Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 384
Źródło: Biblioteczka własna
Życie nie jest usłane różami, czasem mamy z górki czasem pod
górkę i nikt na to już nic nie poradzi. Można czasem pomóc szczęściu, ale i tak nie damy rady być zawsze pogodni,
uśmiechnięci, w życiu każdego człowieka właśnie „raz świeci słońce a raz pada
deszcz”. I tak też jest u bohaterów Debbie Macomber.
Molly bardzo wcześnie straciła ojca, i choć bardzo to
przeżyła, to jednak dziadek robił wszystko by ulżyć w cierpieniu wnuczce. I
choć bywał czasem szorstki i nieokrzesany to ona wiedziała, że zawsze może na
niego liczyć, że kocha ją nad życie. Teraz on sam potrzebował pomocy, jego
serce było już zmęczone i w każdej chwili mogło się zatrzymać. Tak więc Molly,
wraca na farmę, by nie tylko wspomóc dziadka, ale też spędzić z nim być może
ostatnie lato. A sama decyzja wbrew pozorom nie należy do łatwych, gdyż sama
podróż kosztuje tyle, że musi sprzedać ona wszystko co ma. Do tego jej synowie,
szczególnie starszy sprawiają same kłopoty, po tym jak ich ojca, a byłego męża
Molly, skazano za defraudacje pieniędzy. Jednak Molly ma cichą nadzieję, że nie
tylko wnukowie w końcu poznają dziadka ale też, że zmieniając środowisko
pogodzą się z pewnymi rzeczami.
Jest jeszcze jeden problem związany z wyjazdem a zwie się on
Sam Dakota. Zarządcza, któremu całkowicie ufa dziadek, a co do którego ma duże
oby sama Molly. Bo choć dziadek jeszcze nigdy nie pomylił się w ocenie ludzi,
to właśnie po przybyciu tego człowieka, na farmie zaczynają się dziać dziwne
rzeczy.
Po książki Debbie Macomber sięgam bez żadnych obaw, poznałam
już dość dobrze tą autorkę i wiem czego mogę się spodziewać. Jednak do tej pory
czytałam jej książki raczej bardziej wesołe, pogodne, a ta jest zupełnie różna,
co nie znaczy gorsza. Więcej w niej smutku, i jakieś takiej melancholii, więcej
trudnych decyzji. Dopiero tak naprawdę na końcu można poczuć to słońce, które
zaświeci nad bohaterami.
Przez całą książkę spotykamy się z niesprawiedliwą opinią, z
borykaniem się i ciągłym tłumaczeniem za błędy popełnione w młodości, za
błędy popełnione pod wpływem chwili.
Przecież to, że raz daliśmy się ponieść, czy po prostu się pomyliliśmy nie
znaczy, że całe życie będziemy źli, czasem wręcz przeciwnie, będziemy bardziej
ostrożni by nie popełnić znów tych samych błędów.
W książce „Słońce czy deszcz” znajdziemy też walkę, bardzo
nierówną, o prawo do życia, do własności, do tego by po prostu godnie żyć. Bo czyż możemy liczyć na wygraną, kiedy nie
wiemy, z kim lub czym walczymy, a co jeśli to osoby reprezentujące prawo chcą
nas zniszczyć i są gotowe nawet do tego by pozbawić kogoś życia.
Bardzo dobrze mi się czytało tą książkę i był nawet moment,
kiedy w oku zakręciła mi się łza. Jest to dość smutna opowieść, jednak dająca wiarę
i mówiąca o tym by nigdy się nie poddawać, by zawsze walczyć o swoje.
Polecam !
Ocena 9/10
Nie znam tej pani bliżej, nie znam...;) Ale widzę, że warto to zmienić. :)
OdpowiedzUsuńLubie styl Macomber :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książek tej autorki, aczkolwiek przyznać muszę, że bardzo podoba mi się stylistyka okładek - niby każda inna, ale ton podobny :)
OdpowiedzUsuńEwo - pewnie, że warto, w każdym bądź razie ja bardzo lubię jej twórczość :)
OdpowiedzUsuńSabinko - ja też, choć ta książka troszkę się równi od tych, które do tej pory czytałam :)
Carla - faktycznie, jakoś do tej pory nie zwróciłam na to uwagi :)
A powiedz mi, czy w tej pozycji także pani Debbie jak to ma w zwyczaju, znów umieściła wiele wątków?, bo ostatnio się zraziłam do jej twórczości właśnie za tą wielowątkowość postaci.
OdpowiedzUsuńNie, dlatego pisałam, że trochę się różni. Nie ma tu wielu głównych bohaterów i różnych problemów, wszystko się skupia wokół rancza i Molly i Sama. Może ta by Ci bardziej przypadła do gustu, choć jest bardziej smutna też :)
OdpowiedzUsuńAch, czyli dobrze. Nieraz jest tak, że niektórzy nie wspominają o dalszych bohaterach, dlatego myślałam, że może gdzieś tam się pałętają na kartach powieści ;-), ale skoro piszesz, że jest tutaj umiar, to się zdecyduje na tę książkę, bo styl autorki lubię.
OdpowiedzUsuńjakoś mnie to nie przekonuje... okładka mi się wybitnie nie podoba, jakaś kiczowata jest ;-) ale może ja mam gust jakiś spaczony. ale, jak to się mówi, nie należy książki oceniać po okładce...
OdpowiedzUsuńNie znam tej autorki (wiele spośród prezentowanych przez Ciebie autorów nie znam - nie wiem, czy to powód do dumy...), jednak po recenzji i wysokiej ocenie wnoszę, że warto się za nią rozejrzeć. O swoich wrażeniach poinformuję na moim blogu :) Jak tylko książkę dopadnę :D
OdpowiedzUsuńKilak książek tej autorki czytałam, tej jeszcze nie, ale nadrobię zaległość :)
OdpowiedzUsuńCyrysiu - nie, nie i myślę, że Ci się spodoba :)
OdpowiedzUsuńKasiek - nie wiem czy masz gust spaczony, ale przecież nie wszystko musi nam się podobać, a wiadomo o gustach się nie dyskutuje :)
Ines - Mamy zdaje się trochę różne gusta czytelnicze, ale książkę mimo wszystko mogę Ci polecić :)
Taki jest świat - warto :)
Czyli trzeba będzie poszukac i zaryzykowac. Szkoda by było mówic nie przy takiej ocenie.
OdpowiedzUsuńCzyli trzeba poszukac, nawet za względu na tak wysoka ocenę. Poza tym fabuła ciekawa.
OdpowiedzUsuńBędę musiała się za nią rozejrzeć skoro tak pozytywnie tę książkę opisujesz:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Uwielbiam powieści tej autorki, a Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie zachęca :) Z chęcią pokrzątam się po księgarni w poszukiwaniu owej powieści ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!