niedziela, 29 maja 2011

W cieniu naszego domu – Debbie Macomber




Wydawnictwo: Harlequin/Mira
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 240
Źródło: Biblioteczka własna


Lesley Walker, uzdolniona architektka, przyjmuje zlecenie odnowienia pięknej rezydencji w miasteczku Sleepy Valley. Zauroczona malowniczym miejscem czuje, że właśnie tutaj mogłaby założyć rodzinę. Właśnie wtedy jak na zawołanie na jej drodze staje właściciel rezydencji Zane Ackerman. Były wojskowy, którego twarz i duszę przecina szpecąca blizna, zawsze pragnął zostawić po sobie dziedzica. Dlatego gdy w jego życiu pojawia się piękna kobieta, bez wahania prosi ją o rękę. Zauroczona Zane’em Lesley przyjmuje oświadczyny, mimo że nie do końca jest przekonana o sile jego uczuć. Niedługo po ślubie zachodzi w ciążę. Wszystko wskazuje na to, że wreszcie spełni się w roli szczęśliwej matki i żony. Pewnego dnia Zane znika jednak w tajemniczych okolicznościach…

Debbie Macomber znam już z dwóch powieści – „Wszystko albo nic” oraz „Hotel na rozdrożu”, tak więc bez chwili wahania zabrałam się za kolejną książkę tej autorki. I kolejny raz spędziłam bardzo miłe, czasem zabawne a czasem smutne chwile. Nie zabrakło wzruszeń, bo choć to taki ot romansik, i choć wiadomo jak się skończy, to i tak jak już zaczęłam czytać, to nie mogłam się oderwać.
Bardzo lubię poczucie humoru autorki i jej bohaterów, i tym razem również się nie zawiodłam. Postacie Zane i Carla autorka przedstawiła tak, że momentami nie mogłam wyrobić ze śmiechu. Przedstawiła nam dwóch panów (byłych najemników, twardzieli jak się patrzy), którzy najpierw za nic na świecie nie mogli pojąć, że się najzwyczajniej zakochali, a następnie kompletnie nie wiedzieli jak wyrazić swoje uczucia. Zwłaszcza Carl był mistrzem w popełnianiu totalnych gaf, przez co ja miałam niezły ubaw. Ale w tych nieporozumieniach tak naprawdę widziałam prawdziwe życie, bo w końcu nie od dziś wiadomo, że „mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus”, i pewne rzeczy są zupełnie inaczej widziane, inaczej odbierane.
„W cieniu naszego domu” to idealna książka na leniwe, słoneczne popołudnie, książka, która bez trudu zmieści nam się do torebki i którą możemy umilić sobie czas w parku, czy stojąc w korku. Mi przyniosła ukojenie po ciężkim dniu w pracy, gdy już nie miałam siły na nic. Debbie Macomber stworzyła lekką i przyjemną historię, która wciąga i przy której można się zrelaksować :)
Ocena 4+ /6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harlequin/Mira, za co serdecznie dziękuję !!!

11 komentarzy:

  1. Świetnie to ujęłaś ...nie mogli pojąć , ze zwyczajnie się zakochali :) co fakt to fakt :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, chodzili, mruczeli, warczeli, kombinowali a to taki piękny stan się zakochać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Relaks i odprężenie? Oj to ja muszę koniecznie się w tę książkę zaopatrzyć:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Idealna na letnie dni? To muszę przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewnie skusze się po bardzo męczącym dniu lub przeciwnie - leniuchując na wakacjach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja właśnie skończyłam ją czytać i też bardzo pozytywnie odebrałam. Najlepsze były perypetie Carla, oj uśmiałam sie z tych jego bezpośrednich tekstów. Normalnie Oskara za podryw powinien dostać he he.

    OdpowiedzUsuń
  7. I znów kusisz nie mnie, ale moją przyjaciółkę! :) To jest dokładnie ten typ, który ona uwielbia - i takich bohaterów - twardzieli również :) Już wiem, co jej kupić na imieniny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kasandra_85 - jak już wszystko pozaliczasz i pozdajesz, to Ci się przyda jak nic :)

    Amie - :)

    Dosiak - niedługo wakacje to się zaopatrz :)

    Cyrysia - tak, Carl miał mistrza, opisy z jego przygodami, mnie powaliły :)

    Niedopisanie - Ja chyba muszę poznać Twoja przyjaciółkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie się skuszę kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bujaczek - mam nadzieję hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiem szczerze: nie pobiegnę po nią, ale jak sama do mnie przydrepta to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń