Wydawnictwo: Graf
Rok wydania: 1992
Liczba stron: 250
Źródło: Biblioteczka siostry
Tak jak już wcześniej pisałam, mam zamiar zapoznać się lepiej z twórczością Lucy Moud Montgomery, w zeszłym miesiącu czytałam „Dziewczę z sadu” a tym razem padło na książkę „W pajęczynie życia”.
„Z pewnego punktu widzenia dzban był własnością ciotki Becky Dark, z domu Rebeki Penhallow. Jeśli już o tym mowa, to żony Darków były przeważnie z domu Penhallow, a większość żon Penhallowów – z domu Dark, nie licząc pewnej liczby pań Dark i żon Penhallowów z domu Penhallow. W obrębie trzech pokoleń sześćdziesiąt osób z klanu Darków weszło w związek małżeński z takąż liczbą Penhallowów.”
I tak to się zaczęło, ciotka Becky, wiedząc, że niebawem przyjdzie jej umrzeć – broń boże jakieś tam „zejść z tego świata” czy coś podobnego, postanowiła na sam koniec podręczyć swoją rodzinę. Zwołała ostatnie u siebie zebranie klanu, by powiedzieć, co komu przypadnie, po jej śmierci. Jednak zanim przedstawiła swój testament, z wielką przyjemnością poznęcała się nad rodziną, by na koniec stwierdzić, że i tak przez najbliższy rok będzie tajemnicą, to, kto otrzyma jej dzban. A tylko on interesował wszystkich zebranych, to o niego byli gotowi się rzucić sobie do gardeł i cierpliwie znosić cięty język ciotki.
Jak powiedziała tak zrobiła, nie minęło wiele czasu, od zebrania i ciotka Becky zmarła, i zaczęła się kolejna historia, tym razem ostatnia, sławetnego dzbana.
Ciężki był początek, nie mogłam się w tym wszystkim odnaleźć, kto jest kim, co go łączy z pozostałymi, ale jak tylko przebrnęłam przez niego, to już nie mogłam się dalej oderwać od lektury. Muszę przyznać, że książka lepiej mi się podobała od poprzedniej, jest lekka i przyjemna, ale nie brakuje w niej ironii czy hipokryzji. Bohaterowie są bardzo wyraziści, i tak jednych się lubi, innych wprost nie cierpi. Historii miłosnych całkiem sporo, jednak to wątek małego Briana był dla mnie najbardziej emocjonujący i wzruszający.
Bigosowa napisała mi, że jest to najbardziej "dorosła" książka Montgomery i zgadzam się z tym stwierdzeniem, jak również cieszę się, że przeczytałam kolejną jej książkę, bo autora ma niesamowity dar do przedstawiania historii rodzinnych.
We wrześniu planuję przeczytać "Błękitny zamek" a następnie wezmę się za Emilkę :)
ta książa to jedna z moich ulubionych autorstwa tej Montgomery. Cudownie przemyślane charaktery są w każdej jej książce, ale tu są naprawdę wyraziste.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam za samej autorki,recenzja jeszcze bardziej mnie zaintrygowała :)
OdpowiedzUsuńSongbrid - Bardzo wyraziste, jestem jeszcze ciekawa "Błękitnego zamku", który jest bardzo wychwalany :)
OdpowiedzUsuńAgnieszkaWawka - recenzja trochę nie składna ale polecam, ubawiłam się momentami, ale był i moment, kiedy łza zakręciła mi się w oku :)
Boję się, że tez nie będę potrafiła na początku połapać się w fabule, gdyż jestem nieco do tyłu z twórczością Montgomery, ale tak zachwalasz iż mam ochotę rzucić się na szeroką wodę.
OdpowiedzUsuńCyrysiu no ja też nieco jestem do tyłu ale zamiast w kółko wracać do tych samych książek (znaczy się do całej sagi o Ani)właśnie postanowiłam lepiej poznać tez inne książki tej autorki, i jestem naprawdę zadowolona :)
OdpowiedzUsuńJuż miałam napisać, że nie znam tej książki kiedy mnie olśniło, że znam tylko pod innym tytułem, a mianowicie "Dzban ciotki Becky". Jakby tytuł nie brzmiał to śliczna książka:)
OdpowiedzUsuńI już czekam na Twoje wrażenia z mojego najukochańszego "Błękitnego Zamku".
Skoro tak mówisz, to chyba czas już najwyższy wziąć rozwód,( no może separację) z ,,Anią...'' i poznać inne dzieła autorki.
OdpowiedzUsuńLubię tę pisarkę, ale tej książki nie znam. Muszę nadrobić zaległości:))
OdpowiedzUsuńO widzisz, a ja czytałam prawie wszystkie jej książki, a tej właśnie nie. Ale ostatnio poprosiłam mamę, żeby ją wyszukała gdzieś na półkach i mi przysłała - i mam :) Po Twojej recenzji przeskoczy chyba w kolejce, bo czegoś takiego teraz potrzebuję :)
OdpowiedzUsuńAnek7 - no właśnie na ten Zamek to dzięki Tobie się tak napaliłam :) i jestem go niesamowicie ciekawa
OdpowiedzUsuńCyrysiu - Tak sobie pomyślałam, że Ania dorosła to i ja muszę, stąd chęć jak to ładnie napisałaś chwilowej separacji i możliwość poznania czegoś nowego :)
Kasandra - jak tak, to tym bardziej polecam :)
Maniaczytania - oj uśmiejesz się przy niej ale i też momentami zasmucisz, w każdym bądź razie bohaterom charakterków nie brakuje :)
Też muszę nadrobić znajomość z P. Mongomery. Dotąd znam jej twórczość tylko z serii o Ani ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś dużą sympatią darzyłam książki Montgomery, fajnie byłoby do nich wrócić, ale obawiam się, że teraz nie odbiorę ich tak pozytywnie jak kiedyś.
OdpowiedzUsuńuwielbiam twórczość Lucy Maud Montgomery. I z tego co kojarzę też czytałam tę książkę pod innym tytułem. Najulubieńsza jest jednak seria o Emilce. Przecudna jest! I szkoda, że tylko trzytomowa. Lubiłam Anię, ale to właśnie Emilka była dla mnie 13-14 letniej większą inspiracją ;) Ojjj, rozczuliłaś mnie tą recenzją i najchętniej odrzuciłabym te wszystkie dorosłe książki i rzuciła się na Lucy Maud Montgomery. Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńMam sporo do nadrobienia bo do tej pory nie czytałam tej książki. Po Twojej recenzji pomyślałam, że może warto stworzyć sobie nowe wyzwanie - Lucy Maud Montgomery wychodzi na to, że ksiązkę na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie czytałam nic tej autorki, ale po Twojej recenzji na pewno czegoś poszukam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWiedzę na temat twórczości tej pani się nie popiszę, bo tylko "Anię..." czytałam i to sto lat temu. :)
OdpowiedzUsuńGłówna bohaterka tej ksiązki zachowuje się podobnie, jak ja. A może inaczej: to ja się zachowuje, jak ona:)
OdpowiedzUsuńNie czytałem nic, co napisała pani Lucy Moud Montgomery, ale ta powieść bardzo fajnie wygląda i dobrze byłoby kiedyś ją przeczytać;)
Ja wygrzebałam od cioci z półki jakąś książkę tej autorki, o Ani i już się nie mogę doczekać aby ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńhmmm czytając mój komentarz mam ochotę się walnąć w łepek :) miało być 'tej autorki' a nie 'tej Montgomery'. zabrzmiało to O K R O P N I E ;P
OdpowiedzUsuńBujaczek - fajnie jest poznawać autorkę od innej strony, bardziej jej dorosłą książkę :) także polecam :)
OdpowiedzUsuńDosiak - może nie, a może jeszcze lepiej :)
Orchisss - już się nie moge doczekać, kiedy zdobędę Emilkę :) nie wiem jak to się stało, że wcześniej jakoś o niej nie słyszałam :)
Stayrude - no ja sobie takie wyzwanie zrobiłam i na razie całkiem mi idzie, nie mówiąc ile frajdy mam :)
Annie - nawet Ani? oj to niedobrze, koniecznie musisz poznać twórczość tej autorki :)
OdpowiedzUsuńEwa - z komentarzy wniosek nasuwa się taki, że większość zna tą autorkę albo z Ani albo z Emilki, może ogólnie jakieś wyzwanie dotyczące twórczości Montgomery?
Sarenkasarna - to w takim razie polecam Ci zacząć zapoznanie się z twórczością Montgomery właśnie od tej książki, powinna Ci się spodobać, a może nawet nabierzesz ochoty na więcej :D
Cassiel - jeśli chodzi o Anię, to radziłabym zacząć od pierwszej książki, nie wiem, którą część posiadasz ale według mnie, tu chronologia ma duże znaczenie :)
Songbird - mała gafa ale ja tam nic nie zauważyłam ;D
"W pajęczynie życia" to moja ulubiona książka Montgomery. Dopiero po niej jest u mnie "Błękitny zamek", który też bardzo lubię. No i, moim zdaniem, to tłumaczeni które czytałaś jest dużo lepsze niż "Dzban ciotki Becky"... :)
OdpowiedzUsuńPS. Ja zawsze płaczę na scenie przy furtce, tej prawie ostatniej. :)
tak, ta scenę pamietam doskonale i łza w oku mi się też pojawiła
OdpowiedzUsuńChętnie poznam inne książki autorski. Dziękuję, że dodałaś recenzje - inaczej bym się nie dowiedziała o tej książce ;)
OdpowiedzUsuńLubię MOntgomery, a najbardziej jej cykl o Ani, choć i inne ksiązki sprawnie napisała i miło się czyta :)
OdpowiedzUsuńCała seria o Ani jest jedną z moich ulubionych - kilka razy czytana, mam z nią wiele miłych wspomnień... ale jakoś nigdy nie sięgnęłam po inne książki Lucy... I chyba pora to zmienić, zwłaszcza, że ta książka, o której piszesz znajduje się na mojej półce (pod tytułem "Dzban ciotki Becky") :D Przez Twoją recenzję zatęskniłam za takimi klimatami, więc może niedługo po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kocham Anię z Zielonego Wzgórza, ale niestety nie czytałam jeszcze innych książek tej autorki. Niebawem zabieram się za Błękitny Zamek, potem postaram się sięgnąć po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że pomysł ciekawy - zaczęły mnie już denerwować książki, w których osoba dowiaduje się że umrze i nagle zaczyna zmieniać się na lepsze, spełniać marzenia czy coś w tym stylu. Sprawy związane z testamentem są znacznie ciekawsze :)
PS. Jeśli mogę coś zaproponować, zapraszam do udziału w projekcie: rozmawiajmy.blogspot.com
Pozdrawiam!
Przypomina mi się dzieciństwo ;) A "Błękitny zamek" skoro zamierzasz przeczytać już teraz mogę Ci polecić, bardzo mi się podobał ;)
OdpowiedzUsuńNo jeżeli to jest dobra powieść na rozpoczęcie przygody z panią Montgomery i Ty tak twierdzisz, to czemu nie:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klasyczne książki, a zwłaszcza tą autorkę. Narobiłaś mi ochoty na tego typu pozycję i chyba wybiorę się do biblioteki na jej poszukiwanie. Dawno nie miałam tego typu lektury w rękach.
OdpowiedzUsuń