyscy woleli by zapomnieć. Jednak tego roku wszystko zaczyna się zmieniać, prezydent Snow osobiście pojawia się w domu zwycięzców, by ostrzec przed kolejnym nierozsądnym posunięciem. I choć oboje z Peetą starają się zapobiec katastrofie, to wszystko wskazuje, że już jest za późno. Ludzie zaczynają się buntować, lud żąda obalenia prezydenta i jego terroru, a Katniss staje się symbolem zwycięstwa, symbolem walki.

Kapitol, sam prezydent, wiedzą, że zbliża się nieuchronne, że muszą zapobiec buntowi. A najlepszym wyjściem jest pokazanie, że nawet najsilniejsi nie są niepokonani. Dlatego z okazji siedemdziesiątych piątych „Głodowych Igrzysk” postanawia, że na arenę wkroczą zwycięzcy poprzednich edycji. I tak Katniss znów musi stawić czoło, koszmarowi, który śni jej się od pół roku!

Pierwsza część bardzo mi się podobała, jak wspominałam we wstępie, nie miałam do tej pory okazji czytać za dużo książek o tematyce antyutopii, dlatego jest to dla mnie pewien rodzaj świeżości, który mnie niezmiernie zachwycił. Podoba mi się też druga część, a jednocześnie jestem przerażona, bo to wszystko może kiedyś okazać się prawdą, może nie będzie państwa Panem, ale nic nie szkodzi, żeby zapanował terror, żeby powstało państwo totalitarne.

Ale wracając do książki, muszę powiedzieć, że autorka miała naprawdę świetny pomysł i dobrze go wykorzystała. Książkę pochłania się błyskawicznie, wciąga ona i nie ma mowy, by ją odłożyć. Arena stworzona by zabijać, walka na śmierć i życie, bunt, powstanie – książka przeraża, wprowadza nas w nowy świat, pełen krwi, brutalnej rzeczywistości. Do tego te wszystkie zwroty akcji, powodują, że książka wiele razy nas zaskakuje.

„W pierścieniu ognia” Suzane Collins to historia przetrwania, walki o najbliższych, historia miłości aż w końcu historia, która pozwala wierzyć, że warto walczyć i nigdy nie należy się poddawać!

I ja się nie poddaje, i już zabieram się za trzeci, i ostatni tom – Kosogłos !

Książka bierze udział w wyzwaniu: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,5 cm

piątek, 1 lutego 2013

Nowe oblicze Greya – E. L. James


Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 686
Źródło: Biblioteczka kuzyneczki M. :)


No i ostatnia część za mną, nie wiem jak to się stało, że już po, ale jest mi smutno, że już więcej nie spotkam słodkiej i niewinnej Anastazji, oraz niesamowicie przystojnego, bogatego i kontrolującego wszystko pana Ch. Greya. Szkoda mi, że nie ma kolejnej i jeszcze jednej części, chociaż może ….

Anastazja w całym swoim życiu nie myślała, że właśnie tak ułoży się jej życie, że na jej drodze stanie niesamowicie seksowy, niemożliwe bogaty i wyjątkowo skomplikowany mężczyzna. W końcu kim ona jest? Taka zwykła, szara myszka, niczym się nie wyróżniająca z tłumu. A jednak ich przypadkowe spotkanie, i wybuch wielkiej namiętności spowodował, że Ana już nie jest panną Steel, a została panią Grey! I chociaż, już trochę przeżyła, to nadal ma wiele obaw, nadal nie wiem jak dalej potoczy się jej życie u boku męża.

Christian Grey jest trudnym człowiekiem, czasem zachowuje się jak mały chłopiec, a czasem jak apodyktyczny „dupek”, bywają też momenty, że romantyzm bije od niego na mile. Życie z nim nie jest proste, nigdy nie wiadomo, co mu chodzi po głowie i tylko oczy zdradzają w jakim jest nastroju. Jednak Ana wierzy, że uda jej się odnaleźć prawdziwego Christiana, a z drugiej strony ma nadzieję, że Pan i Władca nie odejdzie na zawsze, szczególnie w pewnych momentach.

Był ślub, potem podróż poślubna a teraz przyszedł czas na normalne życie, jednak nie dane będzie im zaznać spokoju. Były szef Anastazji ma wielkie plany względem ich życia, była uległa również daje o sobie znać, do tego Ana przez swoją nie uwagę zapomina o pewnych terminach, co przyczyni się do kolejnego niezaplanowanego wydarzenia. A przecież nie od dziś wiadomo że pan Grey nie lubi niespodzianek.

Zaczynając trzecią część miałam pewne obawy, czy autorka da radę, by się nie powtarzać, czy jest w stanie wymyślić coś nowego. Byłam bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy Christiana i Anastazji, czy przypadkiem nie będzie jednak za słodko. Na szczęście moje obawy się nie potwierdziły, książka wciąga, i nie pozwala się nudzić. Podoba mi się tor jakim poszła pani James, nie było za słodko, chociaż skończyło się Happy Endem, nie zabrakło pikantnych momentów, oraz rozwoju głównych bohaterów.

Anastazja i Christan z każdą kolejną częścią bardzo się zmieniają. Ana w końcu zaczyna wierzyć w siebie, w swoje możliwości, zaczyna przyzwyczajać się do bycia panią Grey, do życia w luksusie, do wydawania poleceń, do tego by spławiać natrętne wielbicielki męża. Za to Christian zaczyna wierzyć, że nie jest złym człowiekiem, że nie wszystko w życiu można zaplanować.

„Nowe oblicze Greya” to trzecia i niezwykle dobra kontynuacja historii Anastazji i Christiana. Autorce należą się też duże brawa za zakończenie, za mały powrót i spojrzenie innymi oczami na historię wielkiej namiętności. Jestem pod wielkim wrażeniem!!!

Polecam!!!

Książka bierze udział w wyzwaniu: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 3,7 cm