środa, 1 sierpnia 2012

Odyseja kota imieniem Homer – Gwen Cooper


 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 253
Źródło: Biblioteczka koleżanki


Po tę książkę sięgnęłam dzięki koleżance, jak zwykle niezastąpiona Chira polecała, namawiała, aż w końcu przyniosła. I chociaż nie jestem wielką miłośniczką kotów, to jednak się skusiłam. Byłam ciekawa jak kot, a właściwie ślepy kot, mógł zmienić życie dorosłej kobiety. A okazało się, że nie tylko mógł, ale też, że potrafił nauczyć ją wielu rzeczy.

„Prawdziwa historia ślepego kota i kobiety, którą nauczył miłości ...”

Gwen Cooper miała dwadzieścia parę lat i dwa koty, mieszkała kątem u koleżanki po rozstaniu z Jurgiem. Nie układało jej się ostatnimi czasami, uwielbia swoją pracę w non-profit i wielu innych organizacjach, zajmujących się zwierzętami, jednak nie tak sobie wyobrażała swoją przyszłość. Wszystko zmieniło się, kiedy znajoma pani weterynarz zadzwoniła by spytać się czy nie znalazł by się dom dla małego, ślicznego kotka. I tu zaczyna się historia Homera, kota, który nauczył nie tylko miłości. A wszystko to opowiedziane jest z punktu widzenia autoki.

Homer miał dwa tygodnie, gdy do lecznicy przyniosła go pewna para, znaleźli go i chcieli uratować, jednak gdy usłyszeli, że jedynym ratunkiem jest wycięcie gałek ocznych, postanowili, że lepiej będzie dla niego, jak się go uśpi. Na szczęście lekarz weterynarii podjął inną decyzję, uratował mu życie, które jak się później okazało, było niezwykłe.

Gwen jak tylko go zobaczyła wiedziała, że nie może go zostawić na pastwę losu, pokochała go od pierwszego wejrzenia - „Pierwsze wrażenie: jakie maleństwo ! (...) Mógł ważyć najwyżej parę dekagramów. Leżał w kącie pudełka, zwinięty w miniaturową kulkę, puszysty kłębuszek, który z łatwością mieścił się w zagłębieniu dłoni. Jednolicie czarne futerko miał naelektryzowane, a więc nastroszone w typowy dla małych kociąt sposób – jakby buntowało się przeciw gładkiemu ułożeniu. Dwa malutkie szwy w miejscu oczu zabezpieczono przed rozdrapaniem specjalnym stożkiem.”
I jak tu nie pokochać takiego maleństwa? Gwen wiedziała, że trzeci kot to nie tylko większy obowiązek, bo od tej pory już nic nie mogło być takie, jak do tej pory. Homer wymagał o wiele więcej zainteresowania, i nie do końca było wiadomo, jak sobie poradzi, nic nie widząc. Ale to tylko Gwen tak myślała, bo Homer bardzo szybko zapamiętywał rozkład domu, i jak tylko zdjęto mu niewygodny stożek, stał się niezwykłym rozrabiaką. Dla niego, który nigdy nie widział, brak wzorku nie był żadnym problem, a Gwen musiała tylko zadbać o to, by jego świat kończył się na mieszkaniu, które zna, by nigdy nie wydostał się na zewnątrz.

Homer był niezwykłym kotem, który nie tylko świetnie sobie radził bez oczu, ale który też był niesamowicie odważnym, szybkim, sprytnym, no i kochanym łobuziakiem, któremu chyba nigdy nie kończyła się energia i pomysły. Idealnie potrafił wpasowywać się w nastroje ludzkie. Brak oczu, tylko wyostrzył mu inne zmysły, dzięki czemu, potrafił rzeczy, których nie umiały inne koty. Nauczył Gwen oraz jest przyjaciół, znajomych, że warto poświęcać się dla innych, nauczył cierpliwości, odpowiedzialności i tego, że nie każde kalectwo jest przeszkodą, że czasem szczęście może dać samo życie.

W książce podobał mi się rozdział o World Trade Center, autorka mieszkała i pracowała w pobliżu wież, w chwili gdy nastąpił atak. Wspomina ona dramatyczne chwile, jak na początku wszystko wskazywało, że to tylko wypadek, późniejszą panikę, ucieczkę i ciągłe myślenie, czy jej mieszkanie przetrwało. To jak nie mogła się dostać do swojej dzielnicy, jak ludzie sobie pomagali. Niesamowite wspomnienia, walka, ciągłe wahanie.

„Odyseja kota imieniem Homer” to niezwykła książka, napisana z wielkim poczuciem humoru, choć nie brakuje w niej wielu smutnych wspomnień. Polecam ją każdemu, nie tylko miłośnikom kotów, myślę, że ta książka każdemu pokaże, jak ważna jest przyjaźń, jak zwierzęta potrafią zmienić nasz los. A ja koniecznie muszę kiedyś do niej wrócić, muszę ją mieć w swojej biblioteczce !!!

24 komentarze:

  1. Bardzo lubię takie ciepłe opowieści ze zwierzakiem w roli głównej. Choć do kotów nie czuję wielkiego sentymentu, chętnie bym przeczytała.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jakoś za kotami nie szaleje, sama kiedyś miałam, ale takie pół domowego, ale książka i Homer są niesamowici - warta poznania i przeczytania !

      Usuń
  2. brzmi całkiem ciekawie, a koty kocham, więc... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nawet nie słyszałam o tej książce, więc cieszę się że ją zrecenzowałaś:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze że zajrzałaś a książkę bardzo Ci polecam !!!

      Usuń
  4. Chętnie bym się zapoznała z tą książką, przemawia do mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, poszukaj jej Ewo, warto poznać Homera. Ja będę go zawsze już pamiętać !

      Usuń
  5. Swego czasu była całkiem popularna na blogach. Fajnie, że o niej przypomniałaś, chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie jakoś przegapiłam ją, nie wiem czemu ;(

      Usuń
  6. Uwielbiam koty! Kiedyś bardzo chciałam przeczytać tę książkę, ale jakoś o niej zapomniałam... Fajnie, że napisałaś recenzję, przypomniałaś mi :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    tulipanowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się cieszę, że mi ja tak bardzo Chira polecała, nigdy jej nie zapomnę :)

      Usuń
  7. Koty bardzo lubię, więc myślę, że powyższa pozycja przypadnie mi jednak do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja niestety od kotów stronię, podobnie od książek i filmów, w których główną rolę odgrywają zwierzęta. Raz się skusiłam na film "Marley i ja" i tak stałam się właścicielką kochanego labradora - tak więc nie będę ryzykować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj to faktycznie nie ryzykuj bo będziesz miała zaraz ślicznego kocurka w domu :)

      Usuń
  9. Ciekawa recenzja i bardzo interesująca książka. Choć sam fanem kotów nie jestem, to myślę, że powieść mogłaby mi się spodobać, ponieważ sama historia wydaje się trafiać w mój gust. No zobaczymy, zobaczymy:)

    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jest to książka dla każdego i trzeba by byc naprawdę nieczułym, żeby się ta książka nie spodobała :)

      Usuń
  10. Mój kot nie lubi kiedy czytam o jego gatunku, włazi mi na ksiązkę i uwala się na środku. Może się obwia że zbyt wiele się dowiem, a kot , jak wiadomo to tajemnicze stworzenie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tajemnicze, ma swoje drogi, ale ta książka ich akurat nie zdradzi ;)

      Usuń
  11. Uwielbiam tę książkę, jest niezwykle wzruszająca i bardzo szczera. Koty to naprawdę niezwykłe istoty, które przywiązują się do człowieka i mogą stać się prawdziwym przyjacielem.
    Pozdrawiam i dziękuję za recenzję =^.^=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja już też uwielbiam, i koniecznie muszę ją sobie sprawić :)

      Usuń
  12. Och, to ja też chcę tę książkę!!! Wielką fanką kotów nie jestem, ale po takiej recenzji...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to masz jak ja, wielka fanką nie jestem, ale książka warta przeczytania a wręcz każdemu bym ją dała, żeby poznał Homera !

      Usuń