Mało oglądam filmów, szczególnie, gdy pogoda dopisuje,
szkoda mi czasu na ślęczenie przed telewizorem. Ale jako wierna fanka polskiego
kina czasem coś tam obejrzę i tak oto ostatnimi czasami w moje ręce wpadły trzy
takie oto pozycje:
Projekt dziecko czyli ojciec potrzebny od zaraz - 2010
Są trzy rzeczy, które musi zrobić prawdziwy mężczyzna. Zasadzić drzewo, zbudować dom i… spłodzić
potomka. A co jeśli mężczyzna nie może mieć dzieci? Rozwiązań jest kilka…
Ania (Dominika Ostałowska) i Piotr (Zbigniew Zamachowski) wpadają na szalony pomysł, dzięki któremu będą mogli cieszyć się wymarzonym dzieckiem. Rozpoczynają poszukiwania idealnego… zastępcy. Tylko gdzie go znaleźć? Może wśród najbliższych znajomych, bo w końcu od czego są przyjaciele.
Ania (Dominika Ostałowska) i Piotr (Zbigniew Zamachowski) wpadają na szalony pomysł, dzięki któremu będą mogli cieszyć się wymarzonym dzieckiem. Rozpoczynają poszukiwania idealnego… zastępcy. Tylko gdzie go znaleźć? Może wśród najbliższych znajomych, bo w końcu od czego są przyjaciele.
Nie było to jakieś szaleństwo niestety, i raczej do komedii
bym tego filmu też nie zaliczyła, chyba że do „czarnej”. Kompletnie nie pasował
mi Karolak w roli geja czy Ostałowska z jej posępna miną. Jest to film na
którym nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać, a szkoda bo pomysł na film był
nawet fajny.
Los numeros - 2011
„Los numeros” to historia policjanta Kuby (w tej roli Lesław
Żurek), który trafia kumulację na loterii ale zamiast otrzymać wygraną w
wysokości 17 milionów, zostaje oskarżony o próbę jej wyłudzenia. Kłopoty to dla
Kuby specjalność, więc przekręt, na trop którego wpada, burzy jego policyjną
krew. Prawdziwej kumulacji przygód i kłopotów, w które wpadnie seksowny
policjant towarzyszyć będzie kumulacja pięknych kobiet. Wokół Kuby krążyć będą
przebojowa prezenterka loterii Iwonka (Weronika Książkiewicz), piękna
prawniczka Marta (Tamara Arciuch) oraz sąsiadka Ania (w tej roli debiutująca na
dużym ekranie Justyna Schneider).
Zdecydowanie lepsza komedia, może niezbyt ambitna ale można się pośmiać, obsada
całkiem ciekawa, choć niektórzy aktorzy mało znani, a i pomysł też niczego
sobie (w każdym bądź razie nowy). Praktycznie do samego końca ciężko było
zgadnąć kto stoi za przekrętem i jak go chce zrealizować. Dobrze się bawiłam na
tym filmie, choć bywały lepsze komedie.
Wojna żeńsko – męska – 2011
To film dla
bezpruderyjnego widza, otwartego na nowe doznania… także damsko-męskie.
Historia bezrobotnej dziennikarki, która walczy z nadwagą i brakami na koncie
skuteczniej niż Bridget Jones i choć o mężczyznach wie znacznie więcej niż
wszystkie Lejdis razem wzięte, znalezienie tego właściwego będzie wymagało od
niej nie lada wysiłku. Szczególnie, że jej dorosła córka nie tylko bezlitośnie
ocenia jej poczynania, ale sama liczy na radę matki w miłosnych perypetiach. W
roli matki i córki Sonia Bohosiewicz i jej młodsza
siostra Maja. Zbliża się decydująca bitwa w odwiecznej wojnie żeńsko-męskiej.
Kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko?
Opis do tego filmu średnio
ma się do treści i nie wiem po co to porównanie do Bridget Jones, ale sam film
jest genialny. Obsada rewelacyjna – Ibisz i jego czerwony dywanik – masakra po prostu
!!! Nie jest to lekki w odbiorze film ale za to wspaniale oddaje portret psychologiczny
polskiego społeczeństwa!
Polecam, chociaż jeden
polski film trzyma poziom ;) albo pion, kto obejrzy będzie wiedział ;)
Ten ostatni film, chyba najbardziej mnie zaciekawił. Mam nadzieję, że niedługo będę miała okazję go obejrzeć:)
OdpowiedzUsuńJak Kasandrze, tak i mnie najbardziej "podszedł" ostatni film. Może znajdę chwilkę by go obejrzeć...
OdpowiedzUsuńJa prawie wcale nie oglądam filmów, a polskich to już bardzo malutko, jednak ,,Wojna żeńsko męska'' zaciekawiła mnie i może ją obejrzę.
OdpowiedzUsuń