sobota, 31 grudnia 2011

...

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!


wtorek, 27 grudnia 2011

Rodzinne sekrety – Nora Roberts



Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 411
Źródło: Biblioteczka własna

Żeby tradycji stało się za dość, tak i w grudniu nie mogło zabraknąć jednej z moich ulubionych autorek, a mianowicie Nory Roberts. Jednak tym razem, nie mamy do czynienia z typowym romansem, bowiem przyjdzie nam rozwiązać zagadkę, odkryć mordercę i przekonać się, że pozory mylą.

„Rodzinne sekrety” to dwie historie, dwa opowiadania, bardzo różne od siebie, za to tak samo ciekawe.

Partnerzy czy rywale?
Laurel Armand już od małego wiedziała, że dziennikarstwo to jej największa pasja, i pomimo, że wydawnictwo leży w rodzinnych rękach, to wcale nie ma ona tak łatwo. Nie ma taryfy ulgowej, musi ona wkładać w to co robi całe serce i duszę, wiec kiedy wpada na ciekawy temat, wie, że musi zrobić wszystko, by dowiedzieć się całej prawdy, zanim napisze choć słowo. Jednak na drodze staje jej  Matt Bates, który ma pomóc przy odkryciu prawdy. Ale jak pracować z kimś, kto działa na nerwy od chwili poznania ? a z drugiej strony może lepiej, że Matt czuwa, gdyż komuś bardzo zależy by uciszyć też Laurel.

Sztuka mistyfikacji.
Kirby Fairchild oraz jej ojciec tworzą dość ekscentryczną parę. Od kiedy umarła matka Kirby, to ona stara się zatroszczyć o sławnego i wybitnego ojca, co wcale nie jest takie proste. Dlatego też, gdy do ich posiadłości przyjeżdża Adam Haines, musi zrobić ona wszystko, by zająć gościa całkowicie. Nie może dopuścić, by choć na trochę Adam sam przebywał w tym wielkim domu, pełnym obrazów i rzeźb, w śród których trudno odróżnić oryginały od kopii. No właśnie,  bo wszystko wskazuje, że Adam nie jest tym za kogo się podaje i że wcale nie przyjechał tu odpocząć, zresztą w tym domu nic nie jest tym, na jakie wygląda. Rozpoczyna się gra pozorów w której stawką jest nie jedno życie.

Świetna książka, bardzo dobrze dobrane oba opowiadania, obie historie. Choć mi bardziej do gustu przypadła pierwsza z nich, w której nie brakuje trupów, tajemnic, wielkiego zamku, i mokradeł na których wydarzy się  nie jedno nieszczęście, nie jedna zmora ujrzy światło dzienne. Druga historia też była dobra, zdecydowanie różna, bo bez morderstw ale tajemnic ogólnie nie zabrakło. Tylko początkowo miałam drobny problem się w nią wciągnąć, nie mogłam wczuć się w klimat.  Za to kiedy już mi się to udało, to wręcz nie mogłam się oderwać.

Nora Roberts ma świetny styl, lekkie pióro, jej historie są niesamowite, kiedy zaczniemy je czytać, kiedy poznamy bohaterów, to przepadamy z kretesem.  Autorka świetnie potrafi połączyć romans z intrygą i sensacja w tle. U niej nic nie jest takie, jakim wydawać się mogło początkowo. A bohaterowie – jeśli kochają to całym sobą, jeśli się nienawidzą to z całego serca. Uczuć na pewno nikomu nie zabraknie.

Polecam – Nora Roberts w najlepszym wydaniu :)

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harlequin/Mira, za co serdecznie dziękuję !!!

niedziela, 25 grudnia 2011

Znalezione pod choinką :)

Hohoho
Gwiazdor był, znaczy, że chyba grzeczna jednak byłam :) Bo taki oto stosik pod choinką się znalazł :D
I jak tu nie wierzyć w starszego pana z białą brodą :D

piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych świąt !!!

Spokoju i radości,
tylko miłych gości!
Smacznej Wigilii i całusów moc
- w tę najpiękniejszą w roku noc!
Szczęścia kilogramów,
ze śniegu bałwanów!
Życzliwych ludzi wokół,
żadnej łezki w oku,
Przyjaciół jakich mało.
Przez życie idźcie śmiało!

Niech miłość bez ustanku Was dotyka.
A w Nowym roku szczęście spotyka!

Wszystkiego najlepszego !!!!!!!

sobota, 17 grudnia 2011

Wyspa dla dwojga – Mariusz Zielke



I inne historie o miłości i zbrodni.


Wydawnictwo: Wydawnictwo Principium
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 192
Źródło: Biblioteczka własna


Gdyby ktoś mi zadał pytanie czy lubię opowiadania, w pierwszej chwili odpowiedziałabym, że nie bardzo. Ale tak sobie właśnie uświadomiłam, że lubię opowiadania, lubię tę króciutką formę, której większość osób mówi zdecydowanie nie. Ja mogę powiedzieć że tak, lubię je w wykonaniu  Murakamiego, Edgara Allana Poe, Mastertona, a teraz także Pana Mariusza Zielke.

„Wyspa dla dwojga. I inne historie o miłości i zbrodni” to zbiór czterech opowiadań o miłości, ale nie takiej tkliwej i rozczulającej, tylko prawdziwej, takiej jaka jest ona naprawdę. Bo nikt z ręką na sercu przecież nie powie, że jego miłość, jego uczucie, zawsze było słodkie i piękne, że nigdy nie pojawiła się na nim rysa. Nikt nie powie, że istnieje coś takiego jak idealna miłość, która tylko uskrzydla.

Serge jest przedsiębiorcą o ponurej przeszłości, którego pokrętny los nauczył czym jest miłość i ten sam los próbował mu ją odebrać. Zimna Anna skrywa tajemnicę mroczniejszą niż myśli więziennego strażnika Jonasza. Jan na bezludnej wyspie odkrywa miłość do żony i posępne sekrety ich związku. Słodka Mi kusi krwawego dyktatora Mambako, ale ten ukojenie znajduje dopiero w muzyce.”

To opis wszystkich czterech historii, jaki możemy znaleźć na okładce. I po części oddaje on to co możemy znaleźć w środku, ale tylko po części, bo przedstawia on nam tylko osoby, których dotyczyć będą te historie. Natomiast nic nam nie mówi, o wrażeniach jakie one nas wywołają. A nie są to zwykłe historie i nie zawsze kończą się one happy endem.

Czytając pierwszą z tych niesamowitych historii, przyszło mi do głowy porównanie z Murakamim, bardzo podobny styl opisywania czegoś tak pięknego jak miłość. Bo z jednej strony uczucie, jedno z piękniejszych jakie możemy doświadczyć, a z drugiej strony niesamowity brutalizm. Chociaż największe wrażenie zrobiła na mnie ostatnia historia „Dyktator i diva”, w którym jest największa dawka emocji, które pokazuje jak władza i namiętności rządzą naszym życiem. Jak jesteśmy w stanie poświęcać dobro innych by zaspokoić własne pragnienia, własne żądze. Jak władza i pokusy są w stanie nas zmienić, i wydobyć na światło dzienne, prawdziwe zwierze.

Polecam „Wyspę dla dwojga” wszystkim tym, którzy mają ochotę na prawdziwą miłość, na prawdziwe uczucie, bez zbędnego słodzenia. Polecam wszystkim tym, którzy uwielbiają Murakamiego, bo my mamy teraz swojego :) Pan Mariusz Zielke stworzył niekonwencjonalne opowiadania, w których nigdy nie wiemy, co za chwilę się stanie, a potem żałujemy, że to już koniec.Jestem pod dużym wrażeniem !!!!


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pana Mariusza, za co serdecznie mu dziękuję !!!!

czwartek, 15 grudnia 2011

Biedny Tom już wystygł – Maureen Jennings


 
Wydawnictwo: Oficynka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 357
Źródło: Biblioteczka własna


Od kiedy tylko zobaczyłam tą książkę, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale czasami tak się nie da. A ta okładka od samego początku nie tylko przyciągnęła mój wzrok, ale też nie pozwala od siebie się oderwać. No ale nie tylko okładka spowodowała, że koniecznie musiałam poznać Maureen Jennings i jej twórczość. Jako wielka fanka kryminałów, szczególnie tych w kolorze sepii, nie mogłam sobie tej pozycji odpuścić, przejść obok niej obojętnie, po prostu musiałam ją mieć :)

Dla Williama Murdocha ta noc to jedna z gorszych, jaką przyszło ostatnio mu przetrwać. Nie dość że ząb od jakiegoś czasu nie daje o sobie zapomnieć, to jeszcze zaginął jeden z konstabli. Młody Wicken, do tej pory był bardzo odpowiedzialnym mężczyzną, nie tylko w pracy ale też w domu, dlatego jego zniknięcie nie wróży nic dobrego. Detektyw  bez chwili wahania rusza drogą, jaką codziennie przemierzał konstabl, zaglądając do każdego opuszczonego domu. Niestety w jednym z nich znajduje Wickena z dziurą postrzałową w głowie i bronią między nogami. Po przybyciu koronera i  zaprzysiężeniu ławników, pozostaje już tylko orzec czy to było samobójstwo, czy może morderstwo. Tak zaczyna się dość trudne śledztwo, od którego zależy życie matki i jej chorego dziecka, życie .... No ale to już musicie sami się dowiedzieć.

We  wstępie zachwalałam okładkę, która dla mnie jest niesamowicie klimatyczna, ale czy treść jej dorównuje ? Jak najbardziej, treść zdecydowanie jest wciągająca, intrygująca, wspaniale oddająca klimat czasów wiktoriańskich. Zresztą to mój pierwszy kryminał, którego akcja dzieje się pod koniec XIX wieku w Toronto, mój pierwszy kanadyjski kryminał. I z całą pewnością nie ostatni.

Autorka, Maureen Jennings niesamowicie potrafi oddać klimat czasów w których osadziła akcję, zachowując niezwykłą dbałość o szczegóły. I nie chodzi tu tylko o stroje, czy język, ale też o moralność ludzką, gospodarkę, czy religię. Każdy z bohaterów jest bardzo specyficzny, bardzo charakterystyczny i choć każdy stara się zachowywać pozory, to jednak sekrety lubią wychodzić na światło dzienne w najmniej odpowiednich momentach i to one kierują całą akcją.

No właśnie, a co do akcji, to toczy się ona pomału swoimi torami, co rusz wyjawiając nam co raz to nowe fakty, które z czasem są co raz bardziej zatrważające. Pomału odkrywamy, jak nienawiść, tłamszona w sobie od najmłodszych lat, może doprowadzić do katastrofy, jak może zniszczyć życie wielu ludziom.

Dla mnie „Biedny Tom już wystygł” to świetny kryminał, który idealnie wprowadzi nas w XIX wiek, z całym jego okrucieństwem, obłudą, fałszywą skromnością. To kryminał pełen tajemnic i intryg, które razem z detektywem Murdochem powoli odkrywamy. Dzięki autorce mogłam cofnąć się w czasie i chociaż przez chwilę, zwolnić tempo życia i przekonać się, że bez różnicy w jakiej epoce żyjemy, to zawsze i tak światem rządzą pieniądze i namiętności.
Polecam !!!

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Oficynka, za co serdecznie dziękuję !!!

piątek, 9 grudnia 2011

Alchemia szczęścia – Bogusława Krause



Rok wydania: 2011
Liczba stron: 212
Źródło: Biblioteczka własna


„Alchemia szczęścia” to jedna z tych książek, które mają nam pomóc w zrozumieniu siebie. Bo nim będziemy naprawdę szczęśliwi, musimy wiedzieć nie tylko jak do tego stanu doprowadzić, ale też czy jesteśmy na to gotowi. Bogusława Krause to bizneswoman, która w całości poświęca się swoim pasją, tj. pływaniu, lataniu na paralotni, czy jeździe konnej. Ona wie, jak być szczęśliwą i w pełni korzystać z życia, a teraz i my możemy skorzystać z jej rad.

„Nieważne, co robisz, ważne, co myślisz”

Chyba każdy z nas w mniejszym, bądź większym stopniu, zdaje sobie sprawę z tego, że o szczęście trzeba zabiegać i dbać. I choć niekiedy wierzymy w przesądy (czarnego kota, kominiarza), to jednak, bardzo pragniemy by w życiu nic złego nas nie spotykało. A jest to absolutnie możliwe !

Autorka w swojej książce przedstawia nam właśnie wszystko to, co niezbędne jest, byśmy w każdej sytuacji, w każdej sekundzie swego życia cieszyli się własnym szczęściem. A to w rzeczywistości nic trudnego. Najważniejsze to nasz sposób myślenia, wszystko to co przytrafia nam się, zależy tylko i wyłącznie, od tego, jak podchodzimy do danej sytuacji. Jeśli np. nie lubimy swojej pracy i codziennie o niej myślimy negatywnie, to każda chwila tam spędzona, jeszcze bardziej nas w tym utwierdza. A wystarczy tylko zmienić nastawienie, pomyśleć, że to nasze ostatnie dni, że już niebawem znajdziemy coś innego, lepszego fajniejszego, i już czujemy się o wiele lepiej. W końcu nikt nie lubi pracować w niemiłej atmosferze, ale to jaka ona jest zależy od nas.

Autorka kładzie duży nacisk na to, że aby być szczęśliwym, musimy być tak naprawdę egoistami, bo „czyjegoś złego samopoczucia ja nigdy nie poczuję, a swoje poczuję zawsze”. Wszystko co robimy musimy robić dla siebie, tylko wtedy będziemy szczęśliwi, tylko wtedy, gdy będziemy zaspokajać własne potrzeby. A każda decyzja, którą podejmiemy, będzie tą właściwą.  Początkowo wydaje nam się, że dobrze postąpiliśmy, że słusznie dokonaliśmy wyboru, jednak z czasem zastanawiamy się co by było gdy ... no właśnie, takie zastanawianie się nam w niczym nie pomoże, ta decyzja, którą podejmujemy jest tą właściwą i dopóki w to wierzy, to będziemy szczęśliwi.

I tak autorka prowadzi nas przez różne aspekty życia, poprzez pracę, miłość, zdrowie, pokazuje nam jak niewiele trzeba by być naprawdę szczęśliwym. Jak nie wtykanie nosa w nie swoje sprawy spowoduje, że i w nasze tez nikt go nie wetknie. „Alchemia szczęścia” to poradnik, który krok po kroku uczy nas i wskazuje co jest właściwe, i jak ważne jest nasze myślenie, pozytywne oczywiście, by czuć się naprawdę szczęśliwym.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii !!!

środa, 7 grudnia 2011

Miłość na Cito



Wydawnictwo: Harlequin
Seria: Medical Duo
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 314
Źródło: Biblioteczka własna


Oglądaliście „Ostry dyżur” albo „Doktora Hausa” ? Ja kiedyś byłam wielką fanką seriali medycznych, jeszcze niedawno obejrzałam wszystkie serie serialu” „Hoży doktorzy”. I to nie tylko przypadki medyczne były dla mnie najciekawsze, czasem też życie jakie wiodą lekarze, pielęgniarki. Nie od dziś wiadomo, i nie ma co się dziwić, że w szpitalach kwitnie romans za romansem, skoro większość lekarzy spędza tam całe dnie i noce. Szpitale są wręcz ich drugim domem. I jeśli tak namiętnie kiedyś oglądałam wszystko co związane z tym światem, to czemu o nim nie poczytać :)

Seria Medical wydawana przez Harlequina daje nam taką możliwość. Możemy wejść do świata pełnego przystojnych lekarzy i czarujących pielęgniarek, które w przerwach pomiędzy leczeniem czy ratowaniem ludzkiego życia, same czekają na księcia z bajki.

„Człowiek honoru” - Janice Lynn
Amelia Stockton pochodzi z rodziny o bardzo starych i mocnych korzeniach, w której od małego wszyscy są uczeni tego, że nigdy nie można dać się złamać czy pokonać, że najważniejsze to iść zawsze z dumnie podniesiona głową. Jednak czasem łatwiej jest powiedzieć niż wykonać, zwłaszcza gdy jest się na pełnym morzu, na lotniskowcu pełnym mężczyzn i kiedy nagle pojawia się ten o którym usilnie chcemy nie pamiętać. Doktor Cole Stanley, dwa lata wcześniej mocno zranił Amelie i całą jej rodzinę, teraz przybywa by naprawić ten błąd, jednak czy Amelia da radę uporać się z poczuciem winy, przecież odwołany ślub siostry to może być też jej wina.

„Miłość to za mało” – Laura Iding
Raine Hart jest pielęgniarką na dość ciężkim oddziale, a mianowicie na urazówce. Tu przywożą naprawdę w ciężkim stanie pacjentów z wypadków, pobić, czy gwałtów. Tu nie ma chwili na zastanawianie się czy mały odpoczynek. Jednak Raine uwielbia tą adrenalinę, ten ciągły pośpiech, i pomoc ludziom, którzy właśnie walczą o życie. Uwielbiałaby jeszcze bardziej gdyby nie doktor Caleb Stewart, gdyby to nie z nim ciągle przypadały jej dyżury. Kiedyś byli razem, jednak brak zaufania ze strony Caleba wszystko zepsuł, a próba zapomnienia o nim, to kolejne traumatyczne przeżycie. Raine musi podjąć trudną decyzję, a do tego pogodzić się z pewnymi wydarzeniami, o których by wolała nie pamiętać, a jeszcze lepiej gdyby nigdy do nich nie doszło.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą serią, szczególnie bardzo podobało mi się drugie opowiadanie, druga historia, choć i pierwsza nie była taka zła. No właśnie „Człowiek honoru” choć dzieje się w środowisku lekarskim, to jednak bardziej zaliczyłabym go do typowego romansu. I to wcale nie znaczy że jest zły, czy mi się nie podobał, ale mimo wszystko liczyłam na więcej trudnych przypadków, walki o życie, a otrzymałam spora dawkę emocji, nienawiści i walki o miłość i ukochanego.

Za to w opowiadaniu „Miłość to za mało” dostałam to czego się spodziewałam. Oprócz dość trudnego związku - szybką akcje ratowania ludzi z wypadków samochodowych, kobiety ciężko pobite przez mężów, no i dziewczyny, które doznały nagłej amnezji po nocy spędzonej na dyskotece. Mogłam razem z bohaterką przeżywać trudne chwile, śmierć pacjentów, czy po prostu po całonocnym dyżurze iść zmęczona ale szczęśliwa spać.

Podoba mi się ta seria i z całą pewnością sięgnę jeszcze do niej po inne książki. Polecam każdemu kto ma ochotę na „ostry dyżur”, ale dla odmiany w wersji papierowej :D

Za książkę serdecznie dziękuję Pani Monice z Wydawnictwa Harlequin/Mira !!!

niedziela, 4 grudnia 2011

Zabić Jane – Erica Spindler




Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 482
Źródło: Biblioteczka własna


Jakiś czas temu, miałam okazję poznać twórczość Erici Spindler, czytając jej „Obsesję”. Wtedy nie bardzo wiedziałam czego mogę się spodziewać, za to teraz czekałam na najgorsze, na psychopatę o chorym umyśle, na intrygę, która wzbudza strach i niepokój, na wydarzenia, które nie dadzą chwili wytchnienia. Czy dostałam to wszystko? O tym za chwilę.

Jane Killian miała dość szczęśliwe dzieciństwo, do czasu aż siostra wraz ze znajomymi, podpuściła ją by weszła ona do wody. Jane by nie wyjść na tchórza, zrobiła to, a nawet więcej, wypłynęła kawałek w głąb jeziora i od tej pory nic już nie było takie jak przedtem. Została potrącona przez motorówkę, choć lepiej było by powiedzieć, że ktoś z premedytacją na nią wjechał. Teraz kilkanaście lat i operacji później wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Niestety koszmar z przeszłości powraca.

Ian, mąż Jane zostaje podejrzany o podwójne morderstwo z premedytacją, za co grozi mu kara śmierci. Wszyscy też nagle zaczynają twierdzić, że ożenił się z Jane tylko i wyłącznie dla jej pieniędzy, i nie miał żadnych skrupułów by ją zdradzać. Jane czuje że jej świat znów legnie w gruzach, a tajemniczy liścik tylko utwierdza ją w tym przekonaniu. Zaczyna się wyścig z czasem i szaleńcem a stawką jest jej życie i życie Iana.

To jest zdecydowanie coś co uwielbiam. Duża dawka adrenaliny, strach, którego nie widać, a który jak cień podąża za nami. Erica Spindler potrafi zagęścić atmosferę, wprowadzić czytelnika w stan wielkiej niepewności, i już do samego końca niewiadomo komu można ufać, a kto jest wrogiem. Chociaż był moment, że byłam pewna kto za tym wszystkim stoi, i można powiedzieć, że prawie udało mi się rozwiązać tajemnicę. Jednak tylko prawie, bo kto czytał książki tej autorki, wie, że zakończenie jest zawsze niesamowicie zaskakujące. I ja również zostałam zaskoczona, choć już wszystko miałam w głowie ułożone, to jednak nie miałam racji, rzeczywistość okazała się o wiele brutalniejsza i bardziej chora, niż sądziłam.

„Zabić Jane” to thriller w najlepszym wydaniu, po którym już nic nie będzie takim, jakby się mogło wydawać. Autorka potrafi świetnie budować nastrój grozy i napięcia, równie świetnie dawkując nam emocje i wciągając w co raz to większy stan niepewności. Dla mnie to naprawdę coś niesamowitego i już się nie mogę doczekać, kiedy wezmę się za kolejną książkę tej autorki.

Polecam wszystkim fanom Erici Spindler, wszystkim fanom thrillerów i osobom, które spodziewają się naprawdę sporego zamieszania, dużej dawki emocji i intrygi.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harlequin/Mira, za co serdecznie dziękuję !!!

Stosik grudniowy

Grudzień zaczął się fantastycznie, Pan Listonosz jak zwykle się spisał i szybciutko książeczki dostarczył :)


 Trzy pierwsze od dołu to przesyłka od P. Moniki z Miry :)
"Biednego Toma" zawdzięczam P. Magdzie z Oficynki :)
Kochana Cukiernia to zamówienie urodzinowe, trzeci tom zamówiony na gwiazdkę :)
Ostatnie dwie to wynik odwiedzin u cioci :)

 Ostatnio znów się zawiesiłam jeśli idzie o czytanie, niby czytam ale jakoś mi to  pomału idzie, dwie recenzje się piszą a ja najlepiej bym zapadła w sen zimowy. Coś nie mam sił na nic, tylko bym spała i spała i spała. Mam nadzieję, że mi ten stan szybciutko przejdzie ;)