Wydawnictwo: Polwen
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 378
Źródło: Biblioteczka koleżanki
Campbellowie mieli prawie wszystko,
dobrą pracę, piękny dom z ogródkiem w dobrej dzielnicy, prywatny
jacht. Stać ich było na wycieczki zagraniczne, jednak jakkolwiek by
się starali, to za nic nie mogli mieć dzieci. A dla nich to była
prawdziwa tragedia. Dlatego postanowili zaadoptować dziecko, to była
ich jedyna szansa, by stworzyć pełną rodzinę, by mieć dla kogo
żyć i kogo kochać z całego serca.
Rip Porter po pięciu latach więzienia
w końcu wychodzi na wolność i jak gdyby nigdy nic wraca do żony.
Już nie pamięta za co siedział i nie ma żadnych wyrzutów
sumienia, że to przez niego, Wendy wielokrotnie lądowała w
szpitalu z siniakami, czy połamanymi kośćmi. Jednak po tylu
latach, w domu czeka go wielka niespodzianka, Wendy informuje go, że
mieli dziecko, które oddała do adopcji, podrabiając jego podpis.
Rip od tej pory zrobi wszystko, żeby odzyskać syna, o którym do
tej pory nie miał pojęcia.
I tak oto splatają się losy dwóch
różnych rodzin, dwóch różnych światów i rozpoczyna się walka
o dziecko. Czy sąd po tylu latach ma prawo odebrać dziecko
przybranym rodzicom, zniszczyć jego świat, tylko dlatego, że
doszło do oszustwa? Czy w tym szczególnym przypadku nic nie można
zrobić i Campbellowie będą musieli oddać dziecko jego ojcu, który
siedział za brutalne pobicia żony. Czy taki dom pełen przemocy
będzie lepszy dla tego małego człowieczka?
Temat tej książki bardzo mnie
zainteresował, do tej pory mało czytałam tego typu książek,
książek podejmujących temat adopcji. Jednak po części zawiodłam
się, nie na samym temacie ale na tym w jaki sposób autorka
przedstawiła nam tą historię. Zresztą mało brakowało a bym tej
książki nie doczytała. I tak znów zacznę od minusów. Dialogi
w tej książce są straszne, wręcz sztuczne, jak by pisało je małe
dziecko. Do tego na samym początku, w kółko czytamy to samo,
autorka jedną myśl powtarza na tysiąc sposobów. Zniechęciło
mnie to bardzo. To trochę tak, jak by sama nie wiedziała co dalej
napisać, albo czym zapełnić treść, żeby było jej więcej.
Dopiero gdzieś od połowy akcja zaczyna się rozkręcać (choć
dialogi nadal czasami są drętwe) i możemy poczytać na właściwy
temat, czyli o walce o dziecko.
Trudno mi ocenić tą książkę, bo z
jednej strony sam pomysł, sama historia bardzo ciekawa, a z drugiej
język jakim jest napisana jest na naprawdę niskim poziomie. I to co
najbardziej mi się w tej książce podobało to okładka. Ale nie
przekreślałabym tej książki do końca, bo jednak jej przesłanie
jest dość ważne, i myślę że pewnym osobom ta książka może
pomóc.
Tak więc nie zniechęcam ale też
jakoś szczególnie nie zachęcam, kto będzie chciał, to i tak
przeczyta :)
Ocena 6/10
Pierwszy raz słyszę o tym wydawnictwie i tej książce. Szkoda, że w twoich oczach wypadła ona tak słabo, przez co ja chyba również się nie skusze.
OdpowiedzUsuńTemat naprawdę ciekawy, szkoda tylko, że tak słabo przedstawiony :(
OdpowiedzUsuńCzytając opis fabuły książka wydała mi się interesująca, ale skoro jest słabo napisana to raczej po nią nie sięgnę. Na pewno są powieści, poruszające podobną tematykę, ale napisane na wyższym poziomie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJeżeli będzie okazja to sięgnę po tę książkę
OdpowiedzUsuńA mnie się właściwie podobało, styl autorki mi nie przeszkadzał, nie wyczułam sztuczności. Za to baaaardzo przeszkadzały mi liczne literówki, rozumiem jedna, dwie mogą się zdarzyć, ale w tym przypadku miałam nieodparte wrażenie, że wydawnictwo poskąpiło na korektę...
OdpowiedzUsuńIzusr - o to właściwie kolejny minus książki, i nie mówię, że jest całkiem zła ale są lepsze ;)
OdpowiedzUsuń