To historia pewnego dzieciństwa, którego scenerią była Łódź lat sześćdziesiątych XX wieku.A także opowieść o cieniach przedwojennych żydowskich Bałut i warszawskiej ulicy Tłomackie 13 z jej plejadą niedoszłych noblistów. O gomułkowszczyźnie i Mickiewiczowskich „Dziadach”, przypadkowych patronach Marca. I o braciach Karamazow, którzy wkroczyli w życie bohatera wraz z kronikarzem oświęcimskiego Sonderkommanda. Opowieść subiektywna – jak w przypadku każdej próby przywołania przeszłości, gdy żal za czasem bezpowrotnie minionym przeplata się z pretensjami do historii.
Książkę  wygrałam już dość dawno temu i żałuje że dopiero teraz ją przeczytałam.  Jest bardzo piękna. Opowiada historię chłopca, któremu przyszło  dorastać w ciężkich czasach. Jest to smutne i przykre, gdyż cokolwiek  nie zrobił, wypominano mu jego „złą krew”. Nawet matka nie potrafiła  sobie z tym naciskiem społeczeństwa poradzić. A co on był winien temu,  że jego ojciec był alkoholikiem. W książce jest też wątek żydowski,  równie ciekawy co losy chłopca. Jako całość książka robi duże wrażenie i  szybko się jej nie zapomina. Polecam !!!
Ocena 6/6
     poniedziałek, 29 marca 2010  
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz