poniedziałek, 17 października 2011

Krótki przegląd filmowy


Mało oglądam filmów, szczególnie, gdy pogoda dopisuje, szkoda mi czasu na ślęczenie przed telewizorem. Ale jako wierna fanka polskiego kina czasem coś tam obejrzę i tak oto ostatnimi czasami w moje ręce wpadły trzy takie oto pozycje:

Projekt dziecko czyli ojciec potrzebny od zaraz - 2010
Są trzy rzeczy, które musi zrobić prawdziwy mężczyzna.  Zasadzić drzewo, zbudować dom i… spłodzić potomka. A co jeśli mężczyzna nie może mieć dzieci? Rozwiązań jest kilka…
Ania (Dominika Ostałowska) i Piotr (Zbigniew Zamachowski) wpadają na szalony pomysł, dzięki któremu będą mogli cieszyć się wymarzonym dzieckiem. Rozpoczynają poszukiwania idealnego… zastępcy. Tylko gdzie go znaleźć? Może wśród najbliższych znajomych, bo w końcu od czego są przyjaciele.

Nie było to jakieś szaleństwo niestety, i raczej do komedii bym tego filmu też nie zaliczyła, chyba że do „czarnej”. Kompletnie nie pasował mi Karolak w roli geja czy Ostałowska z jej posępna miną. Jest to film na którym nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać, a szkoda bo pomysł na film był nawet fajny.

Los numeros - 2011
„Los numeros” to historia policjanta Kuby (w tej roli Lesław Żurek), który trafia kumulację na loterii ale zamiast otrzymać wygraną w wysokości 17 milionów, zostaje oskarżony o próbę jej wyłudzenia. Kłopoty to dla Kuby specjalność, więc przekręt, na trop którego wpada, burzy jego policyjną krew. Prawdziwej kumulacji przygód i kłopotów, w które wpadnie seksowny policjant towarzyszyć będzie kumulacja pięknych kobiet. Wokół Kuby krążyć będą przebojowa prezenterka loterii Iwonka (Weronika Książkiewicz), piękna prawniczka Marta (Tamara Arciuch) oraz sąsiadka Ania (w tej roli debiutująca na dużym ekranie Justyna Schneider).

Zdecydowanie lepsza komedia, może niezbyt ambitna ale można się  pośmiać, obsada całkiem ciekawa, choć niektórzy aktorzy mało znani, a i pomysł też niczego sobie (w każdym bądź razie nowy). Praktycznie do samego końca ciężko było zgadnąć kto stoi za przekrętem i jak go chce zrealizować. Dobrze się bawiłam na tym filmie, choć bywały lepsze komedie.

Wojna żeńsko – męska – 2011
...
To film dla bezpruderyjnego widza, otwartego na nowe doznania… także damsko-męskie. Historia bezrobotnej dziennikarki, która walczy z nadwagą i brakami na koncie skuteczniej niż Bridget Jones i choć o mężczyznach wie znacznie więcej niż wszystkie Lejdis razem wzięte, znalezienie tego właściwego będzie wymagało od niej nie lada wysiłku. Szczególnie, że jej dorosła córka nie tylko bezlitośnie ocenia jej poczynania, ale sama liczy na radę matki w miłosnych perypetiach. W roli matki i córki Sonia Bohosiewicz i jej młodsza siostra Maja. Zbliża się decydująca bitwa w odwiecznej wojnie żeńsko-męskiej. Kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko?

Opis do tego filmu średnio ma się do treści i nie wiem po co to porównanie do Bridget Jones, ale sam film jest genialny. Obsada rewelacyjna – Ibisz i jego czerwony dywanik – masakra po prostu !!! Nie jest to lekki w odbiorze film ale za to wspaniale oddaje portret psychologiczny polskiego społeczeństwa!
Polecam, chociaż jeden polski film trzyma poziom ;) albo pion, kto obejrzy będzie wiedział ;)

3 komentarze:

  1. Ten ostatni film, chyba najbardziej mnie zaciekawił. Mam nadzieję, że niedługo będę miała okazję go obejrzeć:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Kasandrze, tak i mnie najbardziej "podszedł" ostatni film. Może znajdę chwilkę by go obejrzeć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja prawie wcale nie oglądam filmów, a polskich to już bardzo malutko, jednak ,,Wojna żeńsko męska'' zaciekawiła mnie i może ją obejrzę.

    OdpowiedzUsuń