sobota, 29 września 2012

Kolory jesieni na moim podwórku !

Jesień przyszła niepostrzeżenie, przybierając przepiękne kolory. I chyba tylko za te barwy ją lubię ;)



Nie wiem tylko dlaczego jeszcze te paskudy nie wyginęły i choć dzień w dzień psuje im ich ciężką pracę, to i tak wracają!
Na szczęście pogoda jeszcze sprzyja spacerom i zabawom z psem. Poniżej Bąbel i jego nieodłączne piłki ;)

Teraz pozostaje mi już tylko czekać na śnieg :D

piątek, 28 września 2012

WU WEI. Płyń z prądem życia – Theo Fischer


Rok wydania: 2012
Liczba stron: 205
Źródło: Biblioteczka własna


Każdego z nas czasem nachodzą takie chwile, by zastanowić się nad swoim życiem. Czy wszystko jest tak jak powinno, czy powinniśmy coś zmienić, co zrobić, żeby żyło się lepiej. Ale jeśli bardziej się zastanowić, to cały czas coś analizujemy, nad czymś się zastanawiamy. Nie ma chwili byśmy nie myśleli o przeszłości albo przyszłości. Nawet robiąc śniadanie, nie myślimy o nim, tylko o tym co będziemy robić za chwilę, co jeszcze musimy zrobić przed wyjściem, co będzie w pracy itd. A co jeśli by zacząć żyć teraźniejszością, zacząć „płynąć z prądem życia”?

„Istnieje nauka, która pozwala nam zrozumieć, czym jesteśmy.
Z tego zrozumienia wywodzi się zupełnie nowy sposób działania:
WU WEI.”

Wu Wei – to w nich, w tych dwóch sylabach, zawarta jest cała tajemnica sztuki Tao. To zasada dzięki której, w pełni można przeżywać każdą chwilę życia, jednak najważniejsze to kierować nasze zmysły na teraźniejszość.

Ludzie poruszają się w iluzji, którą uważają za swoje życie. Ale co to za życie, które na okrągło bywa cenzurowane przez naszą wiedzę i zdobyte doświadczenia. Już od małego jesteśmy kształtowani przez rodziców, to oni wpajają nam wartości, i to oni wpajają w nas pęd ku przyszłości. Gdyby nasz umysł nie zapisywał automatycznie wszystkich procesów, nie byłyby one później do naszej dyspozycji i nie moglibyśmy się według nich orientować, a przez to  żyjemy obok prawdziwych zdarzeń.

Człowiek żyje i jest otwarty na poruszenia bytu i przyjmuje wszystkie zdarzenia z otartymi rękoma. Człowiek Tao podejmuje spontaniczne decyzje, nie analizuje sytuacji, pojmuje swoją wartość intuicyjnie, a ta intuicja urasta w czyn. Dlatego każdy, kto przebywa w Tao , wie, że nie musi łamać sobie głowy, odpowiadać walką na problemy codzienności. Wie, że wystarczy kierować się intuicją, bez korzystania ze zgromadzonych wspomnieć, by żyć całkowicie w teraźniejszości. Człowiek Tao nie zna niecierpliwości, na nic nie czeka, dzięki temu zawsze jest na miejscu, zawsze u celu. Ale najważniejsze dla niego jest to, że nie będzie on oceniany z perspektywy innych, w końcu żyje dla siebie samego. Tak samo jest z ambicją, która towarzyszy człowiekowi już od najmłodszych lat. Człowiekowi Tao jest ona obca, nie bierze on udziału w pogoni za władzą, i dobrami materialnymi, jest on całkowicie wolny od całego tego „wyścigu szczurów”.

A co z miłością i relacjami ludzkimi, co ze związkami. Czym jest prawdziwa miłość? Prawdziwa miłość może być tylko odczuwana, przeżywana, nigdy myślana. Człowiek Tao zna swojego partnera, ponieważ otwiera się na niego, przyjmuje jego istotę, nie pragnąc go zmieniać. Pozwala on drugiej osobie być taką, jaką jest. Miłość to szanowanie drugiego człowieka, bez narzucania mu swojej woli, życie z nim, pozwalanie mu na rozwijanie się w atmosferze wolności i decydowanie o własnym życiu.

Narodowości, granice, rasizm, nacjonalizm, ideologie – są nienaturalne, są wytworem ludzi władzy i prowadzą do nędzy (korzystają na nich nieliczni). Ja, czy Ty, jako jednostki niewiele możemy zmienić w wymiarze globalnym, ale możemy zmienić siebie. Dlatego jeśli myślisz o sobie, nie musisz zmieniać stylu życia, niczemu się podporządkowywać, gdyż sukces nie jest uzależniony od żadnych zasad, wystarczy żyć, cieszyć się chwilą, płynąć z prądem!

„WU WEI. Płyń z prądem” to niewielkich rozmiarów książeczka, bardzo ładnie wydana. Zawiera wiele mądrości, które mogą okazać się bardzo przydatne w czasach pełnych pośpiechu i stresów. I nawet jeśli nie uda nam się zostać człowiekiem Tao, to możemy zastanowić się nad sobą i choć trochę zmienić nasze podejście do życia ;).

Za książkę dziękuję Pani Natalii z Wydawnictwa Studio Astropsychologii!!!

środa, 26 września 2012

Zanim nadejdzie ciemność – Susan Wiggs

 
Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 412
Źródło: Biblioteczka własna

Premiera: 28.09.2012


Z twórczością Susan Wiggs spotykam się po raz czwarty i po raz czwarty jestem na tak. Po jej książki sięgam praktycznie z zamkniętymi oczami, bo wiem, że zawsze czeka mnie niesamowita historia, pełna wzruszeń i emocji. I tak było i tym razem, ale po kolei.

Każdy z nas ma jakąś pasję, każdy ma plan na życie, nie każdemu może udaje się go wykonać w stu procentach, ale zawsze można go troszkę zmodyfikować. I tak też było z Jessie Ryder, która marzyła o tym by zostać znaną fotografką, by mogła swoją wizję świata zawrzeć w zdjęciach, by móc pokazać innym, te wszystkie cuda natury, które miała w planach zobaczyć. Chciała zwiedzać, podróżować, bawić się, poznawać świat, jednak kiedy kończyła studia pojawił się mały problem.

Jessie żyła z dnia na dzień, żyła chwilą, i nawet nie wie jak to się stało, ale nagle jej świat się zawalił. Nieplanowana ciąża psuła wszystko to co, chciała osiągnąć w życiu. I jedynym wyjściem było oddanie dziecka do adopcji. To była trudna decyzja, jednak jedyna słuszna. Teraz po latach Jessie wie, że zrobiła dobrze, że może i dała by radę wychować dziecko, jednak z całą pewnością by je unieszczęśliwiła. Wie też, że jej siostra jest najlepszą matką na świecie, i kocha dziewczynkę, jak własne dziecko.

Teraz po latach przyszedł czas by rozliczyć się z przeszłością, by wyjawić długo skrywane tajemnice, i to nie tylko te dotyczące adopcji. Jessie nie zostało już dużo czasu, jej świat lada dzień, kolejny raz runie w gruzach, a ona kolejny raz narobi zamieszania i zniknie.

Czy i tym razem rodzina pozwoli jej odejść na kolejne szesnaście lat? Czy Jessi w końcu zrozumie, że miłość i wsparcie bliskich są najważniejsze, że nie można całe życie uciekać?

„Zanim nadejdzie ciemność” to historia kobiety, która za wszelka cenę postanowiła spełnić swoje największe marzenie, która gotowa była zrzucić całą odpowiedzialność na innych, byle tylko móc robić to, co kochała najbardziej. Jednak los bywa przewrotny, i zabiera nam to czego najbardziej pragniemy. Jedni tracą najbliższych, upragnione dziecko, a Jessie traci wzrok. Dla niej nie może być nic gorszego, utrata wzroku to nie tylko koniec pracy, to przede wszystkim koniec marzeń i życia.

Ale autorka nie skupia się tylko na Jessie i jej życiu, poznajemy też losy Luz, jej siostry, która wielokrotnie ratowała Jess przed kłopotami, która dla niej zrezygnowała z własnych marzeń, ze studiów, a w końcu zajęła się też jej dzieckiem – Lilą. I ona także ma tu coś do powiedzenia, tak samo jak Dusty, który stracił żonę, a zyskał dziecko. Wiele ludzi i wiele historii, no i tajemnic. W końcu każdy coś skrywa, przed bliskimi, przyjaciółmi, przed całym światem i każdy coś w życiu traci.

„Zanim nadejdzie ciemność” Susan Wiggs to bardzo ciepła, wzruszająca i pełna emocji opowieść. To historia ludzkich słabości, ale i siły, która pozwala wierzyć, że nigdy nie jest za późno, że zawsze trzeba mieć nadzieję. Autorka pokazuje nam, co tak naprawdę w życiu się liczy, i ja się z nią zgadzam :)

Polecam!!!

Za książkę bardzo dziękuję Pani Monice z Wydawnictwa Harlequin/Mira!!!

Inne książki Susan Wiggs, które przeczytałam:

niedziela, 23 września 2012

Lilith – Olga Rudnicka


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 400
Źródło: Biblioteczka własna


Są osoby, które nie przepadają za polskimi autorami, ale ja do nich nie należę. Uwielbiam sięgać po naszą rodzimą literaturę, a po przeczytaniu „Natalii5” po twórczość pani Olgi w szczególności. Dla mnie, na chwilę obecną, to jedna z najlepszych autorek, po książki której sięgam bez chwili zastanowienia.

Lidka Sianecka nie miała wielkiej ochoty na przeprowadzkę do niewielkiej mieściny. Jej mąż odziedziczył po zmarłym stryju dworek wraz z ogromnym parkiem i lasami. Jednak jej ciężko było rozstać się z przyjaciółmi, bo z pracy i tak zrezygnowała jak tylko dowiedziała się, że jest w ciąży. Na miejscu okazuje się, że mąż o wielu rzeczach jej nie powiedział. Zapomniał wspomnieć, że Lipniów cieszy się sławą polskiego Salem, że kiedyś palono tu czarownice na stosach. Do tego Lidka dowiaduje się, że stryj nie umarł, tylko popełnił samobójstwo.

Z braku zajęć i by zapomnieć o ciągle powtarzających się sennych koszmarach, Lidka postanawia zając się rzeczami zgromadzonymi na strychu. Znajduje tam wiele interesujących starych  dokumentów, pamiętniki, rysunki, mapy. Zaczyna odkrywać historię miasteczka, oraz hrabiny Anastazji Lipnowskiej. W tym czasie też zaczynają się dziać w Lipniowe dziwne rzeczy – giną niebieskookie blondynki, ktoś włamuje się do proboszcza i księgarni, a mąż Lidki, podejrzanie się zachowuje.

Wszystko zmierza ku nagiej kobiecie oplecionej wężem, oraz sabatów zrzeszających wyznawców różnych wyznań. Czy Lidce uda się odzyskać nie tylko spokój ale też męża? I czy miasteczkiem przestanie rządzić strach i Lilith – królowa sukubów.

Książka jest genialna, najlepsza w swoim rodzaju! „Lilith” to świetne połączenie kryminału z wątkami okultystycznymi. Już dawno nie czytałam książki, która by mnie tak wciągnęła, i trzymała w napięciu do ostatniej strony. Jestem nią zachwycona i szkoda mi, że tak szybko się skończyła.

Duże brawa należą się autorce za pomysł, i za świetne go wykorzystanie. Za opis miasteczka, które na pierwszy rzut oka wydaje się być spokojne, i takie zwyczajne, jednak w rzeczywistości skrywające wielkie i przerażające tajemnice. Ale przede wszystkim za bohaterów, za niezdecydowaną i nieco naiwną Lidkę, za silną, mądrą i zdecydowaną Edytę (chociaż czasem mnie troszkę denerwowała z tym swoim ciągłym irytowaniem się). Za Piotra, Michała i Chmiela. Każda z tych postaci jest świetnie wykreowana, widać, że autorka włożyła wiele pracy w każdego bohatera, by nadać mu indywidualne cechy, by nie był on mdły i taki jak wszyscy. No i za całe tło historyczne, dzięki któremu ani przez chwilę się nie nudziłam.

„Lilith” Olgi Rudnickiej to niesamowita książka, do której pewnie jeszcze nie raz wrócę. Książka dzięki której oderwałam się od rzeczywistości na długo. Ta atmosfera małego miasteczka i te wszystkie tajemnice zdecydowanie mi się podobały :).

Polecam wszystkim tym, którzy jeszcze jej nie mieli okazji czytać. 

Baza recenzji Syndykatu ZwB


sobota, 22 września 2012

Ostatnie juz nabytki wrześniowe + darmowy ebook :)

Stosik typowo recenzyjny :)
  1. "Zanim nadejdzie ciemność" Susan Wiggs - od Pani Moniki z Wydawnictwa Harlequin/Mira 
  2. "Mój najlepszy nauczyciel" dr Wayne - od Pani Natalii z Wydawnictwa Studio Astropsychologii
  3. "Dlaczego Twoje dziecko choruje" dr Kelly Dorfman - jw.
  4. "Ajurweda - medycyna indyjska" Monika Ptak - jw.
  5. "Wu wei Płyń z prądem życia" Theo Fischer - jw.
Za wszystkie książki serdecznie dziękuję  :)

Dziękuję również za kolejną książkę Panu Dawidowi, który postanowił zrobić darmowego ebooka ze swojej debiutanckiej książki "prawy, lewy, złamany"(wydanej na papierze w 2007 roku).
Do tej pory miałam przyjemność poznać dwie jego książki, których recenzje znajdziecie TU i TU, więc tym bardziej się cieszę, że przeczytam kolejną !!!



Więcej informacji po kliknięciu w okładkę  !!!

piątek, 21 września 2012

Odgłosy lata – Rosamunde Pilcher


Wydawnictwo: Książnica
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 278
Źródło: Biblioteczka własna


Jakiś czas temu skacząc po kanałach telewizyjnych trafiłam na bardzo ładny i wzruszający film, okazało się, że został on nakręcony na podstawie książki Rosamunde Pilcher. Co raz częściej zaczęłam zaglądać na ten kanał i okazało się, że nie tylko jej książki sfilmowano i nie tylko na jej książki mam ochotę. Wciągnęłam się też w historie pisane przez Ingę Lindstrom czy Barbarę Wood.

Laura, kiedy pierwszy raz zobaczyła Aleka, wiedziała, że to idealny mężczyzna dla niej, wiedziała, że w końcu go zdobędzie. Jednak kiedy już została jego żoną, nie wszystko było takie, jak sobie wyobrażała. W domu w którym zamieszkali, nie czuła się najlepiej, wszystko przypominało jej o byłej żonie Aleka, znajomi również często o niej wspominali, przez co Laura czuła się jeszcze gorzej. Do tego jej mąż, zupełnie nie chciał rozmawiać o swojej córce, która wraz z matką wyjechała do Ameryki. Laura czuła, że cała ta sytuacja wisi między nimi, że jest jakaś wielka pustka, której nie może ona wypełnić.

Jednak to nie koniec stresu dla tej wrażliwej i delikatnej kobiety, bowiem okazuje się, że musi ona niezwłocznie przejść pewien bardzo nieprzyjemny zabieg i nie będzie mogła wyjechać wraz z mężem i jego znajomymi na corocznie organizowany wyjazd. Jednak by nie psuć przyjemności Alekowi, Laura wyjeżdża do jego rodziny do Kornwalii, by tam odbyć niezbędna rekonwalescencję i odzyskać spokój. Jednak czy to możliwe, gdy ktoś w anonimach zaczyna oskarżać ją o zdradę ?

„Odgłosy lata” to bardzo ładna powieść obyczajowa, napisana bardzo plastycznym i barwnym językiem. Potrafi ona wzruszyć, ale przede wszystkim zachwyca - opisami Kornwalii, morza, starego ale przepięknego domu. Autorce udało się stworzyć naprawdę niezwykły klimat, choć trochę oderwany od rzeczywistości, ale dzięki temu możemy poznać życie bogatych Brytyjczyków, końca XX wieku.

Rosamunde Pilcher bardzo ładnie nakreśliła historie dwojga ludzi, którzy trochę pogubili się w swoim małżeństwie, którzy nie potrafią odnaleźć właściwej drogi. Cała historia, którą czytamy, dzieje się bardzo powoli, nastrajając nas nieco melancholijnie, pozwalając odetchnąć od całego tego pośpiechu, który nas otacza. Dzięki, niej możemy napawać się urokami tego niezwykłego miejsca, i kibicować Laurze, by w końcu odnalazła siebie.

Lubie takie historie i już się nie mogę doczekać, kiedy przyjdzie do mnie z Finty „Dziki Tymianek” tej autorki :)

środa, 19 września 2012

Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie – Małgorzata Gutowska-Adamczyk


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 464
Źródło: Biblioteczka własna

Pierwszy tom „Cukierni...” czytałam prawie rok temu, dzięki wielu pozytywnym opiniom, sięgnęłam po niego, a następnie bardzo szybko zaopatrzyłam się w dwa kolejne tomy. Jednak trochę przyszło im poczekać na półce, bo zawsze coś innego wpadało w moje ręce, jakaś książka do recenzji, nowość, którą bardzo pragnęłam. Ale w końcu przyszedł czas na „Cieślaków” i ich historię.

I tak poznajemy dalsze losy Marianny, która uciekła do Stanów Zjednoczonych i tam urodziła syna – Paula Connora. Paula, który po wielu latach przybywa do Polski, by spełnić swój obowiązek wobec kraju i choć początkowo nie do końca czuje się on Polakiem, to jednak z czasem wie, że więcej łączy go z tym krajem, niż z Ameryką. Uczestniczymy też w życiu Kingi Toroszczyn, która ponownie układa sobie życie, ponownie wychodzi za mąż za człowieka, którego jej środowisko mogłoby nie uznać. Jednak przyszły takie czasy, że Kindze to właściwie nie robi wielkiej różnicy.

Jednak najważniejsze w tej części były dla mnie dzieje Grażyny Toroszczyn – Giny Weylan, dzięki której mogłam odkrywać niezapomniane lata dwudzieste. To ona, idąc w ślady matki, nie bała się wkroczyć w dorosłość, nie bała się ludzi i tego, czego się po niej oczekuje, tylko z wielkim uporem spełniała swoje marzenia. I to dzięki niej – kobiecie silnej i niezależnej, możemy obserwować rozwój polskiego teatru, kina i kabaretu.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk po raz kolejny stworzyła niesamowite dzieło, splotła tak wiele historii, wydarzeń w jedną całość. Pięknie osadziła wydarzenia na tle polskiej historii. Chociaż w tej części troszkę zabrakło mi Igi i poszukiwań pierścienia – było ich zdecydowanie za mało.

Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie” to pięknie napisana historia, historia końca rodu Zajezierskich i początku rodu Cieślaków. Napisana z wielką dbałością o szczegóły, z wielkim realizmem, niepozwalająca na dłuższe przerwy w czytaniu. I tym razem, z całą pewnością nie będę czekała kolejnego całego roku, by poznać trzecią i ostatnią część.

sobota, 15 września 2012

Małe przyjemności :)

Kolejny raz Finta się sprawdziła i dzięki niej mam oto te dwie książki:

A na nich prześliczna zakładka wygrana w konkursie u Stayrude - za którą serdecznie dziękuję, jest cudna !!!

środa, 12 września 2012

Uzdrawiająca siła śmiechu – E. Hófner, H. Schachtner

Humor i prowokacja w terapii.



Rok wydania: 2012
Liczba stron: 285
Źródło: Biblioteczka własna


Każdy z nas wie, że „śmiech to zdrowie”, że łagodzi on stres, powoduje, że ciało się rozluźnia, krew zaczyna szybciej krążyć, życie staje się od razu o wiele piękniejsze. Śmiech ma uzdrawiające działanie, dlatego amerykański psycholog – Frank Farelly opracował metodę terapii śmiechem, a autorzy przywieźli ją do Niemiec i trochę udoskonalili.

Czasem wydaje nam się, że życie jest pasmem nieszczęść, że nie czeka nas już nic dobrego, że wszystko co robimy, robimy źle. A jednak nasze problemy nie zawsze są tak skomplikowane, jak nam się wydaje, czasami wystarczy na nie spojrzeć z innej perspektywy, wyśmiać je, by znów na naszych ustach zagościł uśmiech. Ważne jest by pamiętać, że „śmiech ułatwia każdemu obcowanie z drugim człowiekiem.”

Autorzy w swojej książce serwują nam „styl prowokatywny” czyli wywieranie wpływu za pomocą humoru i wyzwania. W metodzie tej ważne jest by sprowokować śmiech i sprzeciw w odpowiednim kierunku, bowiem śmiech uwalania, a sprzeciw mobilizuje do działania. W trzech rozdziałach zostajemy wprowadzeni do stylu ProSt, poznajemy jego cechy oraz postępowanie. Na przykładzie konkretnych dialogów, poznajemy zastosowanie tej metody.

Książka napisana jest w prosty i bardzo przystępny sposób. Ma być przydatna nie tylko terapeutom, ale każdemu z nas, jednak mnie to do końca nie przekonuje. Może gdybym była psychoterapeutą, to informacje w niej zawarte, były by dla mnie przydatne, jednak w obecnej chwili, trudno mi sobie to wyobrazić. Nie wiem czego się po niej spodziewałam, ale chyba nie tego. Nie wiem komu mogłabym polecić tą książkę, ale nikogo też nie zniechęcam.


Za książkę dziękuję Pani Natalii z Wydawnictwa Studio Astropsychologii !!!

czwartek, 6 września 2012

Za pięć rewolta – Dawid Kain


Wydawnictwo: Nisza
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 175
Źródło: Biblioteczka własna


„Za pięć rewolta” to moje kolejne spotkanie z twórczością pana Dawida Kaina, a właściwie Marcina Kiszela. Po metafizycznym horrorze - „Punkt wyjścia”, postanowiłam zapoznać się z dość mało znanym gatunkiem, jakim jest bizarro-fiction, bo on jako jedyny pasuje mi do tego, co znalazłam tym razem w książce Pana Dawida. Ale po kolei.

Było ich dwóch – Sławek i Tomek, jeden biedny, bez szans na lepsze życie, drugi nieprzyzwoicie bogaty z dużą smykałką do tematów. Niby nic nie mogło ich łączyć, a jednak dość przewrotny los uzależnia życie jednego od drugiego.

Sławek zawsze marzył o lepszym życiu, był pełen ideałów, jednak z czasem brak perspektyw i ciągłe porażki, bardzo szybko sprowadziły go na ziemię. Był „hamburgerem”, a to i tak lepsze od zajęcia jego Alicji, to zdecydowanie lepsze od bycia cum doll. Szukając drogi ucieczki trafia on na spotkanie sekty, której członkowie przekonują go, że „rzeczywistość jest więzieniem, a ludzkie ciała to cele z kości i mięsa”. Teraz musi on uwolnić najbliższych, aż w końcu siebie samego z tego więzienia, uwolnić od otaczającej szarej, i ponurej rzeczywistości, a można to zrobić tylko w jeden sposób.

Tomek, całkowite przeciwieństwo Sławka, nieprzeciętnie inteligentny i sprytny, nieprzyzwoicie bogaty i pewny siebie, oraz płytki. Jest copywriterem faktów, codziennie tworzy rzeczywistość, w którą wierzą miliony ludzi. Jego życie to bajka, którą sam pisze. Kiedy dowiaduje się, że w mieście popełniono autentyczną zbrodnię, wie że można na tym temacie nieźle zarobić, w końcu w świecie gdzie wszystko jest symulowane, to prawdziwa gratka !!!

Jestem pełna podziwu dla autora, nie tylko kolejny raz zostałam zaskoczona, ale nie wiem, jak można było stworzyć coś takiego!!!. Autor w niezwykły sposób, bardzo przewrotny, sieje zamęt, przedstawia świat obdarty z uczuć, wręcz wyreżyserowany. Nie brakuje tu brutalizmu, wręcz obleśnych sytuacji, a to wszystko w otaczającej nas rzeczywistości. Bohaterowie są tak różni, jak ich świat.

Świat, który serwuje nam Dawid Kain, jest pełen zła, fałszu, brudu, wyuzdanego seksu. Wszystko w co wierzymy, jest jedną wielką fikcją, wymyślaną przez copywriterów, to oni nami kierują, mówią, co jest dobre a co złe. Wszystko jest na sprzedaż, już nie tylko własne ciało, ale i życie, a im więcej ludzi to zobaczy, tym lepiej.

Książka robi spore wrażenie, a treść na długo pozostanie mi w głowie, jednak nie jest ona dla każdego. Jeśli zdecydujecie się na książkę pana Dawida, musicie nastawić się na brutalną rzeczywistość, niesmaczne kawałki, na świat, który niebawem sami poznamy.

„te wszystkie wojny i masakry, romanse gwiazd i ich burzliwe rozstania, choroby zbierające żniwo, finansowe przewałki, polityczne rewolucje i tak dalej, to my to wszystko bierzemy wymyślamy, za to nam płacą, powiem uczciwie, że niepoślednią kaszankę. gdyż w kraju, gdzie każde wstanie z krzesła obwołuje się zaraz powstaniem, każde beknięcie rewoltą, a każde otwarcie butelki wódki z funflami politycznym przewrotem, dobrą jest sprawą szeroko pojmowany copywriting faktów”.

Za książkę, serdecznie dziękuję autorowi, panu Dawidowi !!!